Tilda to ręcznie robiona lalka, której początki wywodzą się z Norwegii. Artystka pochodząca z Oslo, Finnanger Tone zapoczątkowała trend na „szmacianą” zabawkę w 1999 roku. Nie trzeba jednak wyjeżdżać aż do krajów nordyckich, żeby zaopatrzyć się we wspominaną Tildę. Rzeszowianka, Maria Trafidło tworzy materiałowe lalki i ubranka, a jej firma Lalamania cieszy się coraz większą popularnością.
Właścicielka firmy Lalamania, Maria Trafidło z zawodu jest krawcową. Przez wiele lat szyła i projektowała ubrania dla swoich klientek.
– W końcu poczułam się zmęczona swoją pracą. Często klienci przynosili mi niezbyt dobre materiały, oczekując, że wyjdą z tego rzeczy idealne. Niekiedy więcej czasu spędzałam na rozmowach z klientami, niż na samym szyciu. W końcu porzuciłam maszynę do szycia i zaczęłam pracować w innych miejscach, zupełnie niezwiązanych z moim zawodem. I… tak minęło 20 lat, jak powiedziałam, że nie wrócę do szycia. Pech, a może jednak szczęście przyniosły mi problemy ze zdrowiem – miałam przecięte ścięgno w nodze. Jako że jestem osobą, która zawsze lubi coś robić, a moja zagipsowana noga nie pozwalała na zbyt wiele, zaczęłam szukać zajęcia ręcznego. Wróciłam do szycia i puściłam swoje wodze fantazji – opowiada Maria Trafidło, właścicielka Lalamania.
Początki nie były łatwe. Krawcowa przeszukiwała Internet w poszukiwaniu inspiracji i stawała się coraz bardziej zniechęcona, tym co popularne i schematyczne w krawiectwie. Wszystko zmieniła lalka typu Tilda, która spodobała się rzeszowskiej krawcowej.
Maria Trafidło Fot. Angelika Fila
– Uszyłam pierwszą lalkę, ale nie była to typowa Tilda z gotowego wykroju. Zaczęłam szyć bardziej pod swój gust. Pierwsza zabawka była wzorowana na mojej siostrze, później na koleżance i mojej mamie. Szmacianki wszystkim się spodobały. Nie wiedziałam, czy sukienka, którą uszyję na „moją siostrę” trafi w jej gust, więc uszyłam dodatkowo płaszczyk. Dzięki temu zaczęłam też szyć ubranka. Dziewczynki z rodziny były zachwycone i nie przestawały bawić się lalkami i je przebierać. Z czasem opracowałam własną metodę na korpus i twarz szmacianek i metodą prób oraz błędów wypracowałam model, który obecnie tworzę. To jest to, czego tak długo szukałam – dodaje Maria Trafidło.
Tildy rzeszowskiej krawcowej zaczęły zyskiwać coraz większą popularność nie tylko wśród znajomych. Tak narodził się pomysł na firmę Lalamania, która powstała w grudniu 2017 roku. Wszystkie uszyte nowości można obejrzeć na profilu facebookowym lub na targach, które coraz częściej odwiedza właścicielka firmy. Lalki można także obejrzeć z bliska w domu pani Marii w Budziwoju w Rzeszowie.
– Zdjęcie, niestety nie oddają prawdziwego wyglądu lalki, dlatego zawsze zachęcam do oglądania ich na żywo – wspomina właścicielka firmy.
Nad jedną Tildą Maria Trafidło spędza niekiedy cały dzień. Do tworzenia zabawek używa materiałów najlepszej jakości, aby łatwo można było zmieniać ubranka i dzieci mogły się nimi bezproblemowo bawić. Jedna lalka kosztuje od 100 do 130 zł, dodatkowe ubranka są od 5 do 30 zł, a całość pakowana jest do ozdobnego pudełka. Ludzie często wybierają je na prezent na mikołaja, pod choinkę, ale też na chrzciny lub komunie. Oprócz lalek krawcowa szyła też aniołki, zwierzęta, a nawet tulipany.
– Zdaję sobie sprawę, że nie każdego stać na taką lalkę. Poświęcam temu jednak dużo czasu i wkładam w szycie mnóstwo pracy. Na szczęście często słyszę dużo pozytywnych opinii na temat lalek. Moi klienci, często nie wiedzą, co dziś kupić najmłodszym na prezent, ponieważ dzieci mają wszystko, a Tilda jest idealnym rozwiązaniem tego problemu – wspomina krawcowa.
Po lalki najczęściej sięgają dzieci w wieku od 5 do 12 lat. Tilda jest miękka, można z nią spać zamiast maskotki. Ponadto nie ma sztywnych części ciała, więc łatwo można ją ubierać. Niektóre z nich mają dodatkowo: torebeczki, skarpetki, kurtki czy płaszczyki. Niektóre części lalkowej garderoby można też dokupić.
Fot. Angelika Fila
– Ciało Tildy wykonuję z uszlachetnionego lnu i wypycham włóknem silikonowym, antyalergicznym. Włosy zrobione są z włóczki. Można je prać ręcznie, gdyby zabawka się ubrudziła. Z tego, co wiem, mamy nigdy nie mają do tego okazji, bo dziewczynki non stop trzymają swoje Tildy w rękach i trudno się im rozstać ze szmacianą przyjaciółką choćby na jeden dzień – śmieje się Maria Trafidło. – Mam też starsze klientki, które kupują lalki jako ozdobę do sypialni, czy salonu, a że w kolanach i łokciach się zginają, można je usadzać w różnych miejscach i pozach.
– Gdy zobaczę nowy materiał, od razu wpada mi do głowy pomysł, jak go wykorzystać do ubranek i laleczek. Kocham to, co robię, a największą zapłatą jest dla mnie radość dziecka i zadowoleni z zakupu rodzice – dodaje właścicielka firmy Lalamania.