Weszła w życie nowelizacja ustawy o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych, w wyniku czego trafiły one pod nadzór Komisji Nadzoru Finansowego. Przedstawiciele SKOK-ów uważają, że nie tylko na tym nie stracą, ale że nawet wizerunkowo zyskają, bo członkowie kas będą mieli jeszcze większą pewność, że ich depozyty były i będą bezpieczne. Nie będzie też można, w sposób od początku do końca nieuprawniony, łączyć SKOK-ów z parabankami.
Najważniejszym skutkiem przejęcia przez KNF nadzoru nad SKOK-ami będzie ujawnienie sytuacji finansowej kas. W pierwszym okresie ma być dokonana ich ocena, w szczególności zaś ustalenie jakości ich aktywów oraz identyfikacja ryzyka występującego zarówno w działalności pojedynczych placówek, jak i całego systemu SKOK. Temu ma służyć bilans otwarcia przygotowany przez biegłych rewidentów. Zgodnie z ustawą, SKOK-i są zobowiązane w terminie do 27 stycznia 2013 r. do przekazania wyników audytu ministrowi finansów, NBP, KNF, Komitetowi Stabilności Finansowej, Krajowej SKOK i Krajowej Radzie Spółdzielczej.
Podobnie jak w przypadku nadzoru nad bankami, nadzór KNF ma być – zgodnie z założeniami ustawy – nakierowany na bezpieczeństwo depozytów członków kas. – SKOK-i pod nadzorem KNF to przede wszystkim gwarancja zachowania wysokich standardów ich działania. Co nie bez znaczenia, również większe bezpieczeństwo depozytów zgromadzonych w kasach spółdzielczych. Mimo że wykonany właśnie ruch na razie nie oznacza ochrony oszczędności klientów SKOK-ów przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, to można oczekiwać, że jeśli nadzór finansowy powiedział „A”, to za jakiś czas powie też „B” i BFG w końcu wkroczy na ten teren – twierdzi Halina Kochalska, analityk z centrali Open Finance w Warszawie.
Depozyty były i będą bezpieczne
Przedstawiciele kas podkreślają natomiast, że dla nich zapewnienie bezpieczeństwa depozytów to nic nowego. Przypominają, że SKOK-i przez 20 lat funkcjonowały z własnym systemem gwarantowania depozytów. Ten system się sprawdził i nigdy nie zdarzyło się tak, by jakiś członek SKOK ucierpiał w wyniku działalności kasy. KNF zapewne narzuci swoje normy prowadzenia działalności, jednak to nie powinno być zaskoczeniem dla SKOK-ów, bo ich własne normy, jeżeli chodzi o gwarantowanie depozytów, już dziś są, zdaniem samych kas, dość ostre.
Maria Łątka, wieloletni kierownik oddziałów SKOK-u Chmielewskiego w Łańcucie, Przeworsku i Nowej Sarzynie, zauważa, że po nowelizacji ustawy zwiększyła się liczba podmiotów kontrolujących spółdzielcze kasy. – Z punktu widzenia oddziałów nie będzie to złe – przekonuje. – Krajowa SKOK, która dotychczas była naszą jedyną „czapą”, trzymała nas żelazną ręką, co spowodowało, że nie boimy się kontroli. SKOK-om przybędzie sprawozdawczości, ale zwykle jest tak, że duże SKOK-i mają centralę, która się nią zajmuje, natomiast oddziały nadal będą się koncentrować na obsłudze naszych członków.
Nie jesteśmy parabankami
Zasady działania SKOK-ów od co najmniej połowy ubiegłej dekady są przedmiotem sporu, który ma wyraźny kontekst polityczny i rozgrywa się raczej na szczeblu krajowym niż oddziałów, których pracownicy – jak można usłyszeć od nich samych – są apolityczni. Panuje przekonanie, że w SKOK-ach, jako instytucji finansowej z wyłącznie polskim kapitałem, lokuje swoje sympatie prawica, a zwłaszcza PiS. Faktem jest, że Grzegorz Bierecki, długoletni prezes Krajowej SKOK, jest senatorem wybranym z listy PiS, a portal informacyjny Stefczyk.info ma wyraźnie prawicowe zabarwienie. Obrońcy SKOK-ów są skłonni widzieć w przeforsowanych w Sejmie zmianach skutek nacisków lobby banków, dla których ruch spółdzielczy – po osiągnięciu stanu „too big to fall” (za duże, by upaść) – zaczął być poważną konkurencją. A stara zasada mówi, że jeżeli nie można konkurencji zlikwidować, to trzeba przejąć nad nią kontrolę – uważają obrońcy spółdzielczych kas. Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK, w tekście na portalu wPolityce.pl stawia tezę, że nadzór bankowy, zamiast wyciągać wnioski z afer w rodzaju Amber Gold, woli „pastwić się nad SKOK-ami, które są w tej chwili bardziej regulowane niż banki”.
Narracji po drugiej stronie sporu nadają ton posłowie Platformy Obywatelskiej oraz niektóre media, zwłaszcza „Gazeta Wyborcza” i „Polityka”. Maciej Samcik w komentarzu po nowelizacji ustawy o SKOK-ach, opublikowanym na portalu Wyborcza.biz, zarzuca spółdzielczym kasom m.in. to, że całymi latami cieszyły się przywilejami, nie płacąc podatku dochodowego od zysku z działalności statutowej; że zarządzanie Krajową SKOK pozostawało w rękach wąskiej grupy menedżerów; że nadzór nad instytucją, która ma 2,5 mln członków i zebrała kilkanaście miliardów złotych oszczędności, nie może spoczywać wyłącznie w prywatnych rękach.
Przeciwnicy SKOK-ów zaczęli też stosować wobec nich „czarny PR”, wymieniając je jednym tchem z instytucjami parabankowymi. Nawet ostatnio, przy okazji afery Amber Gold. Tymczasem nie są one ani bankami, ani parabankami, lecz spółdzielniami finansowymi, czyli instytucjami występującymi powszechnie na całym świecie i kierującymi się prawem spółdzielczym, prawem unii kredytowych. Ich łączenie z parabankami w rodzaju Amber Gold jest dużym nadużyciem, bo Amber Gold działał bez koncesji na handel złotem, zaś SKOK-i – na podstawie ustawy, a więc w świetle prawa.
Nasz wizerunek zyska na zmianach
Maria Łątka uważa, że obecne zmiany nie tylko SKOK-om nie zaszkodzą, ale wręcz przeciwnie – na tych zmianach zyska ich wizerunek: – Nasi członkowie będą mieli pewność, że ich depozyty będą bardziej bezpieczne, choć one i tak są bezpieczne, o czym świadczy fakt, że żaden SKOK nie upadł. A skoro zostaliśmy objęci nadzorem KNF, to jest to powód, by nas wiązać bardziej z bankami niż z parabankami.
„To dobrze, że SKOK-i będą teraz nadzorowane przez wyspecjalizowaną instytucję państwową, choć nie ma co ukrywać, że jest to zmiana mocno spóźniona” – pisze we wspomnianym już komentarzu na Wyborcza.biz Maciej Samcik. – Szkoda, że nie stało się to wcześniej, wówczas nie ukazywałyby się takie artykuły – ripostuje Maria Łątka.
Dla członka SKOK ważniejsze od politycznych kontekstów jest to, czy zyska, czy straci na zmianach. Zdaniem Haliny Kochalskiej, odpowiedź nie jest jednoznaczna. – Dobrą informacją jest wydłużenie okresu kredytowania. Zamiast pożyczać maksymalnie na 5 lat w przypadku kredytów o charakterze konsumpcyjnym, kasy będą mogły udzielać np. pożyczki gotówkowej na 10 lat. Z kolei czas, na jaki są udzielane kredyty hipoteczne, wydłuży się z 8 do 20 lat – informuje analityk Open Finance.
Zła wiadomość, zdaniem Kochalskiej, jest taka, że SKOK-i i ich klienci kredytowi będą jednak musieli sprostać ostrzejszym wymaganiom narzucanym m.in. przez liczne rekomendacje KNF. W efekcie może się okazać, że uzyskanie kredytu już wkrótce będzie trudniejsze niż w czasach, gdy KNF spółdzielczymi kasami się nie interesował. Wyższe wymagania stawiane przez nadzór mogą też przyczynić się do wzrostu cen usług SKOK-ów.
Rzeczywiste skutki zależne od rozporządzeń wykonawczych
Ten problem widzi także Maria Łątka. Przedstawicielka SKOK-u Chmielewskiego przypomina, że dotychczas spółdzielcze kasy w znacznej mierze obsługiwały osoby mniej zamożne. – Bywało, że klient odrzucony przez bank przychodził do nas i myśmy go obsługiwali, przeciwdziałając w ten sposób jego finansowemu wykluczeniu. Dla nas zresztą to nie był klient, tylko członek spółdzielni, a więc jeden z nas – podkreśla. – Byłoby niedobrze, gdyby KNF zaczęła wydawać nam rekomendacje narzucające takie kryteria ustalania zdolności kredytowej, których nasza „półka” klientów nie spełni.
Zdaniem przedstawicielki SKOK-u Chmielewskiego, nowelizacja ustawy o kasach spółdzielczych tworzy jedynie nowe ramy działalności kas. Natomiast „diabeł tkwi w szczegółach”, a więc o tym, jakie skutki rzeczywiście przyniosą znowelizowane przepisy, przekonamy się, gdy pojawią się rozporządzenia wykonawcze. – Wierzymy, że ustawa została uchwalona w dobrej wierze. Czas pokaże, czy rzeczywiście, ale na razie nie niepokoimy się i nie spodziewamy się niczego złego – przekonuje Maria Łątka.