Reklama

Biznes

Sprężyny gazowe to nasza specjalność

Aneta Gieroń
Dodano: 12.05.2014
12356_IMG_8804
Share
Udostępnij
Firma zatrudnia 262 osoby, ma roczną wartość sprzedaży na poziomie 36 mln zł, a jej prezesi nie mają gabinetów, sekretarek, tylko skromne biurka na wspólnej sali z innymi pracownikami. – I to się długo nie zmieni – śmieje się Leszek Waliszewski, prezes FA Krosno, trzeciego w Europie producenta sprężyn gazowych. – Spółka istniej od 8 lat, najważniejsze jest inwestowanie, rozwijanie kapitału ludzkiego oraz parku maszyn. Na duże konsumowanie przyjdzie czas potem.
 
To może takie subtelne nawiązanie do życiowej historii Leszka Waliszewskiego, absolwenta Politechniki Gdańskiej, który w 1980 r. zaangażował się w tworzenie NSZZ „Solidarność”, był nawet szefem największego regionu związku – Śląsko-Dąbrowskiego, a w 1983 r. wyjechał z rodziną za granicę przez Niemcy do USA. W 1994 r. wrócił na stałe do Polski, przez kilkanaście lat robił karierę w międzynarodowej korporacji, był Dyrektorem Krajowym firmy ACG, późniejszej Delphi, która była częścią General Motors. Nadszedł jednak czas, gdy w całości chciał brać odpowiedzialność za to, co robi i w 2004 r. został współwłaścicielem firmy Borg Automotive w Zduńskiej Woli zajmującą się regeneracją alternatorów, rozruszników i kompresorów. Z czasem powstała druga fabryka w Markach, która zajmowała się produkcją okładzin i klocków hamulcowych. – Mimo to zdecydowałem się sprzedać udziały w firmie – wspomina Waliszewski. – Nie dopasowaliśmy się ze wspólnikami. Oni podejmowali praktycznie wszystkie decyzje, a na mnie patrzyli jak na szefa produkcji. Ta sytuacja zaczęła mi w końcu ciążyć. Nie było konfliktów, ale nie było też tak, że ta współpraca wychodziła nam dobrze. 
I może dobrze, że z tamtego biznesu nic nie wyszło, bo w 2006 roku przecięły się drogi trzech mężczyzn z Warszawy, którzy w kolejnych latach swoje życie związali z Krosnem. W 2005 r. Delphi ogłosiło bankructwo, a Fabryka Amortyzatorów w Krośnie została wystawiona na sprzedaż. W życiu Leszka Waliszewskiego pojawiło się miasto i fabryka, które już znał, ale teraz po raz pierwszy miał się stać współwłaścicielem czegoś, czym wcześniej w imieniu amerykańskiego koncernu tylko zarządzał.
– Do Krosna przyjechałem po raz pierwszy w 1995 r., negocjowałem wtedy przejęcie Fabryki Amortyzatorów. Zakład jednak zdecydował o wejściu do NFI i został wykupiony przez Delphi dopiero w 1997 roku – opowiada Waliszewski. – To była zyskowna i rozwojowa fabryka, ale z produkcją tylko na rynek rosyjski i polski. W 1998 r. nastąpił olbrzymi krach na rynku rosyjskim. W związku ze spadkiem wartości rubla produkty z Krosna 4-krotnie podrożały, nie były konkurencyjne w porównaniu z produktami lokalnego konkurenta i zaczęły się gigantyczne kłopoty.  
W 2001 roku Waliszewski jako reprezentant Delphi przyjechał do Krosna restrukturyzować fabrykę. Z firmą, gdzie pracowało ponad 1500 osób, 300 pracowników musiało się pożegnać, ale już za 2002 udało się wypracować przyzwoity zysk. W Delphi zaczęto mówić, że trzeba pilnować Waliszewskiego, bo on na pewno ma jakieś sposoby prowadzenia kreatywnej księgowości. A on tylko zacierał ręce. Krosno udało się uratować w dużej mierze dzięki zwiększeniu rynku części zamiennych. Po półtora roku Waliszewski dostał awans na dyrektora operacyjnego Europu Północnej w Delphi i wydawało się, że jego związek z Krosnem kończy się raz na zawsze. A jednak…
Gdy w 2005 roku zobaczyłem, że Fabryka Amortyzatorów jest na sprzedaż, namówiłem przyjaciela, Krzysztofa Frelka, którego znalem jeszcze z Delphi, byśmy zainwestowali w Krośnie – wspomina Waliszewski. – Jak to bywa w takich sytuacjach, zabrakło nam pieniędzy, więc do spółki przekonałem jeszcze Piotra Suwalskiego, przedsiębiorcę, którego rekomendował mi przyjaciel, a którego znaliśmy ledwie kilka tygodni. Życie pokazało, że to była znakomita decyzja. Do dziś jesteśmy właścicielami spółki i z każdym rokiem lepiej nam się współpracuje. Co ciekawe, ja i Krzysztof, przez lata byliśmy związani z Warszawą, a od kilku lat na stałe osiedliśmy w Krośnie, do czego nieustannie namawiamy też Piotra Suwalskiego, który ciągle jeszcze dojeżdża do firmy ze stolicy.
 
Trzech wspólników pod historyczną nazwą FA Krosno

W 2006 r. trójka wspólników odkupiła od Delphi w Krośnie linie do produkcji sprężyn gazowych, drążków kierowniczych i przegubów kulowych. Zdecydowali się też odkupić historyczną nazwę FA Krosno. I choć dziś nie ma ona już nic wspólnego z historyczną Fabryką Amortyzatorów, bo FA Krosno amortyzatorów nie produkuje, to ciągle kojarzy się z miejscem i halami, których przemysłowe tradycje sięgają jeszcze czasów końca II wojny światowej. 
Już w 1944 roku w rejonie obecnej ulicy Okulickiego w Krośnie powstała Techniczna Obsługa Rolnictwa, a z czasem, gdy zdobyto licencję od 1968 roku rozpoczęła się tu produkcja amortyzatorów, w 1976 roku doszła licencja na sprężyny gazowe, z czasem także drążki kierownicze, przeguby kulowe, a FA Krosno w latach 80 stało się największym dostawcą sprężyn gazowych do krajów byłego RWPG, czyli dawnego bloku wschodniego. 
Gdy w 2005 roku Delphi szukał nabywcy na krośnieńską fabrykę, linię produkcyjną amortyzatorów i hamulców kupiła chińska spółka BWI (2010), zaś Leszek Waliszewski, Krzysztof Frelek oraz Piotr Suwalski odkupili (w 2006) tę część fabryki, w której robiono sprężyny gazowe, drążki kierownicze, przeguby kulowe, gdzie obywała się też regeneracja sprzęgieł i produkcja części drobnych. 2,5 procent udziałów w firmie ma do dziś także Katarzyna Walker, przed 8 laty pierwsza dyrektor finansowa w FA Krosna, która kilka lat temu wyszła za mąż za Australijczyka i na stałe osiadła w Londynie.
Sam start nowego FA Krosna pod szyldem trójki wspólników z Warszawy okazał się bardzo udany.  W pierwszym roku fabryka wyprodukowała ponad 800 tys. sprężyn gazowych, które stanowiły około 40 proc. całej produkcji zakładu,  resztę zaś drążki kierownicze i części drobne dla amortyzatorów. W 2007 roku było już ponad milion sprężyn gazowych rocznie, ale przyszedł rok 2008 i świat dopadł gigantyczny kryzys. W tamtym czasie FA Krosno miało 3 dużych odbiorców, więc gdy rynki motoryzacyjne na świecie zaczęły masowo upadać, w FA sytuacja stała się dramatyczna. W najgorszym roku 2009 wartość rocznej sprzedaży wyniosła zaledwie 18, 5 mln zł, prawie dwa razy mnie niż obecnie. 
– Z tamtej gorzkiej lekcji wyciągnęliśmy wiele wniosków – mówi Leszek Waliszewski. – Przede wszystkim mamy dziś dużo szersze portfolio naszych produktów i odbiorców. Już nie jest możliwe, by jeden klient dawał nam ponad 50 proc. zamówień, jak to było kilka lat temu. Dziś nie mamy klienta dominującego i nie dopuszczamy, by którykolwiek z naszych odbiorców kupował u nas więcej niż 20 proc. całej produkcji.  Mamy też kilka kanałów dystrybucji produktów tj. linie montażowe nowych samochodów, rynek części zamiennych oraz branża budowlana.
 
Każdy kanał ma inną dynamikę i w razie kryzysu te rynki się uzupełniają. Czas kryzysu był też testem biznesowym dla wspólników. Żeby ratować firmę konieczne było zaciąganie dużych kredytów, ręczenie prywatnym majątkiem, rezygnacja z własnego wynagrodzenia, wreszcie restrukturyzacja zatrudnienia. W latach 2008 – 2009 pracownicy FA Krosno zgodzili się pracować 4 dni w tygodniu i pobierać pensję o 20 proc. niższą, konieczna była też restrukturyzacja zatrudnienia. Z 235 osób w firmie mogło zostać 145. 
– Pracownicy i wspólnicy przetrwali ten trudny czas i od 2009 roku jesteśmy na fali wznoszącej – dodaje Waliszewski. –  W 2014 roku bijemy kolejne rekordy, w firmie zatrudnionych jest 262 osoby, pracujemy 7 dni w tygodniu na 3 zmiany, wynagrodzenia są atrakcyjne, rotacja pracowników znikoma. 
 
W czym tkwi sukces sprężyn gazowych
 
Dziś dla FA Krosno najważniejsza jest produkcja sprężyn gazowych, tutaj widzi swoją przyszłość i to sprężyny gazowe stanowią 85 proc. całej produkcji. Krośnieńska firma jest trzecim graczem na europejskim rynku sprężyn gazowych, gdzie niepodzielnie króluje niemiecka marka Stabilus. W ciągu najbliższych 2-3 lat FA Krosno ma ambicje produkować już nie 2,5 miliona sprężyn gazowych rocznie, ale 6 mln i stać się drugim co do wielkości producentem w Europie, wyprzedzając francuskiego konkurenta firmę Airax – Inwestujemy w bardzo nowoczesne urządzenia, realizujemy 3 programy z dofinansowaniem unijnym, które kończą się pod koniec 2015 roku, a które pozwolą na wprowadzenie dużych zmian technologicznych, w końcu mamy własny pierwszy patent zatwierdzony w 2013 roku, co jest efektem prac działu badawczo – rozwojowego, jaki w 2009 roku założyliśmy w firmie – wylicza Waliszewski.  – To pozwala na realizację bardzo innowacyjnych pomysłów w produkcji sprężyn gazowych, które wbrew pozorom są bardzo wymagającym produktem.
Bo czym właściwie jest sprężyna gazowa? To rodzaj siłownika pneumatycznego, który wykorzystuje sprężony azot do podnoszenia bagażników i masek samochodowych, elementów maszyn przemysłowych itd. Można ją znaleźć niemal w każdym samochodzie. W Polsce na około 16 mln aut jeżdżących po naszych drogach, co najmniej kilka milionów samochodów ma sprężyny gazowe wyprodukowane przez FA Krosno. Technologia sprężyn gazowych znana jest od stu lat, jednak produkcja wcale nie jest prosta. Ciśnienie we wnętrzu sprężyny może sięgać 200 atmosfer, a musi ona pracować równie dobrze przy 30-stopniowym mrozie, jak i w 50-stopniowym upale, w 100-procentowej wilgotności i w warunkach pustynnych. W dodatku jej żywotność obliczana jest na 30 tys. cykli, czyli zakładając, że właściciel auta ok. 3 razy dziennie otwiera i zamyka swój bagażnik, sprężyna gazowa ma przetrwać w niezmiennym stanie około 30 lat. – Dlatego nie jest łatwo produkować sprężyny gazowe mimo dużego na nie zapotrzebowania na rynku. Trzeba mieć wiedzę i doświadczonych ludzi na produkcji. Nam się to udaje, bo jesteśmy nową firmą, ale z wieloletnim doświadczeniem, z inżynierami i pracownikami po byłej Fabryce Amortyzatorów i Delphi, a dodatkowo w ostatnich latach dużo zainwestowaliśmy w naukę i badania, by udoskonalić produkt. Nasze urządzenia, linie produkcyjne, to są prototypowe rozwiązania wynikłe z mariażu doświadczenia oraz autorskich rozwiązań – tłumaczy prezes FA Krosno.
Dzięki temu od dobrych kilku lat urządzenia z Krosna działają w większości samochodów Fiata, Iveco, Man czy Scanii, a eksport idzie nie tylko do krajów europejskich, ale też do Meksyku, Brazylii, Turcji i Stanów Zjednoczonych. 
 
Można sobie zadać pytanie, na ile sukces krośnieńskiej spółki związany jest choć trochę z amerykańskim stylem zarządzania, co nieuniknione, patrząc na życiorysy przede wszystkim Leszka Waliszewskiego, ale też Krzysztofa Frelka, wiceprezesa FA Krosno. Waliszewski przez 10 lat mieszkał i pracował w Stanach Zjednoczonych, przez 10 lat pracował też w Polsce dla amerykańskiej korporacji. Krzysztof Frelek kształcił się w Ameryce, z amerykańskim gigantem motoryzacyjnym był związany w trakcie swojej kariery zawodowej w Polsce. 
–Wracamy do naszych wspólnych biurek; zarządu i pracowników?! – śmieje się Leszek Waliszewski – Istotnie, wzbudza to trochę zainteresowania i niedowierzania u niektórych polskich przedsiębiorców, ale dla nas to normalne. Uważamy, że to dobrze wpływa zarówno na kadrę zarządzającą jak i na naszych współpracowników. Sam jestem bardzo bezpośredni w kontaktach, wszystkich pracowników znam po imieniu, każdego witam po przyjęciu do pracy i każdemu proponuję bezpośrednie zwracanie się do mnie na „ty”.  Na sukces fabryk pracuje zarówno pani sprzątająca, technolog, jak i dyrektor produkcji, dlatego szacunek do człowieka jest dla nas bardzo ważny. Jako zarząd cenimy sobie prostotę, bezpośredniość i pracowitość. Niekiedy przeżywam zabawne sytuację, gdy bezpośrednio dzwonię do jakiegoś przedsiębiorcy, a pani asystentka, czy sekretarka są zaskoczone, że nie umawiam się za pośrednictwem własnej sekretarki. Nie mam takiej potrzeby, nie jest to dla mnie też sposób na dodanie sobie powagi, czy rangi w biznesie. 
 
Amerykańskie doświadczenia w krośnieńskim biznesie
 
Waliszewski nie kryje, że na każdym kroku odzywają się w nim doświadczenia, jakich nabył w Stanach Zjednoczonych, tym bardziej, że 8 lat przepracował w Saturn Corporation., w eksperymentalnej, amerykańskiej firmie stworzonej od początku z nowym projektem samochodu, nowym systemem zarządzania produkcją i nowym systemem sprzedaży.   Od prezydenta Saturna nauczył się też czegoś, co potem stosował w Delphi: „Jak się chce cokolwiek zrobić, zmienić, to nie idzie się do swoich szefów z prośbą o pozwolenie, tylko się robi, a potem idzie się z prośbą o przebaczenie. Gdyby bowiem prosić o pozwolenie, to można go nigdy nie dostać, albo dostać o wiele za późno”.  To m.in. nauczyło go odwagi, kreatywności, ale i pokory w biznesie na całe życie. 
Pytany o wygodę pracy w korporacji i ryzyko prowadzenia własnego biznesu przyznaje, że istotnie, zatrudnienie w międzynarodowym koncernie pozwala na wygodne, dostatnie życie, wydawanie nie swoich pieniędzy, ale… – W pewnym momencie człowiek chce stanowić sam o sobie, coś tworzyć, kreować, nie tylko konsumować – dodaje Waliszewski. – A ja od zawsze wręcz szukam zmian w swoim życiu. Gdy zaczynam czuć się komfortowo, szukam wyzwań, czegoś nowego. Dlatego dziś marzę, by w moim życiu niezmienne pozostały żona i rodzina, a w biznesie mam jeszcze wiele planów.
Tym bardziej, że dla prezesów FA Krosno, to miasto wydaje się wręcz idealne do robienia interesów. Wprawdzie nie ma S 19, autostrady z Rzeszowa do Krakowa, czy szybkiego pociągu do Warszawy, co oczywiście przeszkadza, ale jest za to bardzo dobra atmosfera i warunki do robienia interesów ze strony władz samorządowych. Do tego dostęp do wykwalifikowanych pracowników, których koszty zatrudnienia są dużo niższe niż w Zachodniej Europie oraz wygoda codziennego życia w mieście wielkości Krosno, gdzie nie ma korków, jest bezpiecznie, czysto, kameralnie.
– Czasem może odzywa się we mnie bardziej społecznikowski głos, co wyniosłem z „Solidarności” i coś pcha mnie do życia publicznego, ale na razie koncentruję się na biznesie – przyznaje Waliszewski.  – W sprężynach gazowych jest jeszcze tak dużo do rozwinięcia, że wyzwań nam nie brakuje. Jak będziemy robić 15 milionów sprężyn rocznie, to wtedy będzie można powiedzieć, że osiągnęliśmy dużą produkcję i czas myśleć o nowych wyzwaniach. 
Także  politycznych? – Nie wkluczam, ale nie – śmieje się Leszek Waliszewski. – Zbyt cenię sobie czas spędzany z rodziną, by poświęcić go polityce. Chociaż nigdy nie mówię nigdy. Jak powstaną okręgi jednomandatowe do Sejmu, to może przyjedzie czas na większą aktywność polityczną biznesu. Obecnie przedsiębiorcy nie chcą się legitymizować z politykierstwem, a tak właśnie wygląda polska scena polityczna. Co mnie natomiast cieszy, to niezwykły wzrost przedsiębiorczości samych Polaków. FA Krosno należy do Stowarzyszenia Firm Rodzinnych, których jest ponad 1,5 mln w Polsce i które wypracowują około 40 procent rocznego PKB. To właśnie decyduje o sukcesie Polski i Polaków.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy