Reklama

Świat

ONZ: Zachód ostrzegł przed największym od lat zagrożeniem dla pokoju; Rosja oskarża Zachód o sianie paniki

Oskar Górzyński/PAP
Dodano: 31.01.2022
59588_41471645_41471140
Share
Udostępnij
Przedstawiciele Polski, USA i innych państw zachodnich podczas poniedziałkowej dyskusji na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ oskarżyły Rosję o zagrażanie porządkowi międzynarodowemu. Rosja, wspierana przez Białoruś oraz częściowo przez Chiny, odrzucała oskarżenia, sama zarzucając Zachodowi wywoływanie paniki.
Poniedziałkowa debata była pierwszym posiedzeniem Rady Bezpieczeństwa poświęconym kryzysowi związanemu ze zgromadzeniem przez Rosję ponad 100 tys. wojsk przy granicach z Ukrainą i na Krymie. Debata odbyła się wbrew sprzeciwowi Rosji i Chin; przedstawiciel Moskwy Wasilij Nebenzia stwierdził, że sama dyskusja na ten temat prowokuje napięcia, zaś ambasador Chin określił ją jako przykład "megafonowej dyplomacji".
 
Ambasador USA Linda Thomas-Greenfield stwierdziła, że obecna sytuacja jest "tak wyraźnym i znaczącym zagrożeniem dla pokoju i bezpieczeństwa, jak tylko sobie można wyobrazić", zaś rosyjska agresja zagraża nie tylko Ukrainie, ale też całej Europie i porządkowi międzynarodowemu, którego strzec ma ONZ.

Dyplomatka stwierdziła, że USA mają informacje wskazujące, że Rosja ma ponad 100 tys. żołnierzy przy granicach z Ukrainą i zamierza rozmieścić ok. 30 tys. żołnierzy na Białorusi do końca lutego. Dodała, że towarzyszą temu agresywne żądania Rosji, rozprzestrzenianie dezinformacji i propaganda przedstawiająca Ukrainę i Zachód jako agresora.
 
"Jeśli Rosja ponownie napadnie Ukrainę, nikt z nas nie będzie mógł powiedzieć, że tego nie przewidział. A konsekwencje będą przerażające" – powiedziała Thomas-Greenfield. Dodała, że jeśli Rosja nie skorzysta z dyplomatycznego sposobu rozwiązania sporu, "świat będzie wiedział, dlaczego i kto jest za to odpowiedzialny".
 
W podobnym tonie wypowiadali się przedstawiciele innych państw zachodnich, w tym Wielkiej Brytanii, Francji, Polski i Litwy. Zastępca ambasadora Wielkiej Brytanii James Kariuki stwierdził, że ruchy rosyjskich wojsk wokół Ukrainy nie są rutynowym rozmieszczeniem, lecz największym tego typu działaniem od wielu lat. Ocenił, że w najlepszym przypadku działania te są destabilizujące, a w najgorszym zakończą się wznowioną agresją, która byłaby "największym pogwałceniem prawa międzynarodowego i zobowiązań Rosji wobec Karty NZ".
 
Ambasador RP Krzysztof Szczerski ostrzegał, że działania Rosji stanowią zagrożenie nie tylko dla bezpieczeństwa Europy i mogą mieć globalne konsekwencje, a do tego mogą zachęcić inne rewizjonistyczne mocarstwa do dalszego podważania fundamentów porządku międzynarodowego.
 
"Nie możemy milczeć, bo to, co się dzieje w naszym sąsiedztwie stanowi poważne zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, sięgające daleko poza nasz region i kontynent (…) Nie możemy milczeć, bo to, co się dzieje stanowi bezpośrednie pogwałcenie fundamentalnych zasad zawartych w Karcie Narodów Zjednoczonych" – powiedział Szczerski
 
Przedstawiciel Rosji Wasilij Nebenzia odrzucał wszelkie oskarżenia pod adresem Rosji, twierdząc że sam fakt dyskusji ruchów rosyjskich wojsk wewnątrz swojego terytorium stanowi "niedopuszczalną ingerencję w wewnętrzne sprawy Rosji". Kwestionował też podawane przez Zachód i Ukrainę liczby żołnierzy zgromadzonych i oskarżał USA i resztę państw o prowokowanie "histerii" i "paniki" dotyczącej możliwej wojny, dążenie do kreowania podziałów między Rosją i Ukrainą. Dodał jednocześnie, że gdyby Zachód nie wsparł Euromajdanu, oba państwa "cieszyłyby się dobrosąsiedzkimi stosunkami".

Nebenzia wykorzystał też słowa z niedawnych wystąpień ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego – który uspokajał naród i dziennikarzy i ostrzegał przed paniką – jako dowód, że Rosja nie zagraża Ukrainie. Przywołał też słowa Zełenskiego o tym, że obecne napięcia szkodzą też ukraińskiej gospodarce.
 
W odpowiedzi przedstawiciel Kijowa Serhij Kyslyca wezwał Rosjanina, by nie interpretował na nowo słów ukraińskich przywódców. Oświadczył przy tym, że wraz z wojskami powietrznymi i morskimi Rosja zgromadziła ponad 130 tys. żołnierzy, co przekracza normalny poziom. Dodał, że o intencjach Rosji może świadczyć kampania dezinformacji przygotowująca grunt do wznowienia agresji przeciwko Ukrainie.
 
"Widzimy falę rosyjskiej dezinformacji, fałszywe oskarżenia o wojskowym ataku (…) To dowód na to, że Rosja nie zamierza deeskalować sytuacji i przygotowuje się do uzasadnienia możliwej agresji" – powiedział Kyslyca.
 
Rosjanin nie usłyszał na żywo odpowiedzi swojego ukraińskiego odpowiednika, bo wcześniej wyszedł z sali i w czasie przemówienia rozmawiał na zewnątrz z dziennikarzami.
 
Podczas dyskusji stanowisko przedstawiła też m.in. Białoruś, której przedstawiciel powtórzył wiele twierdzeń wypowiedzianych przez rosyjskiego ambasadora. Stanowisko Rosji częściowo poparły też Chiny, twierdząc że publiczne dyskusje na temat obecnych napięć są kontrproduktywne, a Zachód powinien odpowiedzieć na "uzasadnione obawy Rosji".
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy