Sport

Rzeszów pół wieku temu cieszył się ze zdobycia krajowego pucharu, teraz Stal szybko odpadła z Koroną

Jaromir Kruk / Źródło: Serwis informacyjny PZPN
Dodano: 24.09.2025
Foto - Źródło: Serwis informacyjny PZPN
Foto - Źródło: Serwis informacyjny PZPN
Share
Udostępnij

1 maja 1975 roku w Krakowie na stadionie Cracovii piłkarze Stali Rzeszów pokonali po karnych ROW II Rybnik i zdobyli Puchar Polski. Wtedy uznano to za wielką sensację, bo po trofeum sięgnęła drużyna z drugiego poziomu rozgrywkowego, na jaki Stal gra teraz. W sezonie 2025/26 powtórki nie będzie, bo podopiecznych Marka Zuba wyeliminowała Korona Kielce.

W piłce nożnej wszystko szybko się zmienia. Stal Rzeszów w 1975 roku po zdobyciu Pucharu Polski wywalczyła awans do elity, ale szybko z niej ponownie spadła. Nie wróciła do tej pory, tak samo jak nie udało się jej dotrzeć do finału krajowego pucharu. 

– Można powiedzieć wyświechtane stwierdzenie, że rozgrywki pucharowe rządzą się swoimi prawami, ale chyba tak jest. W 1975 roku moja Stal Mielec mierzyła w triumf w Pucharze Polski, ale w półfinale nie daliśmy radę Stali Rzeszów. Tamto spotkanie cieszyło się ogromnym zainteresowaniem, byliśmy zdecydowanym faworytem, lecz gospodarze zagrali szalenie ambitnie i nas pokonali 2:0. My, zespół naszpikowany reprezentantami Polski, z medalistami mundialu odpadliśmy z rywalem z zaplecza elity. To naprawdę bolało – wspomina Włodzimierz Gąsior, legenda Stali Mielec, z którą dwa razy zdobywał mistrzostwo kraju, ale nie sięgnął po puchar. W sezonie 1974/75 marzenia z głowy mielczanom wybiła w półfinale Stal Rzeszów, w kolejnym cyklu w finale Śląsk Wrocław. – To są na pewno bolesne wspomnienia, w Rzeszowie zawiedliśmy, tak samo jak w finale w 1976 ze Śląskiem Wrocław, który zneutralizował nasze atuty. Wówczas świetnie na Łazienkowskiej w stolicy zaprezentował się Władek Żmuda – dodaje Gąsior, legenda też Korony Kielce, uznany za najlepszego szkoleniowca w dziejach klubu.

Właśnie z kielczanami przyszło się mierzyć w I rundzie STS Pucharu Polski 2025/26 Stali Rzeszów. Ekipa Zuba nie była faworytem starcia z bardzo dobrze dysponowanym zespołem Jacka Zielińskiego, którego niezwykle ceni Włodzimierz Gąsior.

 – To przede wszystkim fantastyczny człowiek, który umie rozmawiać z ludźmi, podobnie jak Jan Urban, obecny selekcjoner naszej kadry. Po przyjściu nowego właściciela w Kielcach wiele się zmieniło na lepsze, a na grę Korony patrzę z nieukrywaną przyjemnością. Na pewno do pucharowego meczu kielczanie podejdą w pełni profesjonalnie, bez taryfy ulgowej. Jacek nie wygrał jeszcze Pucharu Polski, podobnie jak ja i Korona Kielce, która zaliczyła jeden finał i odpadała w półfinałach, czy ćwierćfinałach. Kielczanie marzą o udziale w finale na Stadionie Narodowym i wygraniu tych pięknych rozgrywek. Nie będę ukrywał, że też im kibicuje – zaznacza Włodzimierz Gąsior, który oglądał spotkanie w telewizji. Korona wiedziała, że czeka ją ciężkie zadanie i na to się nastawiła. 

– W Koronie tylko ja zostałem z uczestników meczu sprzed trzech laty, gdy po remisie 3:3 lepiej egzekwowaliśmy karne. Dużo się zmieniło, u nas na pewno na lepsze. W Pucharze Polski celujemy wysoko – mówił przed spotkaniem ze Stalą Dawid Błanik, kapitan Korony, który znajduje się w życiowej formie i po cichu marzy o powołaniu do pierwszej reprezentacji Polski. Błanik wyprowadził kielczan na Stadion Miejski Stal w Rzeszowie jako kapitan.

Stal postawiła się przedstawicielowi ekstraklasy. W pierwszej części goście stworzyli kilka okazji, w bramce wykazał się Marek Kozioł, były golkiper Korony (w sezonie 2019/20 29 meczów w elicie). Ostrzeżenie gościom dał w 45 minucie Sebastien Thill. 39-krotny reprezentant Luksemburga, który może się pochwalić triumfem w Pucharze Mołdawii w 2022 roku z Sheriffem Tyraspol obił słupek bramki strzeżonej przez Rafała Mamlę. 

– Nastawialiśmy się, że trzeba będzie trochę pocierpieć. Stal to dobry zespół – mówił już po meczu Jacek Zieliński. W 63 minucie po centrze z rogu Błanika Pau Resta, hiszpański defensor na którym Korona może zarobić dobre pieniądze głową dał jej prowadzenie, a wynik nie uległ zmianie już do końca. Kielczanie są naprawdę silni, skoro z ławki w Rzeszowie weszli Martin Remacle i Wiktor Długosz, potrafią też grać mądrze i dobrze gospodarować siłami jak w Rzeszowie.

 – Najważniejszy w meczach pucharowych jest awans – akcentuje Jacek Zieliński, a uradowało go, że trudne spotkanie Korona zakończyła bez kontuzji w perspektywie batalii z Lechią Gdańsk. To jest teraz dla kielczan najważniejsze, ale piłkarze pewnie myślą z kim przyjdzie im się zmierzyć w ćwierćfinale.

 – Nie miałbym nic przeciwko temu gdyby los przydzielił nam Ruch Chorzów – mówi Dawid Błanik. Nie tylko on chce się zrewanżować „Niebieskim” za przegrany na Stadionie Śląskim ćwierćfinał sezonu 2024/25. Korona marzy o napisaniu swojej pucharowej historii z happy-endem 2 maja 2026. Kielczanie kiedyś swój finał, w 2007 roku w Bełchatowie przegrali – z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski, ale od tamtej pory dążą by znów dostać się do ostatniego spotkania edycji Pucharu Polski i triumfować w nim tak jak Stal Rzeszów w 1975.

Share
Udostępnij

Nasi partnerzy