Jak udało się Panu spełnić marzenie o luksusowym hotelu w Bieszczadach?
Przed laty o hotelu nawet nie marzyłem. Mówią, że jeśli chcesz Pana Boga rozśmieszyć, powiedz mu o swoich planach na jutro. Kiedy trafiłem w Bieszczady, zostałem nauczycielem. Bardzo lubiłem kontakt z dziećmi. Byłem też wójtem. Ale w polityce się nie odnalazłem. Moim powołaniem okazała się turystyka. Zaczęło się od wynajmowania noclegów w prywatnym domu, który wraz z żoną Alicją wybudowałem w 1984 roku. Tak powstało Gospodarstwo Agroturystyczne „Karino” – od imienia naszej pierwszej klaczy pod wierzch. Biznes rozwijał się powoli, etapami. Zamiast kreślić dalekosiężne plany, skupiałem się na pracy, rozbudowywaniu gospodarstwa o kolejne pokoje i spełnianiu oczekiwań gości. Oni zawsze byli najważniejsi. Zależało mi, aby byli z oferty zadowoleni.
Od dwóch pokoi na wynajem, do hotelu dla 100 gości, z basenem i strefą SPA droga wydaje się daleka…
Lubię budować. Oprócz studiów biologicznych, mam również średnie wykształcenie budowlane, dlatego bez obaw mogłem prowadzić kolejne inwestycje. Moją drugą pasją jest rolnictwo. Od początku zaopatrywaliśmy kuchnię płodami rolnymi z naszych upraw i nie zrezygnowaliśmy z tego, nawet otwierając hotel. Nieopodal hodujemy konie, a nasza córka i zięć prowadzą wiejskie Zoo, w którym są: owce, kozy, kury i cały inwentarz, jaki niegdyś można było spotkać w wiejskim gospodarstwie. Mogę też zdradzić, że kiedy dopada mnie stres, siadam na traktor i jadę orać. Dziś prowadzenie takiego nowoczesnego pojazdu to prawdziwa przyjemność.
Hotel Karino SPA jest na pewno niezwykły pod tym względem, że udało się połączyć trzygwiazdkowy standard z wiejskim otoczeniem, ekologią i bliskością natury. To sztuka!
Rzeczywiście, osiągnęliśmy coś wyjątkowego. W Berezce stoi hotel trzygwiazdkowy z basenem i SPA. Nie trzeba się bać tego, co wiąże się z tradycją i kulturą regionu. Kiedyś odwiedziliśmy z żoną szwajcarskie Alpy, gdzie restauracyjne ogródki sąsiadują z gospodarstwami rolnymi. Tam każdy skrawek ziemi jest wykorzystany i ceni się bliskość natury. W naszym hotelu jest podobnie. Wychodząc kawałek dalej na spacer można poczuć klimat bieszczadzkiej wioski, położonej w otoczeniu pięknych wzgórz, lasów i w sąsiedztwie Jeziora Solińskiego. Łatwo stąd dotrzeć na bieszczadzkie połoniny.
Dlatego ludzie przyjeżdżają do „Karino”?
Myślę, że dobrze się tu czują. Taki zresztą był nasz pomysł na hotel – stworzyć miejsce, w którym my sami dobrze byśmy się czuli. I ja chciałbym pojechać do takiego hotelu, w którym restauracja podaje posiłki przygotowane z naturalnych i lokalnych produktów, a wystrój jest niepowtarzalny i nie ma nic wspólnego z „sieciówkową” kalką. Chyba udało nam się taki hotel stworzyć, bo rośnie rodzina naszych wiernych gości, którzy do Berezki stale wracają.
Hotel w Berezce zdecydowanie podniósł standard bazy noclegowej w Bieszczadach.
Zależało nam, aby gościom nie brakowało atrakcji. Wybudowaliśmy basen, SPA z gabinetami odnowy biologicznej, aby w dni pochmurne czy po powrocie z gór mogli się zrelaksować. Rozwijając biznes, trzeba być cierpliwym, zdeterminowanym, aby dojść do celu. Można normalnie pracując osiągnąć sukces. Ważne, by pozytywnie zaskakiwać gości. Cieszy nas, kiedy pierwszego dnia pobytu w Berezce zachwycają się śniadaniem. Z żoną zjeździliśmy pół świata i wiemy, dlaczego proziakami prosto z pieca i słodkimi oponkami, poza Hotelem Karino SPA, nie częstuje nikt.
Promocja