Reklama

Lifestyle

Historia Łemków zaklęta w kolekcji “Łemkowyna” Anny Marii Zygmunt

Natalia Chrapek
Dodano: 25.10.2019
47969_lemkowyna
Share
Udostępnij
Wschodnia Łemkowszczyzna, pełna starych cerkwi, górzystych szlaków, łemkowskich chyż i wciąż żywych historii o ludziach sprzed Akcji „Wisła”, stała się modową inspiracją dla Anny Marii Zygmunt. Pochodząca z Lubatowej w Beskidzie Niskim projektantka przenosi kulturę i sztukę tych terenów na tkaniny, tworząc oryginalne ubrania wzorowane na łemkowskich strojach ludowych, tyle że w nowoczesnym wydaniu. Kolekcją „Łemkowyna” zachwyciła świat mody. Uszyte przez nią lejbiki, czuchy i hunie, okraszone kolorowymi paciorkami, stały się absolutnym bestsellerem na zagranicznych wybiegach.  
 
Na terenach zamieszkiwanych przez Łemków, od północnej strony Karpat, przez Beskid Niski, aż po zachodnie krańce Bieszczadów, proces przemian kulturowych postępował znacznie wolniej niż w innych rejonach Polski. Dlatego jeszcze do czasów II wojny światowej na miejscowych targach nierzadko można było spotkać górali ubranych w tradycyjne stroje ludowe. Lniane koszule, spódnice, gorsety, kierpce oraz sznury korali były istną mozaiką barw i wzorów oraz odzwierciedlały odrębną kulturę Łemków, która zaczęła zanikać z początkiem Akcji „Wisła” w 1947 roku. Wtedy to razem z Bojkami zostali wysiedleni z terenów na wschód od Rzeszowa i Lublina, a następnie rozproszeni. Część zginęła w obozach koncentracyjnych lub wyjechała za granicę, głównie do Stanów Zjednoczonych. 
 
70 lat od tych wydarzeń, Anna Maria Zygmunt, projektantka mody pochodząca z Lubatowej, stworzyła kolekcję ubrań inspirowanych łemkowskim strojem ludowym. Przekonuje, że jej „Łemkowyna” to nic innego, jak opowieść o Łemkach – ich historii, kulturze, zwyczajach i religijności, snuta z pomocą mody. Nie bez znaczenia jest również fakt, że urodziła się dokładnie w 40. rocznicę rozpoczęcia Akcji „Wisła” – 28 kwietnia.  
 
 – Bez znajomości historii sztuki, ubioru czy nawet filmu oraz bez wrażliwości na malarstwo i rzeźbę – nie byłoby projektowania mody. Mam słabość do mniejszości etnicznych, dlatego kultura ludowa zajmuje wyjątkowe miejsce w kręgu moich zainteresowań. W Szkole Artystycznego Projektowania Ubioru w Krakowie nauczyłam się, że inspirować może wszystko, nawet przysłowiowy chodnik – mówi Anna Maria Zygmunt.
 
Trzy lata temu, w sąsiadującej z Lubatową Zawadce Rymanowskiej, Anna Maria zobaczyła wzór, który dał początek kolekcji „Łemkowyna”. Na ścianie jednej z chat pyszniły się fragmenty niebieskiego ornamentu. Projektantka zrekonstruowała je, po czym naniosła na kilkanaście metrów kwadratowych tkaniny. Trafiając tam przypadkiem nie sądziła, że coś, co do tej pory było na wyciągnięcie ręki, stanie się tematem przewodnim jej pracy dyplomowej. Premierowy pokaz „Łemkowyny” odbył się podczas Cracow Fashion Week w 2017 roku i przeszedł od razu do finału konkursu Cracow Fashion Awards. Od tego czasu kolekcja pojawiła się już na ok. 20 różnych wybiegach w kraju i zagranicą. 
 
Lajbiki, czuchy i ornamenty z chyży łemkowskiej na wybiegu
 
Ubrania do „Łemkowyny” powstały z naturalnych tkanin, głównie lnu, sukna wełnianego, wełny oraz bawełny. Kolorystyka sukienek, spódnic, kombinezonów, czapek, a nawet butów, nawiązuje do tradycyjnych, łemkowskich strojów ludowych. Zastosowane w niej połączenia zdają się być mniej oczywiste, ale za to bardziej odważne. I tak damskie spodenki z wysokim stanem wzorowane są na dawnych lejbikach; kurtki i płaszcze – na czuchach, czyli wełnianych okryciach góralskich; plisowana sukienka – na łemkowskich zapaskach, a białe koszule – na huniach, szczodrze zdobionych tradycyjnym haftem. Wszystkie tkaniny zostały ręcznie wymalowane, wyhaftowane, wykonane na szydełku lub drutach, splisowane i w końcu przyozdobione kordonkami oraz tysiącami koralików. To żmudna praca, bo wyhaftowanie jednego pasa do koszuli zajmowało zwykle dwa tygodnie. W podobnym tempie powstawały plisy, elementy dziergane i pozostałe akcesoria. 
 
– Chociaż spod moich rąk wyszło wiele elementów „Łemkowyny”, bez pomocy najbliższych nie dałabym rady wykonać na czas tej misternej pracy związanej z  haftowaniem krzyżykiem czy konstrukcją. Sama szyłabym tę kolekcję chyba przez cały rok – wyznaje projektantka, która testuje swoje ubrania osobiście. 
 
Anna Maria przyjmuje zamówienia indywidualne, bo od początku swojego projektu założyła, że będzie tworzyć unikatowe ubrania. Szyje na miarę, bo jak mówi, każdy model jest inny, nawet jeśli pochodzi z tej samej kolekcji. Niebawem rozkręci swój sklep internetowy, za pośrednictwem którego będzie można kupić m.in. jej „łemkowskie inspiracje”. 
 
 
Fot. Archiwum Anny Marii Zygmunt
 
Po bestsellerowej kolekcji „Łemkowyna”, projektantka stworzyła jeszcze „Polexię”. Ta czerpie z wielokulturowości i wielowyznaniowości Podlasia. Można w niej odnaleźć tkaniny z ręcznie wykonanymi haftami przedstawiającymi: motywy zaczerpnięte z talitu, czyli modlitewnej chusty żydowskiej; ornamenty tatarskich jurt oraz wzory chrześcijańskie i prawosławne, a także printy ze słynnym podlaskim żubrem autorstwa malarza Leona Tarasewicza. Projektantka przeniosła na ubrania symbole religijne wyznań koegzystujących na tym terenie od wieków, aby przypominały o symbiozie zamieszkujących tam różnych grup etnicznych. 
 
Chociaż Anna Maria Zygmunt zdążyła już uwieść świat mody swoimi kolekcjami, nie zwalnia tempa i myśli o kolejnych projektach. Niewykluczone, że wkrótce pod lupę weźmie dużą grupę etnograficzną Pogórzan, zamieszkujących niegdyś Pogórze oraz zachodnią część Dołów Jasielsko-Sanockich. Współpraca, którą podjęła z Etnocentrum powstającym w Krośnie, z pewnością jej w tym pomoże.  
 
Anna Maria… Zygmunt
 
Urodziła się w rodzinie o krawieckich tradycjach. Jej mama, babcia, ciocie – wszytkie ukończyły profesjonalne szkoły szycia. Jako nastolatka zakochała się bezgranicznie w literaturze, która popchnęła ją na studia filologiczne. Szybko jednak dały znać o sobie artystyczne zapędy i Anna Maria trafiła do Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru w Krakowie. Jako młoda projektantka swój chrzest bojowy przeszła podczas pierwszego pokazu semestralnego. Wspomina, że tempo, w jakim odbywała się praca za kulisami, było zastraszające. Tak też zostało do dziś.
 
– Miałam wtedy poczucie, że od tej prędkości zaczniemy latać. Głośna muzyka, biegające modelki, rozbieranie, ubieranie, szukanie butów do pary… i pół minuty na zmianę sylwetki – opowiada.
 
Z czasem się przyzwyczaiła i sama zaczęła biegać razem z modelkami i modelami przygotowując ich do wyjścia na wybieg. Za każdym razem podkreśla jednak, że najważniejsza część jej pracy odbywa się w samotności. Bo to, co najbardziej zajmujące – szukanie kreatywnych pomysłów, praca twórcza, nieprzespane noce, wiele dni spędzonych w hurtowniach, pasmanteriach, drukarniach i wreszcie pracowni – jest niewidoczne dla publiczności. 
 
 
Fot. Archiwum Anny Marii Zygmunt
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy