Pulchny, z jasną obwódką dookoła, lukrowany lub oprószony cukrem pudrem, kryjący w sobie słodką marmoladę, konfiturę z róży, budyń albo czekoladę. Krótko mówiąc – słodka pyszność. A że kaloryczna? Któż by liczył kalorie i martwił się nimi w tłusty czwartek? Przecież nie można przeciwstawiać się tradycji i nie zjeść przynajmniej jednego pączka, co zresztą przyniosłoby pecha.
W ostatni czwartek karnawału, zgodnie z tradycją, obowiązkowo zajadamy się przepysznymi pączkami. Zwyczaj smakowity i obecny w naszej tradycji od dawna. Legend dotyczących genezy pączków jest kilka, według jednej są one wynalazkiem rodem z Wiednia, a powstały w czasie oblężenia austriackiej stolicy przez Turków w 1683 roku. Wymyśliła je pani Krapf, która zaproponowała kobietom zastępującym przy piecach piekarzy broniących miasta, by usmażyć walczącym drożdżowe kule. Ale istnieje też przekonanie, że historia pączka sięga czasów starożytnego Rzymu, gdzie ostatnie dni karnawału były czasem szalonej zabawy, picia i obfitego objadania się, a najpopularniejszą potrawą były właśnie pączki.
Pampuchy zwane pączkami
Podobnie było i w słowiańskiej tradycji. – Pączki, a właściwie powinniśmy mówić o pampuchach, były bardzo powszechne i to nie tylko w tłusty czwartek, bo w naszym regionie często były podawane jako ostatnia potrawa na Wigilii, a także na stypach po pogrzebach – wyjaśnia Damian Drąg, kierownik Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie. – A objadanie się pączkami w tłusty czwartek ściśle wpisuje się w tradycję zapustów. To takie obrzędowe najadanie się przed okresem Wielkiego Postu, który dawniej, szczególnie na wsiach, był traktowany bardzo restrykcyjnie. Tłusty czwartek jest dniem, który rozpoczyna najbardziej dzikie i szalone dni karnawału. To czas od czwartku właśnie aż do wtorku przed środą popielcową. Dawniej w te dni bawiono się, tańczono, jedzono tłuste potrawy. Dziś wygląda to zupełnie inaczej, zdecydowanie spokojniej, a obchodzenie zapustów sprowadza się do jedzenia pączków w tłusty czwartek.
Smaki tradycji
Historyczny pączek robiono z ciasta chlebowego i słoniny, ale współczesny jest zupełnie inny. Idealny ma barwę ciemnozłotą, jest sprężysty, lukrowany lub posypany cukrem pudrem, a nadziewany najróżniejszymi pysznościami. – Najbardziej cenione są pączki z tradycyjnym nadzieniem, czyli marmoladą z dodatkiem konfitury z róży, czyli takie, jak u babci. Ale są też z budyniem, czekoladą, toffi, advocatem – wylicza Jakub Rak z rzeszowskiej cukierni Orłowski&Rak.
I choć jeden pączek, ważący średnio ok. 50 gramów, to ponad 200 kalorii, to w tłusty czwartek można sobie pozwolić na chwilę zapomnienia. Tym bardziej, że zjedzenie przynajmniej jednego gwarantuje powodzenie na cały najbliższy rok. A przyglądając się corocznym statystykom, trzeba przyznać, że chyba wszyscy chcemy zapewnić sobie to szczęście, ponieważ tego dnia w Polsce zjadanych jest ponad 100 mln pączków, co daje średnio 3 pączki na jedną osobę. Popularność tradycyjnych tłustoczwartkowych słodkości potwierdza Jakub Rak, który przyznaje, że w cukierni każdego roku przygotowują ok. 30 tysięcy pączków i nawet, gdyby było ich więcej, to wszystkie zostałyby wykupione.