Strona główna>Kultura>Zachwyca od ponad 100 lat. W Rudniku wystawa przedwojennych mebli i koszy z wikliny
Kultura
Zachwyca od ponad 100 lat. W Rudniku wystawa przedwojennych mebli i koszy z wikliny
Aneta Gieroń
Dodano: 07.09.2025
Dr Barbara Tutka i prof. Piotr Tutka. Fot. Karol Ząbik
Udostępnij
Jest takie miasto wśród lasów Puszczy Sandomierskiej, nieopodal Sanu, otoczone polami wikliny, z prawie 500-letnią historią, gdzie co krok zachwycić się można rzeźbą z wikliny, wiklinowymi koszykami albo innymi ręcznie wyplatanymi przedmiotami. Do tradycji wikliniarskiej miasteczka sięgającej czasów hrabiego Ferdynanda Hompescha, który w II poł. XIX w. przybył tu z Wiednia rozwijając ubogą wówczas miejscowość i stając się ojcem rudnickiego wikliniarstwa, powraca rodzeństwo lekarzy z Rudnika nad Sanem: prof. Piotr Tutka oraz dr Barbara Tutka, założyciele Fundacji “Ocalić od zapomnienia” im. Stanisławy Tutki. Dzięki fundacji, od piątku w Centrum Wikliniarstwa w Rudniku nad Sanem można oglądać świetną wystawę mebli i koszy z XX wieku ze zbiorów prywatnych Barbary Tutki. Wspaniałe, w większości przedwojenne meble z wikliny są niczym zatrzymane w kadrze zdjęcia z ogrodów albo werand międzywojennych kamienic lub dworków.
Fot. Karol Ząbik
To właśnie hrabia Ferdynand Hompesch jeszcze w XIX wieku wysłał kilku mieszkańców Rudnika nad Sanem i pobliskich Kopek do szkoły koszykarskiej w Wiedniu. Tam uczyli się fachu, zdobywali wiedzę, doświadczenie, a po powrocie do Rudnika nad Sanem dzielili się nią z mieszkańcami.
Szkoła Koszykarska w Rudniku nad Sanem
Hrabia Hompesch marzył, by Rudnik stał się wiklinowym zagłębiem i tak też się stało. W 1878 roku założono w mieście Szkołę Koszykarską, w której kształcono chałupników. Wokół Rudnika rozpoczęto uprawę wikliny oraz powstał system produkcji i sprzedaży wiklinowych wyrobów. Miasto zaczęło się rozrastać, a wikliniarstwo stało się dominującym zajęciem dla jego mieszkańców. W 1882 roku hrabia Hompesch założył firmę „Szkoła Koszykarska Karol Józef Krauz we Wiedniu”, wkrótce potem przemianowaną na „Prasko-Rudnicką Szkołę Fabrykę Koszykarską w Rudniku nad Sanem”.
Przemysł wikliniarski rozwijał się tak dobrze i przynosił tyle korzyści, że w 1919 roku założono w Krakowie syndykat koszykarski, którego prezesem został sam Wincenty Witos, a jego delegaturę otworzono także w Rudniku nad Sanem.
Znakomita reklama rudnickich wyrobów już w XIX wieku
Jak ogromne znaczenie miała Szkoła Koszykarska w Rudniku nad Sanem, przypomniała na wernisażu dr Anna Feliks, kuratorka Muzeum Wnętrz w Otwocku Wielkim i autorka wykładu – „Jak w końcu XIX wieku swe wyroby promowała Szkoła Koszykarska w Rudniku”.
Szkoła na tamte czasy była niezwykle innowacyjna – już w XIX wieku przyjmowała na naukę plecionkarstwa zarówno chłopców jak i dziewczęta. Jej główna siedziba była w Rudniku, zaś filia w Kopkach.
Wyroby wikliniarskie z tych terenów szybko zyskały uznanie i bogatą klientelę, dzięki czemu meble, kosze i galanteria sprzedawane były w całej Europie. Z dworca w Rozwadowie jechały dalej w świat, do Wiednia i Lwowa, a sporo asortymentu trafiało też na Morawy, do Szwecji, Danii oraz Ameryki. Znakomicie rozwinęła się reklama rudnickich wyrobów. Imponujący był chociażby ponad 50-stronicowy katalog mebli z Rudnika wydany w latach 1893-96. Na znakomitym papierze, w pięknej czerwonej oprawie, zawierający świetne zdjęcia najciekawszych mebli i przedmiotów z wikliny.
– W Rudniku pod końcu XIX wieku było aż 5 budynków służących do produkcji plecionkarskiej – wyliczała dr Anna Feliks. – Szkoła Koszykarska zatrudniała kilkunastu pracowników, którzy odbierali od chałupników wykonane meble z wikliny i składowali je w magazynach, skąd wozami przewożono je do Rozwadowa. Mniejsze wyroby sprzedawano pocztą.
– W czasie międzywojennym wikliniarski biznes rozwinęli w Rudniku Żydzi. Przed 1939 rokiem wybudowali w mieście specjalny magazyn, by przechowywać w nim kosze z wikliny na eksport. Budynek, który stoi do dziś, zbudowany jest z cegły, nieotynkowany, a stropy są drewniane, aby zapewnić właściwą cyrkulację powietrza we wnętrzu, odpowiednią do przechowywania koszy.
W okolicach Rudnika i współcześnie ostało się nie mało chałupników – Lasowiaków od pokoleń wychowanych blisko natury, nawykłych do uprawy roli, ciężkiej pracy i dobrego rzemiosła. Ciągle powstają tu produkty w kilku tysiącach wzorów, od najstarszych form po nowoczesne – projektowane przez współczesnych designerów. Kosze, meble, podstawki, skrzynie, kufry, żyrandole, płoty, maty, leżaki dla psów, kosze dla kotów, a nawet pomniki czy muszle koncertowe.
Kolekcja wiklinowych mebli Barbary Tutki
Magii tego surowca uległa też dr Barbara Tutka, prezes Fundacji “Ocalić od zapomnienia” im. Stanisławy Tutki. Dzięki jej kolekcjonerskiej pasji i od kilkunastu lat gromadzonym meblom z wikliny możliwe było zorganizowanie prezentacji ponad 30 unikatowych eksponatów, które mają prawie 100-letnią historię.
Barbara Tutka i Tadeusz Skowroński. Fot. Karol Ząbik
– Nie byłoby tej kolekcji, gdyby nie przedwojenny, czarny fotel z rogożyny, który przed laty otrzymałam od Tadeusza Skowrońskiego. Od tego momentu zaczęłam gromadzić historyczną wiklinę, którą otrzymywałam od mieszkańców Rudnika, kupowałam na targach staroci i rynkach antykwarycznych – wspominała Barbara Tutka. – Nierzadko wygrzebywałam ją ze śmietników ratując przed zniszczeniem, a dzięki wsparciu merytorycznemu panów: Tadeusza Bartosiewicza i Jana Tofilskiego, którzy byli wieloletnimi pracownikami Zakładów Wikliniarsko-Koszykarskich, byłam w stanie precyzyjnie określić pochodzenie i czas produkcji wikliniarskich mebli, koszy i sprzętów. Ta kolekcja ogromnie mnie cieszy, ale i niekiedy jest powodem zmartwień. Tak szybko się rozrasta, że już nie mam, gdzie przechowywać kolejnych cennych przedmiotów, jakie co rusz znajduję pod furtką mojego domu, gdzie rudniczanie zostawiają mi teraz stare meble z wikliny.
Na wystawie jest ponad 30 historycznych przedmiotów z wikliny, wiele przedwojennych. Piękne krzesła, fotele bujane, stoliki, taborety, łóżeczko do spania, zabawki dla dzieci, koszyki na święconkę, kwietniki, kufry i etażerka.
– Każdy z tych mebli skrywa historię Rudnika i rudniczan – opowiadała Barbara Tutka. – Warto, by w naszym miasteczku powstało muzeum, które połączyłoby przeszłość i przyszłość wikliniarstwa.
Ceniona za funkcjonalność, minimalizm i prostotę
Zwłaszcza, że wiklina to wyjątkowy surowiec. Z jednej strony trudny do pozyskania, ponieważ z zasadzonego pnia wyrasta tylko jeden z kilkunastu rosnących patyków. Każdy ów jeden patyk raz w roku trzeba ściąć, zebrane patyki sortować według wielkości, gotować przez 8-10 godzin w kotłach, a następnie ściągnąć korę i… to nie koniec pracy. Wiklinę trzeba jeszcze wysuszyć, związać i magazynować, natomiast przed pleceniem namoczyć, aby była plastyczna. Jednocześnie sama wiklina zdaje się przeżywać renesans i idealnie wpisuje się w modny obecnie nurt less plastic i zero waste. Ceniona za funkcjonalność, minimalizm i prostotę, nadaje wnętrzom ład i harmonię, a jednocześnie gwarantuje przytulność i ciepło. Jest ponadczasowa, uniwersalna, a jako surowiec ma wiele zalet – łatwo ją zutylizować i nie rozkłada się setki lat jak wyroby z plastiku.
Wystawa mebli i koszy z XX wieku powstała dzięki Fundacji „Ocalić od zapomnienia” oraz Miejskiemu Ośrodkowi Kultury w ramach projektu „Wikliniarstwo – rzemiosło o niezwykłej tradycji” – dofinansowanego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Można ją oglądać od 5 września do 31 października.
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.