Reklama

Kultura

Seks w dworku, czyli “Białe Małżeństwo” w Teatrze Maska

Aneta Gieroń
Dodano: 25.09.2014
14979_Maska_136
Share
Udostępnij
Spektaklem „Białe małżeństwo” Tadeusza Różewicza w reżyserii Olega Żiugżda zakończył się w środę  w Teatrze Maska festiwal „Źródła pamięci. Szajna – Grotowski – Kantor”. Niezwykle atrakcyjne wizualnie przedstawienie, to adaptacja tekstu znakomitego polskiego dramatopisarza z 1973 roku, ujętego w formę młodopolskiego pastiszu rozliczającego się ze stereotypami polskiej obyczajowości i kultury, z zakłamaniem erotycznym w życiu i literaturze. Zastanawiać może, dlaczego w latach 70. XX wieku Różewicz napisał tekst, który raczej wielkiej rewolucji obyczajowej nie wywołał ( byliśmy już wtedy po rewolucji seksualnej z lat 60. XX wieku), choć na pewno atmosfera skandalu mu towarzyszyła, bo został potępiony przez Kościół. Z perspektywy drugiej dekady XXI wieku tekst Różewicza można odbierać jako proroczy w bardzo emocjonalnej dyskusji wokół ideologii gender, jaka od kilku lat mocno dzieli Polaków.
 
Kiedy ponad 40 lat temu sztuka powstała, Tadeusza Różewicza oskarżono o perwersję i zboczenie, choć pisarz nie krył inspiracji autentycznymi utworami i losami pisarzy polskiego modernizmu: Narcyzy Żmichowskiej, Marii Komornickiej, Stanisława Przybyszewskiego oraz dramatem „W małym dworku” Witkacego.
 
W spektaklu wyreżyserowanym przez Olega Żiugżda akcja dzieje się w dworku szlacheckim, gdzie dwie młode panienki, Biankę i Paulinę dręczą problemy związane z dojrzewaniem i wchodzeniem w dorosłe życie.
 
Bianka, delikatna, wrażliwa dziewczyna przerażona jest perspektywą szykowanego jej przez rodzinę małżeństwa z Beniaminem, młodzieńcem niedojrzałym i obojętnym jej uczuciowo. Przeraża ją rola przypisana kobiecie od wieków przez obyczaj: „posłusznej żony zawsze w ciąży". Przykład matki z odrazą opowiadającej o nienasyconych żądzach swego jurnego męża utwierdza ją w obawach. Paulina bardziej obeznana z tajemnicami płci, z ironią przyjmuje miłosne zaloty ze strony dziadka, który nawet na starość nie potrafi powściągnąć kłębiących się w nim żądzy. Po cichu dziewczyna wzdycha jednak do Beniamina, zazdrosna, że nie jej został przeznaczony. W tym gronie jest jeszcze przedwcześnie owdowiała ciotka, której mąż powstaniec zostawiał młodą żonę w erotycznym niespełnieniu, a która nie ma żadnych zahamowań, by uwodzić młodego Beniamina.
 
Główni bohaterowie mają twarze lalek, a scenografia do złudzenia przypomina polski, sielski dworek z końca XIX wieku. W spektaklu nie brakuje nawiązań do polskiej historii i literatury, jest m.in. parodia sceny grzybobrania z „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, a gdy ze sceny płynie „Boże, coś Polskę”, polska pieśń religijna, śpiewana w przełomowych i najważniejszych momentach dla Polski, tu przy okazji Bianki przerażonej seksualnymi relacjami kobiety z mężczyzną, już wiadomo, że błaha scena, mogła się taką jedynie zdawać.
 
Wspomniana ideologia gender nasuwa się przy „Białym małżeństwie” w nawiązaniu do ostatniej sceny spektaklu, która może sugerować, że Bianka ma cechy osoby androgenicznej, zagubionej w świecie oczekiwań wobec jej osoby. Czy w XXI wieku, w epoce coming-outów, to może szokować? Nie wiem, ale raczej nie.
 
Czy  „Białe małżeństwo" coś więcej mówi o kondycji erotycznej Polaków? Chyba nie. Na pewno jest to jednak spektakl, gdzie wszystkie postaci mają jakiś problem z ciałem. Matka, bo jej temperament nie jest w stanie sprostać seksualnym potrzebom męża, którego nie kocha. Rozerotyzowana ciotka, która marzy o ciągle nowych kochankach, ale skrępowana jest obyczajowością. W końcu dziadek i ojciec, którzy nieustannie uganiają się za kobietami, z tą różnicą, że dziadek czas swojej męskiej świetności ma za sobą, więc przekupuje Paulinkę, by ta dawała mu części garderoby zdejmowanej z siebie, a ojciec nieustannie zdradza matkę z każdą kobietę, która znajdzie się na jego drodze. Maska byka na jego twarzy w spektaklu jest szalenie dosłowna, podobnie jak scena dziadka z dzierlatkami, która może nasunąć skojarzenie z  Hugh Hefnerem w otoczeniu króliczków Playboya. 
 
Bianka nie do końca akceptuje swoją seksualność, a Beniamin, nie może się odnaleźć między obietnicami białej miłości do żony, a budzącymi się w nim namiętnościami. 
 
Bardzo dobra rola Marty Bury grającej Biankę oraz scenografia autorstwa Krzysztofa Palucha. Spektakl niezwykle atrakcyjny wizualnie, w którym parodii i prowokacji nie brakuje i dobrze, bo o śmiertelnie poważnych rzeczach niekoniecznie trzeba mówić śmiertelnie poważnie.
 
„Białe małżeństwo”
 
Autor: Tadeusz Różewicz
Reżyseria: Oleg Żiugżda
Scenografia: Krzysztof Paluch
Muzyka: Paweł Kondrusewicz
Choreografia: Marta Bury
 
Obsada:
 
Marta Bury 
Kamila Korolko
Ewa Mrówczyńska
Kamila Olszewska
Małgorzata Szczyrek
Natalia Zduń
Kamil Dobrowolski
Henryk Hryniewicki
Tomasz Kuliberda
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy