Była gwiazdą, legendą, jej piosenkę „Miłość Ci wszystko wybaczy” przed wojną znali wszyscy, ba, do dziś jest wielkim przebojem. Jej życie było niczym spełniona bajka o kopciuszku – oto dziewczyna z biednego, proletariackiego domu wychodzi za mąż za księcia – hrabiego Michała Tyszkiewicza, a jakby tego było mało, zostaje uwielbianą pieśniarką. Hanka Ordonówna była i jest fenomenem, a jej historię opowiada właśnie rzeszowski Teatr Bo Tak. W sobotę na scenie Wojewódzkiego Domu Kultury odbyła się premiera "Ordonka – jeśli kochasz mnie…" ze wspaniałą Mariolą Łabno-Flaumenhaft w roli tytułowej diwy i wsłuchanym w jej śpiew Robertem Żurkiem vel Michałem Tyszkiewiczem. Scenariusz napisała Milena Tejkowska, piękne aranżacje przygotował Maciej Łukaszewicz, który zasiadł też przy fortepianie.
Kochała, zdradzała, czarowała, ale inaczej nie potrafiła. Marzyła o miłości, atencji, zachwycie w oczach innych i do końca o to zabiegała. Gdy śpiewała: „Gdy pokochasz tak mocno jak ja. Tak tkliwie żarliwie tak wiesz. Do ostatka do szału do dna. To zdradzaj mnie wtedy i grzesz”. Michał Tyszkiewicz pokochał ją właśnie tak tkliwie i nigdy nie opuścił. Ordonka zdradzała i grzeszyła, ale Michał na zawsze pozostał najważniejszy. Była mu bezgranicznie oddana, choć niekoniecznie wierna, a miłość? Dla niej to był szał, nienasycenie. Nie przez przypadek, po pierwszej nieszczęśliwej miłości, strzeliła sobie w skroń, na szczęście, mało celnie. Do końca życia pozostała jej szrama – tę skrywała pod fantazyjnymi nakryciami głowy, ale z miłosnej egzaltacji nie wyleczyła się nigdy. Zachwyt w oczach innych mężczyzn był jej niezbędny do życia, tak samo jak scena, z której nie zrezygnowała nawet dla tytułu hrabiny Tyszkiewiczowej.
Fot. Tadeusz Poźniak
Artystka nie miała wielkiego głosu, było wiele piosenkarek, które śpiewały znacznie lepiej od niej. Ale to Hanka Ordonówna nauczyła się do perfekcji operować głosem, śpiewała bez mikrofonu – mówiła, szeptała, wybuchała głośnym śmiechem. To wszystko na przedwojennych scenach robiło wielkie wrażenie. Fryderyk Jarosy nauczył ją, że ciężką pracą słabości można przekuć w atuty. Zmysłowym, wibrującym głosem uwodziła publiczność, a jej śpiew można by dziś porównać do znakomitych interpretacji piosenki aktorskiej.
Tym większy zachwyt wzbudza Mariola Łabno-Flaumenhaft, która przepięknie interpretuje pieśni z nieśmiertelnego repertuaru Ordonki do słów chociażby Juliana Tuwima, Mariana Hemara czy Henryka Warsa: „Na pierwszy znak”, „Szczęście raz się uśmiecha”, Uliczka w Barcelonie”, Jeśli kochasz mnie”, czy „Piosenka o zagubionym sercu”. Każda pieśń jest kadrem z życia artystki, które wspomina Michał Tyszkiewicz. Dzięki temu oglądamy na scenie Hankę – młodziutką szansonistkę, uwielbianą diwę, pożądaną artystkę, zakochaną żonę Michała, pieśniarkę uwięzioną w łagrze, opiekunkę polskich sierot na Wschodzie, w końcu śmiertelnie chorą kobietę. Trzeba wielkiej charyzmy i scenicznego kunsztu, by zmierzyć się z postacią Hanki Ordonki, tak ekscentryczną i zachwycającą, a jednocześnie magnetyczną, bo ciągle żyjącą w powszechnej wyobraźni, choć mija siedem dekad od jej śmierci. Dla Marioli Łabno-Flaumenhaft to idealna bohaterka – już w Marlenie Dietrich na deskach Teatru im. Wandy Siemaszkowej udowodniła, że czuje i rozumie wielkie diwy. W Hance Ordonównie tylko potwierdziła, jak bliskie są jej charyzmatyczne artystki obdarzone wspaniałym głosem. Piękna rzeszowska aktorka umie zrobić zachwycający użytek ze swoich świetnych warunków fizycznych i nie gorszych wokalnych.
Tym większe brawa dla Roberta Żurka, który tak czule i dyskretnie partneruje jej na scenie, której gwiazdą jest Ordonka, a Michał Tyszkiewicz od pierwszych do ostatnich minut spektaklu patrzy na nią z zachwytem, niekiedy przerywanym boleściwym, pełnym tęsknoty i zazdrości spojrzeniem. A gdy w ostatniej scenie śpiewa: „Miłość Ci wszystko wybaczy….” widownia jest autentycznie wzruszona.
To nie był oczywisty związek. Ordonka nazywała męża „Misiaczkiem”. Podobno się z nim nudziła, do tego z natury była kochliwa. Już po ślubie romansowała m.in. ze słynnym aktorem Juliuszem Osterwą, starszym od niej o 20 lat. Po zerwaniu wysłał jej listy miłosne hrabiemu Tyszkiewiczowi. Miała romans z Igo Symem, z którym zagrali razem w głośnym filmie „Szpieg w masce". To z niego pochodzi słynna piosenka „Miłość Ci wszystko wybaczy". Kilka lat później Sym doniósł na nią do gestapo i przez niego trafiła na Pawiak. Był jeszcze Jan Strzembosz, oficer na statku „Batory”, którym popłynęła w 1939 roku na tournee po USA. Mąż wybaczał jej i… cierpiał.
Fot. Tadeusz Poźniak
W spektaklu czar przedwojennych kabaretów znakomicie podkreślają kostiumy, pełne cekinów, piór, pięknych etoli i biżuterii, by w ostatnich scenach ustąpić miejsca zgrzebnej sukni, najlepiej oddającej klimat tułaczej wędrówki z ostatnich lat życia Ordonki.
Wojna zabiera jej świat, w którym żyła dostatnio i szczęśliwie. Po tym, jak nie zgodziła się przyjąć obywatelstwa ZSRR, trafia do łagru w Uzbekistanie. Pracowała w kamieniołomach i przy budowie drogi. Po podpisaniu paktu Sikorski-Majski, na mocy którego objęto amnestią polskich więźniów, trafia do Taszkientu. Tam organizuje konwój dla 200 dzieci, z którymi dociera do Indii, do Bombaju. Coraz częściej kaszle, pluje krwią, w lepszych chwilach daje jeszcze koncerty dla polskich żołnierzy w Jerozolimie, ale gruźlica postępuje. Umiera w 1950 roku w Bejrucie. Nie na gruźlicę, a na tyfus, którym zaraziła się od męża…
Hanka Ordonówna, wielka gwiazda, niezwykła kobieta, która żyła jak w bajce, ale gdy w czasie wojny trzeba było nieść pomoc słabszym, okazała się wielkim człowiekiem! To wszystko i jeszcze piękną muzykę Macieja Łukaszewicza znajdziecie w spektaklu "Ordonka – jeśli kochasz mnie…"w Teatrze Bo Tak w Wojewódzkim Domu Kultury. Kolejne przedstawienia 19, 26 i 27 lutego.