Reklama

Kultura

Leszek Możdżer o muzyce, Polsce i … awangardowej modzie

Z Leszkiem Możdżerem, pianistą i kompozytorem, rozmawia Elżbieta Lewicka
Dodano: 02.05.2014
12144_IMG_7157-1-1
Share
Udostępnij
Leszek Możdżer, rocznik 1971. Absolwent gdańskiej Akademii Muzycznej, pianista, kompozytor, twórca muzyki filmowej i teatralnej, aranżer, producent, dyrektor artystyczny festiwalu Enter Music w Poznaniu. Wielokrotny zwycięzca ankiet magazynu Jazz Forum w kategoriach najlepszy Pianista i Muzyk Roku.  Zdobywca niezliczonej ilości statuetek i nagród muzycznych (m.in. Fryderyki) i pozamuzycznych (m.in. Wiktory, Paszport Polityki). W 2013 odznaczony Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski. Jako pierwszy polski muzyk dostąpił zaszczytu bycia przewodniczącym jury międzynarodowego konkursu pianistycznego Montreaux Jazz Piano Competition (2012) pod patronatem samego Quincy Jonesa.    
 
Europejski magazyn jazzowy Jazz Forum ogłosił w styczniu 2014 wyniki corocznej ankiety JAZZ TOP, którą bezapelacyjnie wygrał Leszek Możdżer. Artysta zajął pierwsze miejsca aż w czterech  kategoriach: Album Roku (płyta „Polska"), Kompozytor, Fortepian i Muzyk Roku 2013.
Swoją pierwszą płytę jazzową nagrał w 20. urodziny. Jego dyskografia obejmuje ponad 100 albumów, w tym ponad połowę autorskich- jazzowych i z muzyką teatralną i filmową. Pierwsza płyta tria Możdżer/ Fresco/ Danielsson „The Time” otrzymała status platynowej, co stało się ewenementem nie tylko na polskim rynku muzycznym. Jako dziecko postanowił, że będzie znanym i cenionym artystą. Uważa, że talent nie jest najważniejszym elementem sukcesu, lecz upór i ciężka praca – w jego przypadku liczona jednostką czasu o nazwie „dupogodziny”, których niezliczoną ilość wysiedział przy fortepianie.
 
Z Leszkiem Możdżerem, pianistą i kompozytorem, rozmawia Elżbieta Lewicka
 
Elżbieta Lewicka: Czy pamiętasz moment, kiedy po raz pierwszy dotknąłeś klawiszy fortepianu?
 
Leszek Możdżer: Taaak- wyobrażam sobie, że musiałem wtedy wyciągnąć wysoko do góry obie ręce, bo miałem około trzech lat.
 
Od kiedy zacząłeś ćwiczyć na instrumencie? Czy to były spontaniczne, dziecięce  „wykony”, czy planowa edukacja?
 
Nie było lekko, ponieważ lekcje nauki gry na fortepianie pobierałem od piątego roku życia. To były prywatne lekcje u pani Zofii Pietras w Sopocie – bardzo niebezpiecznej pani profesor.
 
Biła po dziecinnych rączkach?
 
Nie musiała! Wystarczyło, że spojrzała, lub coś tak powiedziała, że ciarki przechodziły po plecach. Ale ja miałem z nią dobry kontakt, ponieważ pani Zofia była osobą bardzo empatyczną, współczującą.

Tato kazał chodzić na te lekcje. To wszystko wina taty?
 
Taty z mamą. Właściwie nikt się mnie nigdy nie zapytał, a ja też specjalnie nie oponowałem, kiedy się okazało, że jestem zapisany na lekcje fortepianu. Postanowiłem, że będę sławnym artystą i dość szybko zacząłem widzieć swoje miejsce na scenie. 
 
W dodatku postanowiłeś, że będziesz najlepszy!
 
No tak, staram się jak mogę…
 
Chyba nie możesz narzekać, bo pasmo Twoich sukcesów trwa nieustannie od początku lat 90. ubiegłego wieku…
 
Hm… zauważam, że recenzenci są wobec mnie coraz bardziej agresywni, więc chyba rzeczywiście nadszedł ten czas sukcesu ( śmiech)
 
Jak to agresywni, co piszą?
 
Piszą, że jestem komercyjny.
 
???
 
W Polsce jeśli ktoś sprzedaje duże ilości płyt, a nie jest gwiazdą pop, to też jest komercyjny. Jeśli płyty z muzyką jazzową kupuje kilkadziesiąt tysięcy osób, to zdaniem niektórych krytyków jest to sztuka komercyjna i bardzo zła. Muzyka niekomercyjna zdaniem tych recenzentów to taka, której słuchał recenzent i może jeszcze kilka osób w piwnicy jego domu.
 
A może opinia o Tobie, jako artyście komercyjnym wzięła się stąd, że nosiłeś kolorowe oprawki okularów, awangardowe fryzury i marynarki, jednym słowem robiłeś to, co gwiazdy muzyki komercyjnej, czyli zwracałeś na siebie uwagę.
 
Rzeczywiście, wykonałem tę całą pracę…wdzięczyłem się do dziennikarzy, brałem udział w sesjach fotograficznych, tracąc masę energii.. a przecież nie o to chodzi… no, ale jakoś tak wyszło i może też dzięki temu teraz udzielam wywiadu. (śmiech)
 
W Twojej spektakularnej karierze pianistycznej miałeś spotkanie artystyczne z Adamem Makowiczem. Graliście koncerty na dwa fortepiany w Ameryce i Europie, spędziliście razem mnóstwo czasu, w podróżach, hotelach. Czy była jakaś nauka z tego muzycznego epizodu, czy tylko i wyłącznie realizacja planów artystycznych?
 
Ja bardzo chciałem wejść w głęboką interakcję z Adamem, ale on jest z innej, muzycznej bajki, więc nie do końca mi się to udało, poza tym dzieli nas duża różnica wieku. Ale bardzo mnie cieszyły takie sytuacje, kiedy Adam podczas wspólnie spędzanego przez nas czasu się zmieniał. Cenię ten kontakt, bardzo dużo się nauczyłem, co jeszcze należałoby zrobić na klawiaturze, oraz czego absolutnie nie powinienem robić. Wiele rzeczy, które robi Adam Makowicz mi imponuje, z wieloma się nie zgadzam i to jest chyba w tym wszystkim najfajniejsze. A może stanie się tak, że kiedy ja się zestarzeję, przyznam Adamowi stuprocentowa rację w kwestiach artystycznych, które dziś uważam za sporne.
 
Kolejnym Twoim konkretnym doświadczeniem była praca dla Jana A.P. Kaczmarka, który zaprosił Cię do nagrania ścieżki fortepianu do słynnego później filmu Finding Neverland. Jan otrzymał Oskara za muzykę, a ty nagle znalazłeś się w miejscu, o którym inni, doświadczeni i zasłużeni artyści bezskutecznie marzą całymi latami.
 
Tak… ta mityczna Ameryka, nadmuchana mydlana bajka. Oczywiście na początku ten świat był dla mnie bardzo fascynujący. Dziś mam zupełnie inne refleksje na temat kina w ogóle. Uważam, że kreowanie, tworzenie obrazów, bytów, jest niepotrzebne, ponieważ nasze życie przynosi ich tak wiele, że już więcej nie potrzeba – zwłaszcza wirtualnych. Przecież skupić się i odkryć piękno możemy w zwykłym jedzeniu jabłka. No, ale my nawet nie umiemy jeść, jak należy, nie mówiąc już o podstawowej czynności naszego organizmu, czyli oddychaniu. Współczesny człowiek nie potrafi nawet prawidłowo oddychać! Tworzenie sztucznej rzeczywistości, na przykład poprzez kino jest odwróceniem uwagi człowieka od samego siebie. Brak nam higieny umysłowej. Spędzanie czasu przed telewizorem, czy komputerem pogłębia ten stan. Ja w pewnym momencie zacząłem się przebudzać, polecam Państwu wyłączenie telewizora.
 
Wróćmy jednak do czasów, kiedy mieszkałeś w gdańskim Domu Aktora.
 
Hm… nie powodziło mi się wtedy zbyt dobrze.  (śmiech). Komponowałem wtedy w swoim sfatygowanym sweterku muzykę do spektaklu „Sen nocy letniej”. Pewnego dnia pod Dom Aktora podjechała limuzyna, zabrała mnie na lotnisko, skąd bussines klasą odleciałem do Hollywood. W jednym z najnowocześniejszych studiów Los Angeles nagrałem swoje partie fortepianu, znów limuzyna zawiozła mnie na lotnisko, skąd pierwszą klasą wróciłem do swojego brudnego, ale ukochanego Domu Aktora. Kiedy odpocząłem, zacząłem się zastanawiać, co to w ogóle było. Niebawem okazało się, że potrzebne są jeszcze tzw. dogrywki, więc sytuacja z limuzyną się powtórzyła..
 
Nie żal, że to był tylko epizod?
 
Nie, skąd! Hollywood to wielka machina produkująca złudzenia, a ja wolę rzeczywistość. Ale te wyjazdy były oczywiście bardzo edukacyjne, ponieważ zobaczyłem pracę przy filmie. Nikt w Polsce chyba sobie nie wyobraża, jakie ilości ludzi realizują wielkie, amerykańskie produkcje kinowe i nagrania muzyki do nich. W Polsce przy nagrywaniu muzyki do filmu jest realizator dźwięku, kompozytor i może asystent, a tam pracuje kilkanaście osób! Jest osobny pan od robienia notatek ołówkiem, inny od włączania kursora w komputerze, od włączania mikrofonów, od puszczania taśmy, są reżyserzy dźwięku i całe grono ich asystentów. To niewiarygodne, ale prawdziwe. Widząc to wszystko, zrozumiałem potęgę amerykańskiego przemysłu filmowego. Słynna wytwórnia 20th Century Fox to tak naprawdę nie kompleks studiów nagraniowych, ale całe miasto z nowoczesną infrastrukturą i wielkimi pieniędzmi, o których zdobywanie trudzą się tam wszyscy. Są pod olbrzymia presja. To bardzo obciążające i ja na pewno nie mógłbym tak żyć.
 
Chciałbyś wrócić jeszcze do Hollywood?
 
Szczerze mówiąc to nikt nie dzwoni (śmiech). A na poważnie, jednak wolę pracować przy mniejszych produkcjach, bo tak naprawdę w Hollywood wszystko jest zrobione z trocin i dykty. A ja lubię rzeczywistość, która jest energią, nie materią.
 
Zbigniew Preisner, silna indywidualność, król życia. Czy w jakiś sposób skorzystałeś będąc przez pewien czas jego „nadwornym” pianistą?
 
Zbyszek to człowiek trudny, okazujący swoje emocje często gwałtownie i bezpardonowo. Potrafi obrazić ludzi i dla niego Hollywood, czy inne miejsce nie ma żadnego znaczenia, kiedy pojawiają się emocje. Ale to jest człowiek mający ogromną moc generowania wartościowych i ważnych, nie tylko artystycznie wydarzeń. Moje pierwsze nagranie studyjne odbyło się właśnie ze Zbigniewem Preisnerem. Nauczyłem się od niego bardzo wiele. To była muzyka do filmu „Damage” z Jeremim Ironsem i Juliette Binoche. Od tamtego czasu zrobiliśmy kilkanaście produkcji. Nauczyłem się od niego bardzo wiele, nie tylko rzemiosła artystycznego, ale też jak gotować spaghetti, jak oświetlić dom, jak dbać o własne finanse i negocjować kontrakty. Myślę, że dyplom czeladnika z podpisem Zbigniew Preisnera mam zdany.
 
Jesienią 2013 wystąpiłeś w programie K. Wojewódzkiego. Po co Ci taki występ?
 
Zrobiłem to z czystego wyrachowania, ponieważ chciałem pokazać nową płytę tria Możdżer/ Fresco/ Danielsson.
 
Jesteś odporny na krytykę?
 
Niezbyt. Zdawałem sobie oczywiście sprawę, że wystąpienie u Kuby wywołuje u widzów różne emocje. Trzeba uważać, ponieważ zła opinia „puszczona w eter” ciągnie się za człowiekiem latami. Ale ja miałem cel nadrzędny: płytę „Polska”.
 
Dlaczego tak ją zatytułowałeś?
 
Ponieważ mam potrzebę myślenia i mówienia o moim kraju – Polsce. Przyznasz, że na tej całej transformacji Polacy nie bardzo skorzystali. Wszyscy pewnie czujemy się jakoś skrzywdzeni, czy oszukani. Uważam, że mimo wszystko Polskę musimy zrobić sobie sami, bo politycy na pewno nam tego już nie zrobią. Tytułowy utwór jest bardzo pogodny, optymistyczny, słoneczny, jasny – tak też widzę tę moją Polskę, kiedy biorę rower i jadę i patrzę, że w pięknym miejscu na świecie żyjemy. To jest wielka szansa dla nas. Płytę „Polska” kończy „Are You Expierienced?” A my Polacy jesteśmy doświadczeni, więc wyciągajmy wnioski i bierzmy sprawy w swoje ręce! Róbmy Polskę sami.
 
„Polska” jako pierwsza polska płyta jazzowa jest dystrybuowana na cały świat!
 
No właśnie. I tu pokazałem, że jakiś tam polski muzyk wychowany w bloku, na gdańskiej Żabiance może to, co zrobił pokazać na całym świecie. Bo, moim zdaniem chodzi o to, abyśmy jako Polacy stawali się częścią świata  poprzez swoje bycie w nim, a nie narzekanie i siedzenie z założonymi rękami.
 
Co dla Ciebie, oprócz tworzenia i prezentowania muzyki oczywiście, ma sens?
 
Ugruntowane przez pokolenia przeświadczenie, że jesteśmy zbudowani z mięsa i kości prowadzi do często kolosalnego cierpienia i życia w strachu. Dopiero uwolnienie się od tego przekonania, że nie j e s t e ś m y  ciałem, tylko  m a m y  ciało, zupełnie zmienia optykę i powoduje, że nasze życie zaczyna mieć sens. Pracuję nad rozszerzaniem własnej świadomości, aby osiągnąć lepszy kontakt z samym sobą, skupiać myśli.
 
Dieta ma wpływ na lepsze myślenie?
 
Często jemy, ponieważ pojawia się emocja, z którą nie wiemy, co zrobić, albo jesteśmy uzależnieni  cukru, albo od złych wspomnień, albo od sytuacji, kiedy wszyscy jedzą i nam nie wypada zrobić inaczej. Tak naprawdę jest mnóstwo sytuacji powodujących nasze bezmyślne wkładanie pożywienia do ust.
 
Jesz mięso?
 
Nie! Ponieważ nie chcę być częścią systemu obozów koncentracyjnych dla zwierząt, w których poprzez ich cierpienie generuje się cała masa złej energii i tę energię oczywiście przyswajają miliony ludzi na całym świecie. Nie popieram tego. Naprawdę potrzebujemy niewiele jedzenia, aby żyć, a większość energii można pobierać z kosmosu, ale to potrafią tylko ludzie będący na najwyższym poziomie rozwoju samoświadomości. Ja dopiero zacząłem nad tym pracować.
 
Nad czym jeszcze pracujesz?
 
Cały czas gramy koncerty związane z naszym ostatnim wydawnictwem, czyli albumem „Polska”. Płyta ma bardzo dobre recenzje w Niemczech i Anglii (szczerze mówiąc nie śledzę tego szczegółowo). Zagramy też na międzynarodowym festiwalu filmowym ZOOM- ZBLIŻENIA w Zielonej Górze. To są najbliższe plany.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy