Reklama

Kultura

Byk, Maczuga i inni – rzecz o międzywojennych bandytach Podkarpacia

Alina Bosak
Dodano: 18.03.2021
52901_jakubowski
Share
Udostępnij
Bandyci Byk i Maczuga skutecznie uciekali z więzienia na Zamku w Rzeszowie, by mordować i grabić. Banda Mitkowskiego stoczyła pod Cergową bitwę z 60 policjantami, a jeden z najgroźniejszych polskich przestępców międzywojennych – Nikifor Maruszeczko – pochodził spod Jarosławia. O sławnych przestępcach, którzy w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku grasowali na ziemiach dzisiejszego Podkarpacia opowiada w książce „Byk, Maczuga i inni…” Szymon Jakubowski. Reporterska historia trafiła już do księgarń. W piątek, 26 marca, można zdobyć autograf.
 
– Znałem sporo kryminalnych historii sprzed wieku, ale dopiero praca nad książką uświadomił mi jak ogromna była skala przestępczości w okresie międzywojennym. Bandytyzm wywołany został I wojną światową – nastąpiła demoralizacja, obycie z przemocą i śmiercią, a dostęp do broni stał się łatwiejszy. W schyłkowym okresie monarchii austro-węgierskiej pojawiła się fala dezercji z wojska cesarskiego, a kryjówką uciekinierów stały się m.in. rozległe lasy ordynacji Potockich z Łańcuta. Wśród tysięcy hektarów lasów wałęsały się setki dezerterów, którzy grabili innych, aby przeżyć – zdobyć jedzenie i ubranie – opisuje Szymon Jakubowski, dziennikarz, regionalista, publicysta historyczny, twórca portalu podkarpackahistoria.pl, zaś od 2014 roku wydawca popularnego dwumiesięcznika „Podkarpacka Historia”. 
 
Z czasem te pierwsze grupki bandziorów wyłapywano, niektórym z ich szeregów udawało się zacząć uczciwe życie, a jeszcze inni tworzyli przestępcze bandy, które dorobiły się własnych legend. – Taką obrosła m.in. spółka: Franciszek Kosior o pseudonimie „Panicz” oraz Marcin Panek. Także banda Mitkowskiego, czy Adam Płaza zwany Janosikiem ziemi łańcuckiej. Ten ostatni wcześniej pracował jako komendant posterunku żandarmerii w Leżajsku. Został zwolniony i poszedł dalej drogą przestępcy – mówi Szymon Jakubowski. 
 
Od schyłku wojny napaści, rabunki i morderstwa były na porządku dziennym. Z tymi przestępcami nie dawały sobie rady ani raczkujące siły policyjne, przede wszystkim tworząca się wtedy żandarmeria, ani wojsko. Były przypadki, że aresztowanych dezerterów odbijały grupy ich kolegów, dochodziło do oblężeń posterunków. Skalę przemocy pokazują ówczesne statystyki. W latach 1918-1934 w samym powiecie tarnobrzeskim zanotowano 107 zabójstw. Tyle w ciągu zaledwie 15 lat. Tymczasem w ostatnim okresie Autonomii Galicyjskiej, czyli od 1867 do 1917 roku, a więc przez 50 lat, w tym samym powiecie zanotowano jedno zabójstwo. 
 
– Ginęło także wielu policjantów – dodaje autor książki. – Na obecnym Podkarpaciu tylko w latach 1918-1925 zginęło ich osiemnastu. 

Spośród wielu grasujących w międzywojniu bandytów na karty książki trafiły historie najbarwniejszych postaci. W pierwszym, bardziej ogólnym rozdziale, pada wiele nazwisk i miejsc, w których budziły postrach, ale bywało, że i zarazem podziw. W kolejnych rozdziałach szczególnie sławnym bandytom autor przygląda się bliżej. – Do sław należał wspomniany już Adam Płaza, zwany Janosikiem spod Łańcuta, a i spod Leżajska, bo tam też działał. To przykład bandyty, którego społeczeństwo nie potępiało, ale podziwiało i nawet udzielało wsparcia. Miało z niego bowiem korzyści. Adam Płaza słynął z tego, że na targu w Leżajsku „sypał kasą” wśród biedoty, dziewczynom rozdawał suknie i błyskotki. Był uwielbiany i chroniony przez społeczność. Schwytano go wielokrotnie, ale za każdym razem uciekał. Po ostatniej ucieczce z posterunku policji w Leżajsku, w 1920 roku, ślad po nim zaginął. Plotkowano, że na front poszedł i zginął, albo że wyjechał do Ameryki – relacjonuje redaktor „Podkarpackiej Historii”.
 
Ciekawa jest także historia braci Maczugów, pochodzących z wielodzietnej rodziny. Michał – który po matce nosił nazwisko Mularski – był członkiem słynnej w połowie lat 20. bandy Karola Mitkowskiego, grasującej na dzisiejszym Podkarpaciu. Należał do niej jeszcze jeden z Maczugów. Trzej z tej bandy – Mitkowski, Mucha i Mularski – zasłynęli próbą przedostania się do Czechosłowacji w 1925 roku, która zakończyła się wręcz bitwą z policją, w Nowej Wsi, u stóp góry Cergowej. Bandytów osaczyło około 60 policjantów, strzelanina trwała cały dzień. Zginął Mitkowski, Mucha, a złapany Mularski został skazany na karę śmierci i rozstrzelany. – Do 1926 roku kary śmierci zasądzone w sądach doraźnych wykonywano właśnie przez rozstrzelanie – wyjaśnia Szymon Jakubowski. 
 
W chwili kiedy Mularski umierał od kuli, jego młodszy brat Władysław Maczuga miał 13 lat. W latach 30. miał przebić bandycką sławą swojego brata i jego też nazwisko znalazło się w tytule książki o bandytach. – Władysław Maczuga w 1933 roku trafił za kraty za udział w morderstwie ks. Chmurowicza, proboszcza w podrzeszowskiej Przybyszówce. W więzieniu spotkał Antoniego Byka, którego podejrzewano o trzy morderstwa w Trzcianie. Uciekli razem i zaczęli grasować w okolicy. Przez rok wyczynami tej grupy żyła cała Polska, a pościgi opisywał popularny w Polsce tygodnik „Tajny Detektyw” – przypomina Szymon Jakubowski. 

Policyjny fach był w międzywojniu wyjątkowo niewdzięczny. Głodowe pensje, brak społecznego szacunku i ciągłe ryzykowanie życia. – Kiedy w 1922 roku w potyczce z bandytami zginęło dwóch w policjantów, koledzy robili zrzutkę, aby pomóc choć trochę ich pozbawionym środków do życia rodzinom. Inny policjant w starciu z bandą Maczugi i Byka w Grzegorzówce został ranny i amputowano mu nogę, po czym popełnił samobójstwo – przypomina autor.  
 
Bandom udawało się unikać sprawiedliwości przez kilka lat. Szajka „Panicza” i Panka działała około pięciu lat. – Działaliby dłużej, gdyby w Łańcucie na Podzwierzyńcu nie napadli na emerytowanego wachmistrza żandarmerii austriackiej, który bronił się skutecznie – ranił „Panicza” w nogę i ten widząc, że nie zdoła uciec, popełniła samobójstwo. Koledzy zbiegli, ale nie wyciągnęli z kieszeni kompana dokumentów. Te zaś z kolei doprowadziły do nich policję. Wtedy się okazało, że banda przyjeżdżała na występy gościnne, a na co dzień wiodła spokojne życie w powiecie piotrkowskim – zdradza autor książki o bandytach. 
 
Przestępcze historie w książce Szymona Jakubowskiego dotyczą głównie dzisiejszego województwa podkarpackiego, ale w podtytule pojawia się również nazwa Małopolska – ponieważ w międzywojniu te tereny określano mianem Małopolski Środkowej albo Galicji.  – Ciekawe, że najbarwniejsi przestępcy grasowali w pasie dzisiejszej autostrady A4 – od Sędziszowa przez Rzeszów, po Łańcut, Przeworsk, Jarosław, Przemyśl – uśmiecha się autor książki. – Ale mam i opowieść o przestępcy, który zrobił karierę w całej Polsce, a nawet w Czechosłowacji i w Berlinie – Nikifor Maruszeczko, jeden z najgroźniejszych polskich przestępców międzywojennych, pochodził spod Jarosławia.
 
Książka „Byk, Maczuga i inni…” oparta została na kwerendzie starej prasy oraz akt policyjnych i sądowych. – Pomagało mi kilka osób, także policjantów, zajmujących się historią policji. Ale głównym źródłem są relacje dawnej prasy, w mniejszym stopniu akta sądowe. Kwerenda starej prasy nastręczała sporo trudności, ponieważ pojawiało się tam wiele pomyłek, które musiałem wyłapywać i weryfikować w różnych źródłach nazwiska, nazwy miejscowości itp. – mówi autor. 
 
Książka liczy 180 stron i jest bogato ilustrowana. Ukazała się nakładem wydawnictwa TRADYCJA sp. z o.o. i można już kupić w wielu księgarniach na Podkarpaciu, w tym w sieci księgarni Nova. Także przez Internet, na stronie podkarpackahistoria.pl. W piątek, 26 marca, Szymon Jakubowski zaprasza na dyżur autorski w księgarni „Epoka” przy ul. 3 Maja w Rzeszowie. Chętnie wpisze do książki autograf i porozmawia z osobami zainteresowanymi historiami podkarpackich bandytów. 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy