Reklama

Kraj

Wielkopolskie: jedna z osób poszkodowanych w wybuchu w Sędzińcu opuściła szpital

Szymon Kiepel, Marcin Chomiuk / PAP
Dodano: 20.04.2023
73419_20k1
Share
Udostępnij
Mężczyzna, który w środowym wybuchu gazu w bloku w Sędzińcu (pow. pilski, woj. wielkopolskie) odniósł najlżejsze obrażenia, opuścił już szpital – podał w czwartek na konferencji prasowej wojewoda wielkopolski Michał Zieliński. Przyczyny eksplozji bada prokuratura.

W środę przed godz. 20 w dwukondygnacyjnym bloku w miejscowości Sędziniec doszło do wybuchu gazu. W bloku mieszkały trzy rodziny. W momencie eksplozji w budynku przebywało 10 osób, w tym pięcioro dzieci. W wybuchu ranne zostały cztery dorosłe osoby. W wyniku eksplozji budynek uległ częściowemu zawaleniu. Strażacy zakończyli swoje działania na miejscu wybuchu w czwartek około godz. 1 w nocy.

W czwartek w Sędzińcu, w czasie popołudniowej konferencji podsumowującej działania ratownicze związane eksplozją, wojewoda wielkopolski Michał Zieliński poinformował, że w czasie wybuchu w budynku przebywało łącznie 10 osób: dwie rodziny – jedna z dwójką, a druga z trójką dzieci – oraz osoba samotna. Mówiąc o stanie poszkodowanych wojewoda wskazał, że najciężej ranna osoba z poparzeniami została zabrana przez śmigłowiec LPR do Bydgoszczy, jedna ranna osoba trafiła do szpitala w Złotowie, a dwie do lecznicy w Pile.

"Jedna osoba, która trafiła, ze stosunkowo najlżejszymi obrażeniami, do szpitala w Złotowie, już ten szpital opuściła. W szpitalach pozostają jeszcze trzy osoby" – zaznaczył. Dodał, że lekarze mają podjąć decyzję, czy stan najciężej rannego poszkodowanego pozwala na jego transport do szpitala w zachodniopomorskich Gryficach. Wskazał, że stan pacjentek przebywających w lecznicy w Pile jest ciężki.

Wojewoda zapewnił, że jest w kontakcie z lokalnymi władzami, "tak, ażeby w jak najlepszy sposób zabezpieczyć potrzeby osób poszkodowanych w wyniku wybuchu". Dodał, że podjęto już decyzję o wypłacie zasiłków pomocowych dla mieszkańców bloku. Podkreślił, że gmina Wysoka otrzyma z rezerwy ogólnej wojewody wsparcie finansowe na wypłatę, najpóźniej w piątek, rzeczonych zasiłków.

Komendant powiatowy PSP w Pile bryg. Jarosław Kołak opisał, że w nocnej akcji ratowniczej brało udział 25 zastępów straży pożarnej, czyli 76 strażaków. "Nasze działania w fazie wstępnej polegały przede wszystkim na działaniach typowo ratowniczych, udzielaniu pomocy medycznej. Następnie w wyniku wybuchu zaistniał pożar, który został przez nas ugaszony. Kolejna część działań to były działania poszukiwawcze" – powiedział.

Dodał, że na miejscu działała m.in. specjalistyczna grupa ratownicza z Poznania oraz dwa psy poszukiwawcze.

Pytany, czy ustalono już wstępne przyczyny eksplozji powiedział, że "z dużą dozą prawdopodobieństwa mieliśmy do czynienia z wybuchem gazu". Nie chciał się wypowiadać, czy doszło do wybuchu butli gazowej, czy też eksplozję spowodowała np. awaria instalacji gazowej; zaznaczył, że w tej sprawie prowadzone są działania wyjaśniające. Z kolei wojewoda wielkopolski Michał Zieliński mówiąc o badaniu przyczyn eksplozji przyznał, że "pierwsze informacje były o butli, ale one raczej się nie potwierdzają".

Sierż. Magdalena Mróz z pilskiej policji powiedziała w czwartek dziennikarzom, że przyczyny wybuchu w bloku bada Prokuratura Rejonowa w Chodzieży, której postępowanie jest prowadzone pod kątem przepisów dotyczących spowodowania eksplozji zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach.

"Policjanci i prokuratorzy prowadzą czynności mające na celu wyjaśnienie szczegółów tego zdarzenia" – zaznaczyła. Dopytywana o to, czy już wiadomo, czy w budynku eksplodowała butla gazowa, czy doszło do awarii instalacji podkreśliła, że "policjanci potwierdzili, że doszło do wybuchu gazu, natomiast przyczyna tego zdarzenia nie jest jeszcze ustalona".

Magdalena Lewenda z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowalnego w Pile powiedziała, że uszkodzony w wyniku wybuchu budynek nie nadaje się do zamieszkania i jeszcze w nocy ze środy na czwartek zdecydowano o wyłączeniu go z użytkowania. Dodała, że prowadzone pod nadzorem prokuratora działania na miejscu wybuchu, ze względu na zagrożenie stwarzane przez gruzowisko, odbywają się tylko przy użyciu sprzętu ciężkiego.

Dodała, że została wszczęta procedura w sprawie katastrofy budowlanej. "Została powołana komisja, która ma ustalić przyczyny tej katastrofy" – powiedziała.

Pytana przyznała, że zniszczony budynek był podłączony do miejskiej sieci gazowej. Zastrzegła, że komisja zbada czy instalacja gazowa w bloku była odpowiednio kontrolowana i utrzymywana w należytym stanie technicznym.

Sekretarz Miasta i Gminy Wysoka Anna Chuchla zapewniła, że samorząd wszczął procedury pomocowe dla poszkodowanych w wybuchu. "Zostały przyznane celowe zasiłki dla poszkodowanych. Ponadto są poszukiwane i szykowane lokale zastępcze dla poszkodowanych. Są to po części lokale w zasobach gminnych, mamy też prepozycje od osób prywatnych, które chcą wesprzeć te rodziny użyczając swoje lokale" – powiedziała.

Dopytywana o to, kiedy poszkodowani będą mogli skorzystać z lokali zastępczych zaznaczyła, że na razie te osoby są pod opieką swoich rodzin, a przygotowywane dla nich mieszkania mogą być udostępnione w piątek. Dodała, że zasiłki celowe dla rodzin wynoszą około 5 tys. zł.

Jedna z lokatorek mieszkających w bloku sąsiadujący z budynkiem, w którym doszło do eksplozji, w rozmowie z dziennikarzami powiedziała, że dorośli mieszkańcy pierwszego piętra bloku "wylecieli przez okno". "Mój mąż z sąsiadem wziął długą drabinę i ratował dzieci z tego pierwszego piętra. Dzieci po drabinie zniósł, bo one stały przy stropie w kuchni. Z drugiej strony (budynku) sąsiad też wyleciał przez okno i helikopter go wziął do Bydgoszczy, jest poparzony" – opisała.

Dodała, że jej córka opatrywała głowę jednej z poszkodowanych. "Dzieci tutaj przyszły całe i zdrowe, córka je wykąpała, ale siostra taty dzieci przyjechała i je zabrała" – wskazała. "Trzeba im pomóc, dachu nad głową nie mają (…) życie trzeba zacząć od nowa, cały dorobek po prostu im spłonął" – dodała.

Inna z mieszkanek sąsiedniego bloku opisała, że moment eksplozji przypominał jej wybuch bomby. "Byłam w domu i usłyszałam wybuch. Mąż też był. Wybiegliśmy z naszego domu i tamtego bloku już nie było, tylko usłyszeliśmy krzyk dzieci i wtedy mąż z sąsiadem (wziął) drabinę i dzieci ściągali z góry" – mówiła.


Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy