Trzeba było przedwojennej wizji Eugeniusza Kwiatkowskiego, wicepremiera i ministra skarbu, by z zapyziałego, galicyjskiego miasteczka uczynić miasto przemysłowe w ramach Centralnego Okręgu Przemysłowego. 75 lat temu tak się stało w Mielcu, gdzie powstały Polskie Zakłady Lotnicze jako Zakład Nr 2 Państwowych Zakładów Lotniczych. Przypomniała o tym Julita Maciejewicz-Ryś, wnuczka Eugeniusza Kwiatkowskiego, która 11 czerwca wspólnie z kilkuset innymi osobami świętowała 75-lat przemysłu lotniczego w Mielcu.
Mówisz Mielec – myślisz PZL Mielec i trudno żeby było inaczej. Tutaj wyprodukowano ponad 15 tys. samolotów, najwięcej, ponad 12 tysięcy An – 2. Na słynnym „Antku” Waldemar Miszkurka w 1997 r. obleciał świat. Bywało, że z linii produkcyjnej schodziło 1,5 samolotu dziennie, a WSK PZL Mielec zatrudniała ponad 20 tys. osób.
– Dziś zatrudniamy ponad 2 300 osób i to oni są największą wartością tej firmy – mówił Janusz Zakręcki, prezes PZL Mielec. I potwierdza to historyczny świadek. Henryk Noworyta jest najstarszym żyjącym pracownikiem PZL Mielec. Do fabryki trafił w styczniu 1939 roku i przepracował w niej aż do 1986 roku. Pan Henryk pamięta, jak 13 czerwca 1939 roku, mielecką fabrykę odwiedzili: prezydent II RP, Ignacy Mościcki i wicepremier, Eugeniusz Kwiatkowski.
Żyjący pracownik PZL Mielec, świadek wizyty Mościckiego i Kwiatkowskiego
– Rozmawiał pan z prezydentem Mościckim? – dopytywała Henryka Noworyta, Anna Popek, prowadząca wtorkową galę. – Nie, nie dopuścili mnie, ale wszyscy w zakładzie byli dumni, że prezydent i premier przyjechali do takiego Mielca – wspominał Noworyta.
– Firma z tradycją, która na przestrzeni lat stała się na wskroś nowoczesna – mówiła wnuczka Eugeniusza Kwiatkowskiego. – Cieszę się, że inwestycja COP-u tak dobrze radzi sobie w gospodarce XXI wieku. Dziadek byłby szczęśliwy. Dla niego najważniejszymi projektami życia były: budowa Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego.
Na pewno Polskie Zakłady Lotnicze Mielec dobrze wykorzystały swoje szanse i przeszły prywatyzację. Od 2007 roku właścicielem 100 proc. udziałów w firmie jest Sikorsky Aircraft Corporation. Wiosną 2009 r. w PZL Mielec wyprodukowano pierwszą kabinę do śmigłowca UH-60M Black Hawk. W pierwszym roku produkcji z linii zeszło ich 10 sztuk. Do dziś w Mielcu wyprodukowano ponad 80 kabin, z tego ponad 60 kabin wyeksportowano do Stanów Zjednoczonych.
Historyczny był marzec 2010 r., kiedy to w PZL powstał pierwszy kompletny śmigłowiec S-70i Black Hawk, który był… nielotem. Jako prototyp nie mógł przechodzić testów w Polsce, jedynie w Stanach Zjednoczonych. Maszyna swój pierwszy lot odbyła w lipcu 2010 r. Nie przysporzyła najmniejszych problemów technicznych i od razu zebrała fantastyczne oceny. Drugi śmigłowiec S-70i Black Hawk, który był gotowy w listopadzie 2010 r., po raz pierwszy wzbił się w powietrze już w Polsce.
Komercyjny Black Hawk
Śmigłowce S-70i Black Hawk, produkowane w Mielcu, to komercyjna wersja wojskowego UH-60M Black Hawk, będącego na wyposażeniu US Army. Firma Sikorsky, żeby móc zaoferować tę samą konstrukcję innym klientom, zdecydowała się na stworzenie modelu S-70i, mającego identyczne parametry techniczne jak UH-60M i zlokalizowanie jego produkcji w Polsce. To daje dużo większą elastyczność w rozmowach z klientami, ponieważ S-70i nie jest własnością amerykańskiej armii i nie podlega jej rygorystycznym procedurom. Black Hawk z Mielca jest również bardziej atrakcyjny cenowo.
I jeżeli coś jeszcze oprócz samolotów i śmigłowców było motywem wiodącym na gali z okazji 75 lat przemysłu lotniczego w Mielcu, to postać inżyniera. Zaczęło się od Janusza Chodorowskiego, prezydenta Mielca, który wspominając o Eugeniuszu Kwiatkowskim, zasugerował, że być może dlatego polski polityk miał tak dobrą wizję COP-u, bo sam był inżynierem. – Ja, zanim zostałem prezydentem miasta, pracowałem w PZL Mielec i …. jestem inżynierem – dorzucił ze śmiechem Chodorowski.
Inżynierem konstrukcji lotniczych, okazał się też Władysław Ortyl, nowy marszałek województwa podkarpackiego, który Januszowi Zakręckiemu wręczył miniaturę repliki lampy naftowej Ignacego Łukasiewicza z 1853 roku. – Może stanie obok miniatury Black Hawka w pańskim gabinecie i będzie tematem do dyskusji, co było większym wyzwaniem technologicznym w swoim czasie: wynalezienie lampy naftowej przez Ignacego Łukasiewicza, który urodził się w okolicach Mielca, czy zbudowanie Black Hawka – stwierdził Władysław Ortyl.