Rzeszów jest świetnym miejscem do życia. To piękne, zadbane, zielone miasto – co do tego Kuba Karyś i Jarek Dyląg, goście naszej poniedziałkowej debaty nie mieli wątpliwości. Ale już kwestie dotyczące organizowania ciekawych wydarzeń kulturalnych, ograniczania ruchu samochodowego w centrum czy ułatwiania poruszania się rowerzystom w mieście rodziły ożywione dyskusje i spory. Czy Rzeszów stwarza możliwości młodemu pokoleniu? Czy sprzyja realizacji ciekawych pomysłów i inicjatyw? Czy powinniśmy się przesiąść na rowery, żeby dla wspólnego dobra odkorkować miasto?
Tym razem spotkaliśmy się w poniedziałkowe popołudnie (8 września bm), w pubie „Życie jest piękne” w Rzeszowie. Naszymi gośćmi byli Kuba Karyś – absolwent I LO w Rzeszowie; reżyser i producent („Nie do wiary”, „Miasteczko Kroke”, „Między kroplami deszczu”; „Kuchenne rewolucje” i „Top Chef”; właściciel lokali „Życie jest piękne” i „Seta&Galareta”, oraz Jarek Dyląg, wiceprezes Stowarzyszenia Rowery.Rzeszow.pl, które porusza m.in. wiele istotnych kwestii dla miłośników dwóch kółek.
Z pewnością Rzeszów nie jest tym samym miastem, co jeszcze kilkanaście lat temu. Różnicę doskonale widzi Kuba, który wyjechał stąd w 1989 roku. – Nie ma porównania do tego, co jest teraz – stwierdził. – Pamiętam, że gdy jeździłem do Krakowa, ok. godz. 4 rano mijałem kolejkę, która ustawiała się przed sklepem mięsnym. W mieście było tylko 3-4 knajpy. Ale ja też prowadziłem takie życie, że bardzo dużo rzeczy się wtedy działo. To było miasto, które żyło i żyje w dalszym ciągu, choć już inaczej to wygląda.
Kuba na przykładzie ilości imprez odbywających się w dniu naszego spotkania chciał pokazać, jak zmieniło się życie kulturalne. Okazało się, że w tym dniu było zaledwie dwa wydarzenia kulturalne: występ Kabaretu Hrabi i dancing 50+. – A wiecie ile wydarzeń jest dzisiaj w Krakowie, a poniedziałek jest dniem martwym, w którym nic się nie dzieje? 22. W Krakowie mieszka 700 tys. ludzi, w Rzeszowie 200 tys., więc matematycznie rzecz biorąc, tutaj powinno być ok. 7 imprez. A nie ma. Wydaje mi się, że za moich licealnych lat tutaj codziennie coś się działo. Ale może my takie rzeczy prowokowaliśmy – zastanawiał się Kuba.
Metamorfozę miasta dostrzega również Jarek Dyląg. – Do Rzeszowa przeprowadziłem się 5 lat temu, ale między miastem z mojego pierwszego spotkania a tym, co jest teraz, jest przepaść. 10-11 lat temu na miejscu Hotelu Bristol była kupa gruzu i jakiś „balon”, gdzie piło się piwo. W ciągu tej dekady nastąpiła ogromna różnica i to na plus dla Rzeszowa. Trafiłem tu m.in. przez siatkówkę, poznałem tu moją żonę i tak mnie ten Rzeszów przyciągnął. Zaangażowałem się w to miasto i bardzo mi się podoba – podkreślał.
Jacy ludzie, takie miasto
Kuba podkreślał, że Rzeszów nigdy nie był dla niego szaro-bury, lecz kolorowy i piękny i wciąż uważa, że jest to fantastyczne miasto do życia. – Tutaj nie ma korków, wszędzie jest zielono, wszędzie jest blisko. To jest fantastyczne, rewelacyjne miasto do życia. Są cztery teatry, galerie handlowe itd. I mówię to absolutnie bez żartów – to jest naprawdę super miasto. Tylko brakuje mu takiego…, takiego… – tłumaczył.
No właśnie. Czego? Rozmówcy przyznali, że to miejsce stwarza możliwości tym, którzy chcą realizować swoje pomysły, inicjatywy. Jednak bardzo trudno znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego brakuje chętnych do udziału w różnych wydarzeniach. Czy ich nie potrzebują? Kuba Karyś zaprzeczył, a Jarek Dyląg dodał: – Zauważyłem, że niezwykle trudno zaangażować ludzi. Widzę to choćby na przykładzie naszego stowarzyszenia. W Olsztynie rowerowych stowarzyszeń działa siedem, a w Rzeszowie mamy jedno. To pokazuje, że naprawdę bardzo trudno jest zrobić coś fajnego, ponieważ różnie jest z chęcią włączenia się.
Goście debaty próbowali też odpowiedzieć na pytanie, które padło z sali: skąd, z jednej strony, brak wydarzeń kulturalnych, a z drugiej zainteresowania nimi. – Czy w tej Galicji jesteśmy tacy niechętni do wychodzenia z domu czy brakuje nam impulsu od osób, które kreują wizerunek tego miasta? – pytała uczestniczka spotkania.
Jarek Dyląg uznał, że bardzo dużo mogą wnieść studenci, którzy stanowią ok. 20 proc. całej populacji Rzeszowa, ale ich po prostu nie widać ich. Kuba z kolei stwierdził, że to, co proponujemy jest albo nieatrakcyjne, albo po prostu organizatorzy nie mają cierpliwości, żeby przetrwać ten moment, kiedy ludziom wejdzie w krew przychodzenie na ich wydarzenia. Kuleje również marketing. O wielu wydarzeniach mieszkańcy po prostu nie wiedzą.
Co z tą kulturą?
Bardzo ważną kwestią jest też sama oferta kulturalna. – Przepraszam, ale dla mnie festiwal zespołów polonijnych nie jest wydarzeniem kulturalnym dla mieszkańców – stwierdził Kuba. – To jest wydarzenie dla zespołów polonijnych, które tu przyjeżdżają. To bardzo fajne, że tu w Rzeszowie spotyka się Amerykanin z polskimi korzeniami z Ohio spotyka się innym Amerykaninem z polskimi korzeniami, który jest z Idaho. Na palcach jednej ręki mogę policzyć imprezy, które w ostatnich miesiącach odbyły się w centrum i mnie zainteresowały: koncert Renaty Przemyk na ul. 3 Maja i Justyny Steczkowskiej na Rynku. Poza tym to są, z całym szacunkiem, imprezy na poziomie Kabaretu Hrabi. Jeżeli oferujemy ludziom coś takiego, to nie dziwmy się, że ludzie się do tego poziomu dopasowują. To tak jak z telewizją – jeśli telewizja oferuje panią, która w białej rękawiczce ściera kurze, to ludzie będą oglądać panią, która w białej rękawiczce ściera kurze. Gdyby np. niektóre koncerty, które odbywają się w filharmonii, odbyły się na Rynku i było to nagłośnione, to byłyby to już zupełnie inny poziom oferty. A my dopasowujemy to, co się u nas dzieje, do opinii, jaka o Rzeszowie jest, że to miejsce na końcu Polski. Mamy jakiś kompleks tego Rzeszowa? – zastanawiał się Kuba Karyś.
Jego zdaniem w kulturze warto wyszukiwać warto nisze i wokół nich budować ofertę wydarzeń kulturalnych dla rzeszowian. Przecież każdego roku we wszystkich talent show są ludzie z Rzeszowa, o których nikt nie wie.
Inną też kwestią jest, czy działalność kulturalna powinna być dofinansowywana z pieniędzy podatników i kto miałby weryfikować, komu pieniądze przyznać, a komu nie. Podsumowaniem tematu wątku była wypowiedź Andrzeja Deca, przewodniczącego Rady Miasta Rzeszowa, który uznał za fundamentalne pytanie, czy z publicznych pieniędzy trzeba finansować igrzyska. – Finansujemy, nawet takie wydarzenia, jak choćby galę boksu, co dla mnie było skandalem. Ale mam wrażenie, że całkiem się z tego zrezygnować nie da, bo ta kultura sama sobie nie poradzi. Nie ma u nas jeszcze takich sponsorów, którzy zechcieliby takie wydarzenia finansować. Oczywiście, jako przedstawiciel rady miasta podchodząc do sprawy czysto ekonomicznie, cieszyłbym się, gdyby miasto nie musiało dokładać do kultury, o sportu zawodowego, do imprez na rynku. One powinny finansować się same. Ale rozumiem, że tak jak ludzie są różni, tak i potrzeby są różne – mówił Andrzej Dec.
Młodzi nie oddadzą Lisiej Góry pod zabudowę
Jedna z uczestniczek debaty chciała się dowiedzieć, czy stowarzyszenie zaangażuje się w obronę 4,5 hektara w rezerwacie Lisia Góra przed sprzedażą pod zabudowę, bo jest to ostatnie takie miejsce w Rzeszowie, gdzie ludzie chodzą z dziećmi na spacery, jeżdżą na rowerach, rolkach i biegają. Jarek Dyląg odparł, że zgromadzenia publiczne i manifestacje wprawdzie są jego specjalnością, a stowarzyszenie ma na koncie sukces w postaci zniesienia zakazu jazdy rowerami ul. 3 Maja, ale w tej sprawie wiele leży w rękach radnych. – Projekt sprzedaży działki trafił na sesję, ale znalazła się większość, która go odrzuciła. Myślę, że rozgłos medialny i emocje, która ta sprawa wywołała, spowoduje, że więcej ta sprawa się nie pojawi – wyjaśnił Andrzej Dec.
– Zawsze może tam powstać kolejna galeria handlowa. Największa w Rzeszowie, bo tam jest sporo miejsca – dodał z sarkazmem Kuba. – Oby nie, to kawałek fajnego miejsca, jeśli tam miałoby coś się zmienić, ludzie na pewno głośno by zaprotestowali – stwierdził Jarek.
Rzeszów przyjazny rowerzystom i rodzinom z dziećmi?
Wspólnie zastanawialiśmy się, czy Rzeszów jest dobrym miejscem do życia i rozrywki dla młodych ludzi z dziećmi? Gdzie możemy wybrać się z dziećmi, żeby się nie nudziły? Czy miasto zapewnia rodzinom rekreację i rozrywkę? – Uciekamy z dziećmi poza Rzeszów – twierdzi Jarek. – W Bieszczady, w Beskid. Zwłaszcza z małymi dziećmi jest problem. Znajomi nieraz dzwonią do mnie i pytają, gdzie mogą zabrać swoje sześcioletnie dziecko na dłuższą rowerową wycieczkę, żeby je samochód nie przejechał. Mamy Bulwary i Wisłok. I niestety, tyle. Wierzę, że w najbliższym czasie miasto zaangażuje większe pieniądze w rozbudowę ścieżek rowerowych i terenów rekreacyjnych. Marzy mi się trasa z Rzeszowa do Łańcuta.
– A czy dało się Panu namówić prezydenta na wycieczkę na rowerze. Rzeszów widziany z perspektywy roweru na pewno inaczej wygląda – padło pytanie z sali. – Nie, choć próbowaliśmy wiele razy. Prezydenta widziałem na rowerze raz. Na zdjęciu z targów w Berlinie, to był rower księżycowy – odparł Jarek.
Dobrze się mieszka, ale może być jeszcze lepiej
Goście naszej debaty zgodnie przyznali, że Rzeszów jest znakomitym miejscem do życia. – To cudowne, piękne, zielone miasto, dużo domów jednorodzinnych, mało bloków z wielkiej płyty, poza Nowym Miastem. Galerie handlowe na każdym kroku, chyba cztery teatry, 39 knajp na Rynku. Choć jest jeden problem. Nie ma miejsca, gdzie pies mógłby popływać – stwierdził Kuba.
– W Rzeszowie nie podoba mi się, że jest miastem samochodowym, bo samochodom wolno tu wszystko, czego przykładem jest Śródmieście. Ul. 3 Maja jest strefą pieszą, rowerzyści i kierowcy są tam gośćmi. Dlatego nie życzę sobie, żeby firmy ochroniarskie przyjeżdżały sobie tu na kebaba. To jest nie do zaakceptowania – powiedział Jarek. – Poza tym chciałbym, żeby nie tylko sam Rynek tętnił życiem, ale także ulice dookoła.
Podczas debaty poruszyliśmy jeszcze wiele tematów, m.in. sens wybudowania kolejki nadziemnej, bus pasów czy rower miejski w Rzeszowie. Na koniec Kuba Karyś opowiedział o inicjatywie, która ma ożywić mapę wydarzeń kulturalnych Rzeszowa. W październiku na strychu kamienicy, w której mieszczą się jego dwa lokale, „Życie jest piękne” i „Seta&Galareta”, otwiera miejsce, we którym będą organizowane różnego rodzaju eventy. Będzie tu m.in. sala konferencyjna i widowiskowa, centrum kultury żydowskiej oraz media school – dla osób, które chcą poznać funkcjonowanie mediów elektronicznych; – Planujemy wystawy, koncerty i spektakle. Szukamy złotego środka, który sprawi, że życie będzie jeszcze piękniejsze – powiedział.