Sport

FC Barcelona pierwszym ćwierćfinalistą Ligi Mistrzów

Źródło Serwis informacyjny PZPN
Dodano: 12.03.2025
Foto: Źródło Serwis informacyjny PZPN
Foto: Źródło Serwis informacyjny PZPN
Share
Udostępnij

We wczesny wtorkowy wieczór dwóch pierwszych Polaków zameldowało się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. FC Barcelona Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego pewnie pokonała u siebie Benfikę Lizbona i w drodze do najlepszej czwórki w Europie zmierzy się z lepszym z pary Borussia Dortmund – Lille.

Jedną z większych zagadek przed rewanżowym starciem 1/8 finału Ligi Mistrzów z Benfiką Lizbona było to, jak piłkarze Barcelony poradzą sobie psychicznie z wydarzeniami z weekendu. Przypomnijmy, że ich sobotni mecz z Osasuną został przełożony z powodu nagłej śmierci lekarza drużyny Carlesa Minarro Garcii. Wtorkowe starcie poprzedziła minuta ciszy ku jego czci.

W pierwszym spotkaniu z Benfiką, w ubiegłą środę, czerwoną kartkę dość szybko obejrzał Pau Cubarsi, przez co Katalończycy grali w osłabieniu, a i tak potrafili wywieźć z Lizbony jednobramkową zaliczkę. Mimo tej zaliczki podopieczni Hansiego Flicka od pierwszego gwizdka wtorkowego rewanżu ruszyli do natarcia i albo sami budowali ataki, szybko przenosząc się pod pole karne gości, albo, gdy to ci drudzy znajdowali się w posiadaniu futbolówki, zakładali wysoki pressing. Dla Benfiki była to swego rodzaju szansa, bo wydostanie się spod niego otwierało przestrzenie do konstruowania akcji na połowie Katalończyków. Lizbończycy zresztą nie pozostawali im dłużni i zdając sobie sprawę, że marząc o dalszej grze w Lidze Mistrzów muszą we wtorek pokonać giganta, sami nie ograniczali się do niskiej czy nawet średniej defensywy.

Na konkrety w postaci sytuacji dogodnych do zdobycia bramki przyszło nam czekać do 10. minuty, kiedy po akcji Lamine’a Yamala piłkę z Tomasem Araujo na plecach przyjmował w polu karnym Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski już w drugim kontakcie uderzył na bramkę, jednak strzał ten poleciał prosto w środek bramki. Po chwili rozkręcający się Yamal przyjął piłkę przy linii środkowej i bardzo długo nieatakowany przez żadnego z rywali podprowadził ją przez kilkanaście metrów. Wreszcie przed szesnastką wyskoczyło do niego dwóch piłkarzy Benfiki, z którymi Hiszpan poradził sobie tak, jakby to oni, a nie on, mieli po 17 lat. Szybki zamach, zabranie się do zewnętrznej strony, wpadnięcie w pole karne i… nieudany strzał, który dzięki przytomności zamykającego akcję Raphinii przerodził się w asystę.

Na odpowiedź Benfiki trzeba było czekać nie dłużej niż trzy minuty. Najpierw drużyna trenera Bruno Lage spróbowała środkiem, z czego wywalczyła rzut rożny. Po dośrodkowaniu z narożnika boiska piłkę musnął próbujący główkować Lewandowski, nie dał rady jednak trafić jej na tyle wyraźnie, by zażegnać niebezpieczeństwo. Wręcz przeciwnie – przetoczona po jego głowie futbolówka pofrunęła na idealnej wysokości dla nadbiegającego z impetem Nicolasa Otamendiego. Doświadczony Argentyńczyk uderzył tak mocno, że Wojciech Szczęsny, choć był tego bliski, nie zdołał sparować tego strzału.

W 20. minucie po szarży Alejandro Balde na ponowne prowadzenie mógł wyprowadzić Barcelonę Dani Olmo, który chybił w dość prostej, acz dynamicznej sytuacji. Dwie minuty później przytomnego prostopadłego podania próbował Lewandowski – okazało się ono minimalnie zbyt mocne i Raphinha został uprzedzony przez Trubina. Remis się utrzymywał, ale gołym okiem można było dostrzec, że oto nadszedł fragment dominacji gospodarzy, łapiących swój rytm i próbujących różnych sposobów na sforsowanie zasieków obronnych rywali. W 24. minucie płaskim strzałem tuż obok słupka popisał się Yamal. Ten był jeszcze niecelny, za to 180 sekund później 17-latek udowodnił, że jest generacyjnym talentem. Reprezentant Hiszpanii minął przeciwnika i mierzonym rogalem wysunął swój zespół na prowadzenie.

Zważywszy na dwubramkową różnicę w dwumeczu i dobrą formę Katalończyków, sytuacja Benfiki stała się bardzo kiepska. Szczególnie że Portugalczycy zatracili gdzieś animusz z początkowej fazy spotkania. W 41. minucie po złym otwarciu gry Lizbończyków i sprytnym odbiorze Olmo dogodną okazję miał Lewandowski. Polak opanował sobie piłkę i gdyby nie presja obrońców, jego sytuację można byłoby porównać do rzutu karnego. 36-latek przełożył sobie futbolówkę na lewą nogę, uderzył nad interweniującym wślizgiem defensorze, ale jego strzał odbił skracający kąt Trubin.

Moment później na szesnastym metrze od bramki Barcelony znaleźli się gracze Benfiki. Zanim jednak sprawdzili Szczęsnego, piłkę przejął Balde i ruszył z kontratakiem. Biegł tak przez niemal całe boisko i dopiero wpadając w pole karne gości rozszerzył do Raphinii, a Brazylijczyk strzelił swojego drugiego tego dnia i jedenastego w tej edycji Ligi Mistrzów gola. Wysunął się tym samym na czoło klasyfikacji strzelców rozgrywek.

Druga odsłona rozpoczęła się od kolejnej szansy dla gospodarzy. Tym razem Raphinha dośrodkowywał z rzutu wolnego, piłka została jeszcze zgrana przez jednego z piłkarzy i poleciała dalej, poza światło bramki, gdzie na zamknięciu pojawił się Ronald Araujo. Główka Urugwajczyka była nieznacznie chybiona. Kilkadziesiąt sekund później piłka znalazła się w siatce Szczęsnego, ale gol dla Benfiki nie został uznany, bo akcję chwilę wcześniej spalił Vangelis Pavlidis.

Po tych sytuacjach spotkanie nieco – jak określił to komentujący mecz w Canal Plus Michał Żewłakow – siadło. Pod obiema bramkami niewiele lub wręcz nic nie działo się aż do 65. minuty. Z szybkim atakiem ruszył wówczas Frenkie de Jong, w pewnym momencie wydawało się, że za bardzo zwolnił, po czym podał do Yamala, a ten krzyżakiem wypuścił Julesa Kounde. Francuz płaskim podaniem obsłużył pędzącego de Jonga, ale Holender tylko dotknął piłkę, nie będąc w stanie zmienić kierunku jej lotu. W odpowiedzi strzał z pola karnego oddawał Pavlidis, ale to uderzenie Greka nie miało prawa zaskoczyć Szczęsnego.

W 70. minucie mecz zakończył się dla drugiego z Polaków. Lewandowskiego zmienił wtedy Ferran Torres. Hiszpan wciąż naciska na 36-latka, a jednocześnie trener Flick miał już z tyłu głowy, z kim jego zespół będzie się mierzył w niedzielę w lidze. Przodująca w Primera Division Blaugrana zagra Estadio Metropolitano z Atletico Madryt, które traci do niej jeden punkt i ma jeden mecz rozegrany więcej. Świadomość ciężaru gatunkowego tego meczu było widać również po piłkarzach Barcelony w drugiej połowie starcia z Benfiką. Katalończycy nie forsowali tempa, spokojnie dowożąc trzybramkową zaliczkę z dwumeczu do końcowego gwizdka arbitra.

Barcelona to pierwsza drużyna, która zameldowała się w ćwierćfinale tegorocznej Ligi Mistrzów. W tej fazie Katalończycy zmierzą się z lepszym z pary Borussia Dortmund – Lille. Od sezonu 2014/15, kiedy Blaugrana po raz ostatni triumfowała w tych rozgrywkach, tylko raz udało jej się przebrnąć ćwierćfinał – w sezonie 2018/19, gdy w półfinale lepszy od niej okazał się Liverpool.

Trenera Flicka cieszyć mogą ponadto indywidualne osiągnięcia jego podopiecznych. O koronę króla strzelców walczą Raphinha (11 goli) i Lewandowski (9 goli).

Czytaj także:

Share
Udostępnij

Nasi partnerzy