W latach 1598-1631 powstała najwspanialsza w Polsce rezydencja magnacka: zamek w Krasiczynie. Nie znamy nazwisk jego budowniczych ani autorów dekoracji ściennych. Możemy za to podziwiać rozmach i wyobraźnię właściciela posiadłości Marcina Krasickiego, który ze skromnego zamku obronnego wykreował arcydzieło architektury.
Marcin Krasicki był starostą przemyskim, kasztelanem lwowskim, wojewodą podolskim, posłem Zygmunta III Wazy na Węgry i sędzią grodzkim, dysponującym tzw. prawem miecza. Urzędy te przynosiły spore dochody i wymagały godnej oprawy.
Marcin Krasicki odziedziczył po ojcu Stanisławie zamek obronny, zbudowany na planie czworokąta, z czterema narożnymi basztami. W ciągu pierwszej tercji XVII stulecia przekształcił go w reprezentacyjną rezydencję magnacką. Widać ją było już z daleka z przebiegającego nieopodal traktu węgierskiego. Drogę wskazywała wysoka, wysmukła wieża bramna. Każdy kto zbliżył się do zamku, mógł podziwiać dwie przysadziste baszty po bokach budowli: Basztę Boską z kopułą – symbolem nieba oraz Basztę Papieską zdobioną fantastyczną grzebieniastą attyką. Obie łączy mur kurtynowy zwieńczony odmienną w kształcie – przypominającą średniowieczny krenelaż – attyką. Mur zdobiony jest dekoracją sgrafittową imitującą boniowanie. To naśladowanie pełnoplastycznych, oświetlonych słońcem kamiennych ciosów pokrywających powierzchnię muru. Potężny portal z tablicą fundacyjną i herbem właścicieli prowadzi na dziedziniec zamkowy.
Oglądamy tu słynne krasiczyńskie sgrafitta, które zajmowały niegdyś powierzchnię 7 tysięcy metrów kwadratowych. Do dziś przetrwała połowa. Zdobią one mury: wschodni, zachodni i południowy. Najbogatsza dekoracja znajduje się naprzeciw wejścia. To fryz przedstawiający poczet polskich królów. Pod nim ciężkie dekoracyjne girlandy owoców, a poniżej – w medalionach wizerunki cesarzy rzymskich, bizantyjskich i rzymskich narodu niemieckiego. Z dziedzińca widoczne są dwie kolejne baszty. Królewska ma stożkowy dach, otoczony małymi wieżyczkami. Basztę Szlachecką cechuje ozdobna attyka.
Legenda głosi, że gdy Zygmunt III Waza przybył na krasiczyński zamek (z orszakiem liczącym sześciuset rycerzy, dworzan i dam), dopatrzył się podobieństwa tej baszty do swojej korony. Spytany o to Marcin Krasicki odrzekł królowi, iż szlachta i rycerstwo znajdują się pod królewską koroną. To oznacza iż są mu podlegli. Zygmunt III – mający dość wiecznie buntującej się szlachty – nie krył zadowolenia i podarował właścicielowi zamku 17 wsi. Ten w podzięce kazał na pobliskich wzgórzach usypać na cześć monarchy trzy (zachowane do dziś) kopce.
Marcin Krasicki tylko przez rok mógł cieszyć się swoim dziełem. Zmarł bezpotomnie w 1631 r, a zamek – coraz bardziej podupadając – przechodził kolejno w ręce Modrzewskich, Tarłów, Mniszchów, Pinińskich. Na przełomie XVIII/XIX stuleci hrabia Jerzy Piniński wycenił go na 180 tys. złotych, czyli za równowartość trzech kamienic. Nie znalazł się chętny do zakupu do czasu, gdy po upadku powstania listopadowego przybył na te tereny książę Leon Sapieha. Car skonfiskował jego dobra położone w zaborze rosyjskim. Książę osiadł w Galicji i kupił Krasiczyn za śmiesznie małe pieniądze. Nastąpił drugi okres świetności zamku. Książę Leon Sapieha odnowił wnętrza oraz połowę murów ze sgrafittową dekoracją. Wymienił przegniły gont na dachówkę z Niepołomic paloną z charakterystycznej ciemnej gliny. W Krasiczynie Sapiehowie podjęli dzieło odbudowy rodowej siedziby, m. in. sprowadzając tu bibliotekę kodeńską, archiwa rodzinne oraz galerię przodków – cykl portretów ukazujących genealogię książęcego rodu.
Po zamku oprowadza mnie pan Marek Sus, którego całe życie związane jest z rezydencją. Jego dom położony jest 60 metrów stąd. Jako dziecko wraz z czwórką rodzeństwa i pięciorgiem dzieci sąsiadów bawili się w krasiczyńskim parku. Zaglądali także do wnętrz, które zajmowała szkoła leśna. W basztach mieścił się wówczas internat: uczniowie spali na piętrowych łóżkach. Grube mury ocieplały trzy potężne kotły centralnego ogrzewania. Pan Marek pamięta dwudziestowieczne dzieje zamku z opowiadań świadków. Są one mało znane i bardziej dramatyczne niż pamiątka z I wojny światowej: pocisk armatni wiszący na łańcuchu na wieży bramnej.
– Babka mojej żony – opowiada pan Marek Sus – była klucznicą i garderobianą na zamku. Pamięta, że w drugiej połowie września książę Leon, prawnuk pierwszego właściciela z rodu Sapiehów został ostrzeżony, iż za kilka godzin wejdą tu oddziały Armii Czerwonej, które w wyniku paktu Ribbentrop – Mołotow zajęły wschodnie ziemie Rzeczpospolitej.
Z tego powodu Sapiehowie śpieszyli się z ewakuacją, jednak w istocie żołnierze dotarli do Krasiczyna nieco później niż przewidywano. Dzięki temu zdołano wywieźć z zamku najcenniejsze dzieła sztuki, pamiątki rodzinne, obrazy i większość książek, które następnie ukryto na folwarku po drugiej stronie Sanu. W późniejszym okresie Leon przekazał je na przechowanie w pałacu arcybiskupim w Krakowie swojemu stryjowi – kardynałowi Adamowi Stefanowi Sapiesze.
W zamku pozostała niestety większość mebli, a także obrazy większych rozmiarów i nieliczne książki.
Gdy do Krasiczyna wkroczyły oddziały czerwonoarmistów, rozpoczęła się okrutna i bezsensowna grabież. Na dziedzińcu zamkowym rozpalono ognisko, które płonęło bez przerwy przez półtora tygodnia. Żołnierze spalili niemal wszystko to, co w zamku pozostało.
W roku 1941 w drodze do Krakowa samochód Leona Sapiehy został obrzucony granatami. Ciężko ranny książę znalazł się w szpitalu. Nie zgodził się na amputację ciężko poranionej nogi, którą zaatakowała gangrena. Niedługo później zmarł; został pochowany na cmentarzu w Łętowni.
Fot. Archiwum Zamek w Krasiczynie
W krypcie rodowej w sklepionej sali pod kaplicą doszło do profanacji pochowanych tu zmarłych. Sołdaci rozbili w drobne kawałki marmurowe tablice nagrobne. Obecnie zobaczyć można ich potrzaskane fragmenty. W poszukiwaniu skarbów wywlekli na posadzkę wszystkie trumny: fragmenty ciał walały się po posadzce. Dziś w oświetlonej od góry kaplicy grobowej zalega cisza i tylko ocalałe fragmenty przypominają wojenny dramat.
Przeraźliwie puste, ogołocone przez barbarzyńców wnętrza kontrastują z ocalałym gabinetem myśliwskim. Był to ulubiony pokój Leona Sapiehy. Niegdysiejszy książęcy kamerdyner, Aleksy Podolak, opowiadał, iż osobiście zamurował wejście do komnaty. Dziś w gabinecie możemy oglądać boazerie oraz trofea myśliwskie księcia. To pamiątka po polowaniach na Czarnym Lądzie. Leon Sapieha przywiózł je z Afryki, gdzie często przebywał. Miał własne plantacje w Kongu Belgijskim. Na jednej z półek oglądamy książkę „Lasy Ituri. Wspomnienia z podróży” jego autorstwa.
Obok pomieszczenie w którym stoją trzy tapicerowane fotele z połowy XIX stulecia z napisem „Krasiczyn” wypalonym na wewnętrznej stronie drewnianych nóg mebli. To pamiątka po księżnej Katarzynie, żonie ostatniego właściciela.
Po II wojnie światowej przed opuszczeniem Polski przekazała te fotele osobie zaprzyjaźnionej, która mieszkała wtedy w Przemyślu. Stamtąd trafiły do Krakowa. Właśnie z tego miasta pochodzi pragnący zachować anonimowość darczyńca.
Zima 1939/1940 była bardzo mroźna: we wnętrzach ocalały tylko kominki, przy których grzali się żołnierze. Jeden z nich z czerwonego marmuru zdobią dwa piastowskie orły. Reprezentacyjna sala pamięta wizyty polskich królów: Zygmunta III, Władysława IV, Jana Kazimierza i Augusta II Mocnego. W Baszcie Papieskiej zachował się portal z czarnego marmuru. W sali tej znajduje się wystawa poświęcona pamięci metropolity krakowskiego kardynała Adama Stefana Sapiehy zwanego Księciem Niezłomnym. Jego pogrzeb w 1951 r, przerodził się w wielką manifestację patriotyczną.
Jedynym w całości zrekonstruowanym pomieszczeniem jest kaplica zamkowa pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Prowadzi do niej bogato rzeźbiony portal z datą 1607 – zapewne dzieło kamieniarzy lwowskich. Flankowany niszami na posągi, z portretami fundatorów zamku Stanisława i Marcina Krasickich, ich herbem (Rogala) oraz postacią św. Marcina w zwieńczeniu. Do wnętrza wchodzimy przez ocalałe bogato rzeźbione drewniane drzwi z przedstawieniami pelikana (symbol Chrystusa) oraz wijącymi gniazdo orłami. Kaplica „ma być świątynią godną króla i odzwierciedleniem najcenniejszej świątyni na świecie” – takie polecenie od Marcina Krasickiego otrzymał jej budowniczy.
Wywiązał się z niego znakomicie: to drugi po Kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu tak cenny – choć odmienny stylowo – zabytek. W kaplicy wawelskiej panuje renesansowa powaga podporządkowana klasycznym proporcjom. W Krasiczynie dominuje manierystyczny ruch, podkreślony padającymi z latarni kopuły światłem. W ołtarzu Bóg Ojciec oraz Duch Święty adorują Ofiarę Chrystusa w tabernakulum. W ramy ołtarza wplecione zostały figury świętych oraz aniołów otaczających scenę Wniebowzięcia Matki Boskiej. Wątek maryjny powtarza się w obrazach zdobiących wnętrze kopuły. Jest ono dekorowane przebogatą sztukaterią. Jej tematem jest nadejście Zbawiciela. To postacie Mądrych Panien , które z zapalonymi lampkami oliwnymi wyszły na powitanie Pana. W sztukaterii girlandy owoców splatają się z główkami aniołków, pyskami lwów i wizerunkami maszkaronów. Wszystkie one zastygły w nagłym ruchu. Zwracają się one do widza przekazując mu prawdę o odkupieniu człowieka przez Chrystusa.
Kaplica. Fot. Archiwum Zamek w Krasiczynie
Poważna część dekoracji kaplicy to rekonstrukcja. Prace trwały dwadzieścia lat. Zakończone zostały w 2007, kiedy to po powtórnym poświęceniu kaplica zaczęła pełnić funkcje liturgiczne. Misternie odtworzone zostały drzwi – na wzór drzwi wejściowych – do zakrystii po obu stronach ołtarza. Znaczna część wzorzystej marmurowej posadzki wymagała uzupełnień. Oryginalny pozostał jej środek – oś kaplicy ze znakami zodiaku. We wnękach uzupełniono bardzo zniszczone malowidła ścienne. Na jednym z nich postać wielmoży (Zygmunt III lub Marcin Krasicki?) klęczy przed nuncjuszem papieskim.
W drugiej niszy spoczywa wyrzeźbiona w karraryjskim marmurze postać zmarłej w wieku 16 lat Zofii Sapieżanki. W późniejszych czasach jej postać powiązano z legendą o Białej Damie, która ukazuje się o zmierzchu na zamkowych murach.
W II połowie XVIII stulecia hr. Ludwika z Mniszchów Potocka założyła manufakturę wykonującą szaty liturgiczne. Ocalało ich 64 sztuki; w czasie wojny ks. prof. Lasek wywiózł kolekcję ornatów do Ropczyc. Po wojnie wróciły do miejscowego kościoła parafialnego. Kilka z nich eksponowanych jest obecnie w Baszcie Papieskiej.
W Sali Lustrzanej wisi reprodukcja „Bitwy pod Grunwaldem” Jana Matejki. Artysta przebywał tu w czasie pracy nad obrazem, szkicując konie ze stadniny zamkowej. Twarz księcia Witolda jest portretem Adama Sapiehy.
Fot. Archiwum Zamek w Krasiczynie
Zamek w Krasiczynie otoczony jest 14,5 ha parkiem. Swój obecny kształt zawdzięcza on książętom Sapiehom. W ich czasach założenia parkowe nabrały cech parku krajobrazowego w stylu angielskim, który począwszy od końca XVIII wieku zaczął dominować w europejskich ogrodach. Jest to styl zrywający ze sztucznością i rygorem ogrodów geometrycznych. Opiera się na pięknie naturalnym – jednak jest to natura w wyidealizowanej, najpiękniejszej, przyjaznej człowiekowi postaci. Nieodłączne jego elementy to parkowy staw, rozległe trawniki, malownicze skupiska drzew. W XIX wieku zaczęto też wprowadzać do ogrodów w stylu angielskim żwirowane alejki w otoczeniu krzewów oraz drzewa sprowadzane z innych kontynentów jako „ciekawostki botaniczne”. Wiele takich egzotycznych gatunków zasadzili w parku również Sapiehowie. Można napotkać tam drzewa i krzewy z Ameryki Północnej (np. sosna wejmutka, tulipanowiec amerykański, cypryśnik błotny) oraz Azji (np. miłorząb dwuklapowy, cyprysik groszkowy, korkowiec amurski, magnolia japońska).
Jeszcze w XIX wieku książę Adam Stanisław Sapieha uczcił narodziny swoich dzieci poprzez zasadzenie dla nich drzew w zamkowym parku. Gdy rodziła się dziewczynka, w parku sadzono lipę – symbol słodyczy, dostatku, kobiecości. Gdy rodził się chłopczyk, w parku sadzono dąb – symbol siły i męstwa. Stanowiło to nawiązanie do starosłowiańskich tradycji. Te drzewa rodowe po dziś dzień rosną w parku. Na kamiennych tabliczkach, które przy nich umieszczono można odczytać daty urodzin dzieci oraz ich imiona – Maria, Helena, Władysław, Leon, Paweł, Jan oraz Adam.
Dąb Adam – dziwnym zrządzeniem losu rosnący w pobliżu Baszty Boskiej mieszczącej zamkową kaplicę – to drzewo poświęcone kardynałowi Adamowi Stefanowi Sapiesze, który urodził się i wychował w krasiczyńskim zamku.
W roku 1944 zamek został znacjonalizowany. Utworzono w nim ośrodek Związku Samopomocy Chłopskiej, a w latach działało 1956 – 1972 Technikum Leśne. W rok później zabytek przekazany został warszawskiej Fabryce Samochodów Osobowych, która finansowała pierwsze – nie zawsze udane – prace konserwatorskie. Przełomem było wprowadzenie nowego gospodarza Agencji Rozwoju Przemysłu SA z Warszawy w 1996 roku. Nowy właściciel doprowadził do zakończenia najważniejszych prac konserwatorskich. Funkcja muzealna łączy się z prowadzeniem reprezentacyjnego hotelu oraz restauracji.
Na odwiedzających zamek turystów czekają wygodne pokoje hotelowe oraz umieszczone w zabytkowych wnętrzach restauracja i kawiarnia. Przygotowywane są oferty świąteczne, sylwestrowe, wczasowe, dla par oraz rodzin z dziećmi.
W zamku organizowane są wesela i przyjęcia okolicznościowe – ślub w zamkowej kaplicy oraz przyjęcie weselne w reprezentacyjnych salach to z pewnością wyjątkowe przeżycie, które na długo pozostanie w pamięci.
Te historyczne mury zapewniły też wspaniałą oprawę dla wielu konferencji naukowych, szkoleń i spotkań ze świata biznesu.
We współpracy z różnymi instytucjami kultury oraz w ramach projektów realizowanych z dofinansowaniem m.in. Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego czy Unii Europejskiej odbywają się tu również liczne imprezy kulturalne – koncerty, spektakle teatralne, konferencje naukowe oraz festiwale.