Joanna von Stein zu Jettigen (1723 – 1783) druga żona Jerzego Ignacego Lubomirskiego (1687- 1753) nie wyróżniała się szczególnymi przymiotami poza urodą. Historycy postrzegają ją jednak jako osobę, która sprawiła – choć może nie swoim bezpośrednim działaniem – iż rzeszowski zamek wraz ze swoim otoczeniem przeobraził się w rokokową rezydencję. Ówczesna siedziba Lubomirskich mogła równać się pod względem zbytku i wielkopańskiego przepychu jedynie z Duklą Mniszchów.
W 1706 r. w Wiśniczu został pochowany Hieronim Augustyn, protoplasta rzeszowskiej linii Lubomirskich. Jego pierworodny syn – dziewiętnastoletni Jerzy Ignacy objął w posiadanie rzeszowskie majętności. Młody książę w przeciwieństwie do ojca – wybitnego żołnierza i dyplomaty, a przy tym troskliwego pana na swoich włościach – nie przejawiał podobnych talentów. Wykształcony w rzeszowskim kolegium pijarów, wykazywał w każdej dziedzinie mierne zdolności przy wielce rozbudzonych ambicjach. Z trudem gospodarował w swoich książęcych dobrach. Marzyła mu się korona Węgier, lub przynajmniej kariera wojskowego dowódcy. Nie obdarzono go godnością generała artylerii koronnej, mimo że pozostawał w znakomitych stosunkach z Augustem II. Otrzymywał jedynie poślednie stanowiska: pisarza i chorążego koronnego. W politycznych rozgrywkach zawsze gorliwie wspierał politykę Sasa na polskim tronie.
Piękna blondynka, o łagodnym usposobieniu
Przejawem królewskiej łaski było skojarzenie małżeństwa Lubomirskiego, stałego towarzysza biesiad i pijatyk na drezdeńskim dworze z Marianną Bielińską Denhoffową (1685 – 1730). Piękna blondynka, o łagodnym usposobieniu przez trzy lata była pierwszą królewską metresą. Zastąpiła na tym stanowisku ambitną, upartą Annę von Hoym, znaną jako hrabina Cosel. Ślub młodej pary odbył się w kaplicy królewskiej w Dreźnie.
Los nie sprzyjał Jerzemu Lubomirskiemu. Z ośmiorga dzieci księstwa sześcioro zmarło, a wkrótce odeszła ze świata żywych ich matka. Siedem lat po śmierci Marianny, dobiegający pięćdziesiątki książę pojął za żonę czternastoletnią Joannę Marię Ignację Karolinę von Stein zu Jettigen. Rodzicami młodej pani Lubomirskiej byli baron Franciszek Makward Aleksander von Stein i Anna Maria z Guttenbergów. Ślub – podobnie jak poprzedni odbył się w 1737 r. Dreźnie. Joanna i Jerzy uczestniczyli w życiu saskiego dworu w obu stolicach, wspierając teraz politykę Augusta III i jego wszechwładnego ministra Henryka Brühla. W 1738 r. małżonkowie działali w koterii Brühla, która pozbawiła Józefa Aleksandra Sułkowskiego stanowisk i faworów na saskim dworze. Po zwycięstwie Brühla Jerzy Ignacy został nagrodzony starostwem libuskim w powiecie bieckim i dobra te przeznaczył dla żony. Znaczna różnica wieku małżonków nie wpływała na ich zgodne pożycie. Joanna urodziła mu pięcioro dzieci: trzech synów i dwie córki. Jerzy Ignacy – jak podkreślają historycy – w tym czasie rozbudowywał i upiększał rzeszowską rezydencję dla młodej, ślicznej Saksonki.
Zamek rzeszowski pozostawał w ciągłej przebudowie od 1729 r. Pracami kierował Karol Henryk Wiedemann, architekt i inżynier wojskowy sprowadzony z Saksonii. Był autorem projektu zamkowych ogrodów, urządzanych jeszcze za życia Marianny – pierwszej żony Jerzego Ignacego. Zarys niedużych, pałacowych ogrodów odczytujemy z planu Wiedemanna. Było to założenie zbudowane z kwietnych i wodnych kwater z basenami i fontannami w oprawie rzeźbiarskich dekoracji, świetnie skomponowane z ogrodową architekturą. Większe zainteresowanie niż Letni Pałacyk i poprzedzające jego fasadę symetrycznie usytuowane budyneczki kordegardy, budzi chińska altana. Pawilon w kształcie pagody usytuowany był na sztucznej wyspie oblanej wodą.
Chińskie pawilony były przejawem fascynacji sztuką Dalekiego Wschodu
Ogrody rzeszowskiej rezydencji łączyły znamienne dla rokoka upodobanie do intymności z wygodą i komfortem. W tych czasach najbardziej pożądanym miejscem towarzyskich spotkań czy tajemnych schadzek stała się ogrodowa willa. Wokół wielkich rezydencji od Anglii po Rosję powstawały parki i ogrody z pawilonami o rozmaitym przeznaczeniu – jak domki myśliwskie, łazienki, oranżerie, kordegardy i pagody. Chińskie pawilony były przejawem fascynacji sztuką Dalekiego Wschodu. Moda wylansowana w Anglii przez publikację sir Williama Chambera dotarła do Rzeszowa przez Drezno i wydała zapewne jedną z pierwszych chińskich ogrodowych altan na terenie Rzeczypospolitej.
W jakim stopniu książęca para ulegała kaprysom ówczesnych trendów przekonuje spis z inwentarza ruchomości znajdujących się na rzeszowskim zamku i w Letnim Pałacyku, sporządzony w r. 1753 po śmierci Jerzego Ignacego Lubomirskiego. Według prawa dziedziczenia na zamku miał pozostać najstarszy z synów Hieronim Teodor. Joanna ze swoim potomstwem miała przenieść się do dóbr libuskich. Zatem można snuć domysły, że inwentarz uwzględniał stan ruchomości, pomniejszony o rzeczy z osobistego majątku Joanny, które zabrała do Libuszy lub do Warszawy.
Zamek posiadał galerię, w której doliczono się 121 obrazów
Na podstawie zwięzłych, inwentarzowych określeń wnioskuję, iż pomieszczenia zamku i Letniego Pałacyku były wyposażone w meble i przedmioty rzemiosła artystycznego z dwóch epok: baroku i rokoka. Wiemy, że łoża były zasłaniane kotarami z materii: tureckiej (być może chodzi o haftowane makaty), aksamitnej, brokatowej, kitajkowej (czyli jedwabnej tkaniny przywożonej z Dalekiego Wschodu, której określenie pochodzi od Kitaju- dawnej nazwy Chin). Tymi samymi tkaninami obijano ściany, wyścielano tapicerowane fotele, taborety i kanapy, szyto z nich firanki. Starano się zachowywać jednolitą kolorystykę każdego wnętrza. Mamy zatem pokoje czerwone, błękitne i zielone. Gdańskie szafy, fotele i stołki obijane kurdybanem (wspomnianym jako skóra malowana i złocona,) ciężkie i bogato rzeźbione były meblami barokowymi. Podobnie jak potężny stół bilardowy, który spoczywał na dziesięciu toczonych słupach.
Ściany pomieszczeń o mniejszym znaczeniu jak jadalnia, pokój nad biblioteką lub pokój obok sali bilardowej wyścielała płócienna materia malowana „z turecka” lub w kwiatowe ornamenty. Próżno szukać informacji co przedstawiały liczne obrazy i kopersztychy (czyli grafika), większą uwagę poświęcono ich ramom – jeśli tylko były złocone. Zamek posiadał galerię, w której doliczono się 121 obrazów, bez określenia ich tematów.
Portrety saskich królów zostały wymienione jako wiszące lub stojące na kominku w książęcych gabinetach. Apartament Joanny zdobił portret jej małżonka oprawiony w bogate, złote – zapewne rokokowe ramy. W sypialni Jerzego Ignacego przeważały obrazy o treści religijnej.
Niemal w każdym pomieszczeniu inwentarz odnotowuje obecność landszaftów ponad drzwiami. Były to supraporty – dekoracyjne płyciny umieszczone między górną krawędzią drzwi a sufitem, w XVIII w. niezbędne w wystroju eleganckiego pałacowego wnętrza. Ich dekorację stanowiły malowane sceny: mitologiczne, alegoryczne, sielankowe z krajobrazowym tłem, ujęte w ramy rokokowego ornamentu.
Wdzięk i lekkość wnosiły niewielkie lustra, a także kruche mebelki i ustawiona na nich porcelana oraz lichtarze, zaś na ścianach wiszące kinkiety i zapewne miniatury. Jedną z nich był portrecik Joanny oprawiony w złoto, zawieszony na złotym łańcuszku w Pokoju Czerwonym. W opisach uderza ogromna ilość stolików, przeważnie gerydonów – o okrągłym blacie wspartym na jednej nodze.
Występują również zgrabne stoliki „z chińska na czarno i czerwono lakierowane” czyli pokryte laką, importowane z Dalekiego Wschodu. Ślady rokoka lubującego się w jasnych, pastelowych barwach odnajduję w apartamentach księżnej. Chociaż jej sypialnia jawi się dość ponuro: meble dębowe, krzesła i kanapa kryte zielonym adamaszkiem suto przetykanym złotem, tym samym, z jakiego są uszyte kotary. Natomiast gabinet Joanny to rozkoszny rokokowy buduar z biało lakierowanymi krzesełkami i stolikami, kanapą obitą błękitną, jedwabną morą, z szafkami wypełnionymi porcelaną, z paryskimi zegarami, wielką ilością małych luster. Prawie w każdym z zamkowych pomieszczeń na kominku ustawiono bibeloty z chińskiej, japońskiej a także z miśnieńskiej porcelany. Ta delikatna ceramika odgrywała poczesną rolę w sztuce rokoka.
Alchemik na dworze Augusta II wyprodukował pierwszą europejską porcelanę
Na fali zainteresowania wszystkim, co zabawne, nietypowe, egzotyczne (jak: służący murzynek czy chinoiserie -malowane scenki z Chińczykami, ogrodowe pagody „żony modnej” pożądały bajońsko drogiej porcelany, którą Kompania Wschodnioindyjska sprowadzała z Chin i Japonii. Przybysze z Europy nie zdołali wykraść pilnie strzeżonego sekretu wyrobu delikatnej, chińskiej ceramiki. Na początku XVIII stulecia Johann Bőttger, alchemik na dworze Augusta II wyprodukował pierwszą europejską porcelanę. Po kilkunastu latach pracy nad doskonaleniem wynalazku w miśnieńskiej manufakturze formowano plastycznie białą porcelanę, którą ozdabiano barwnymi malowidłami i złocono. Wymieniane w inwentarzu zamkowym porcelanowe naczynia to kubki, filiżanki, dzbanuszki, imbryki. Sporo z nich znajdowało się w kandyterii, czyli zamkowej cukierni. Było to pomieszczenie do przechowywania olejków leczniczych, mikstur kosmetycznych, zapewne też drogich przypraw. Stały tam na półkach „farfury japońskie”: miseczki, talerze oraz czarki do herbaty, konfitur kompotów i czekolady, również dzbanki, w których parzono kawę i czekoladę.
Skarbiec mieścił cenne, rżnięte kryształowe szkło, a także serwisy sztućców: jeden z paryskiego srebra 15-tej próby, inny ozdobiony herbem z mitrą książęcą. Były tu łyżki do cukru i kawy, srebrne, wewnątrz złocone, solniczki, kosze do owoców i butelek wina. Przechowywano srebrną zastawę toaletową księcia, zapewne bogato przez złotników zdobioną rokokowymi motywami. Składała się ona z miednicy, przyborów do golenia, puszki na mydło, wazy i…spluwaczki.
Wśród zamkowych pomieszczeń, które nie służyły reprezentacji była zbrojownia wyposażona broń białą i myśliwską. W mundurowej komorze przechowywano ubiory dla wojskowej załogi i zamkowej służby: ubiory paziowskie, lokajskie, hajduckie. Najciekawiej przedstawiały się stroje dworskiej kapeli. Były to kontusze czerwone, szafirowe żupany jedwabne, granatowe sukienne spodnie. Z zachowanych instrumentów wymieniono oboje i cymbały.
W inwentarzu książęcej garderoby poświęcono miejsce strojom maskaradowym takim jak: domino, arlekiński, majtkowski, Hausknecht ( domowy parobek), czy Noble Venetiano (szlachcic wenecki). Poza maskaradami być może przebierano się w nie do amatorskich przedstawień w letnim pałacyku, który nie bez powodu nazywano Teatrem.
Wiedemann przebudował Letni Pałacyk w stylu modnego wówczas maison de plaisance
W zamku była biblioteka, lecz myliłby się każdy, kto szukałby tam księgozbioru. Pokój biblioteczny był składem broni i rozmaitych przypadkowych rzeczy. Księgi, jakie w nim znajdowały się to inwentarze gospodarcze i rejestry handlowe, jeśli nie liczyć niewielkiej ilości książek francuskich i włoskich.
Wiedemann przebudował Letni Pałacyk w stylu modnego wówczas maison de plaisance (czyli „dom wiejski”, willa). Wystrój jego wnętrz świadczył, o przeznaczeniu do przyjęć i zabaw nie zaś do zamieszkiwania. Podobnie jak w rokokowych pawilonach, usytuowanych w parku tutaj nad innymi pomieszczeniami dominowała centralnie umieszczona sala wyłożona kafelkami ( być może holenderskimi). Umeblowanie stanowiły kolbuszowskie kanapy, krzesła, taborety z obiciami z błękitnej trypy (polskiej tkaniny podobnej do pluszu), a także stoliki- gerydony stanowiące podstawę dla luster i lichtarzy.
Po śmierci księcia jego ciało złożono w krypcie klasztoru kapucynów w Rozwadowie. Wdowa ufundowała epitafium w rzeszowskim kościele pijarów. Słaby artystycznie nagrobek projektu Wiedemanna wyrzeźbił Sebastian Ochocki. Jak wspomina prof. Mariusz Karpowicz – wybitny znawca polskiego baroku – to dzieło nie najwyższej klasy jest znakomitym przykładem wesołości panującej w sztuce sepulkralnej XVIII w. Wszyscy tu przedstawieni: nieboszczyk na medalionie, putta, Chronos mają twarze wykrzywione w niemądrym uśmiechu.
Joanna Lubomirska, przebywająca w Warszawie cieszyła się nadal względami sasko–polskiego dworu. Dzięki zażyłości z Brühlem (uważano ją za metresę wszechwładnego ministra) zyskała jeszcze potężniejsze wpływy. Wraz z zaprzyjaźnioną Urszulą Lubomirską, starościną bolimowską snuły nieustanne intrygi przeciw „familii” Czartoryskich.
Koronacji słynącej łaskami figury Najświętszej Panny Marii w rzeszowskim kościele bernardyńskim
W 1761 r. po śmierci pasierba Hieronima Teodora księżna osiadła ponownie na rzeszowskim zamku. Kres wpływom Joanny położyła śmierć Henryka Brühla i Augusta III Sasa. Księżna pozostająca w opozycji do wszystkiego, co nie było saskie, uważała Stanisława Augusta za uzurpatora i czynnie wspierała jego przeciwników. W rzeszowskiej rezydencji, otoczyła się swoimi ziomkami.
W 1764 r. doprowadziła do koronacji słynącej łaskami figury Najświętszej Panny Marii w rzeszowskim kościele bernardyńskim. To przedsięwzięcie zainicjował nieżyjący już jej małżonek. Korony dla Madonny i Dzieciątka wykonali prawdopodobnie drezdeńscy złotnicy, a do Watykanu udał się z nimi biskup Sierakowski. Księżna Joanna Lubomirska zmarła w 1783 r.
Pisząc tekst korzystałam między innymi z: A. Codello Zamek rzeszowski w XVIII w.; w Rocznik Województwa Rzeszowskiego, r. VI, Rzeszów, 1969.; W. Hennig Rzeszowski Alfabet, Rzeszów 2012.; J. Nieć Rzeszowskie za Sasów, Rzeszów, 1938.; Polski Słownik Biograficzny,T.XVII, Wrocław Warszawa Kraków Gdańsk, 1972.