Reklama

Kultura

Prawnuk Aleksandra Fredry szykuje mu pałac na muzeum

Antoni Adamski
Dodano: 29.09.2024
Maciej Szeptycki, potomek Aleksandra Fredry przed pałacem w Łaszczowie. Fot. Tadeusz Poźniak
Maciej Szeptycki, potomek Aleksandra Fredry przed pałacem w Łaszczowie. Fot. Tadeusz Poźniak
Share
Udostępnij

Nie ma takiego teatru, w którego repertuarze nie figurowałaby kiedyś jedna ze sztuk Aleksandra Fredry. Jednak nie ma takiego miejsca w kraju, w którym istniałoby muzeum największego komediopisarza w dziejach naszej literatury. W przyszłości ma nim zostać pałac w Łaszczowie nieopodal Tomaszowa Lubelskiego.

Dziś dawna siedziba rodu jest romantyczną ruiną położoną w rozległym parku. Ruinę tę odzyskała w roku 2012 rodzina Szeptyckich. Biurokratyczna  batalia o resztki dawnej siedziby rodowej trwała stosunkowo krótko, bo tylko sześć lat. W tym czasie sprawa reprywatyzacji zdążyła przejść wszystkie urzędnicze szczeble, na dwóch sądach administracyjnych i dwóch ministerstwach skończywszy. Po odbyciu urzędniczej batalii  Maciej Szeptycki – pra-pra-prawnuk Aleksandra Fredry mógł rozejrzeć się po odzyskanej nieruchomości. A obraz był raczej tragiczny. Należało natychmiast ogrodzić i zabezpieczyć mury (niemal każdego tygodnia odrywał się jakiś ich fragment) i oczyścić je z gruzu.

Fot. Tadeusz Poźniak

– Wywieźliśmy tysiąc ton gruzu czyli pięćdziesiąt ciężarówek. Ukazało się wtedy cokół dawnego kościoła jezuitów – miejsce ukryte przed ludzkim wzrokiem przez 250 lat. Odkryto również wejście do krypt. Aby je ujrzeć, należało pozbyć się śmieci: to kolejne 50 ton – wyjaśnia Maciej Szeptycki, dodając:

– W chwili przejęcia nieruchomości, pałac i oficyna pałacowa były ruiną w stanie agonalnym. W pałacu zawalił się  dach i sklepienia pierwszego piętra oraz częściowo parteru. Mury w wielu miejscach były spękane, albo po prostu przestały istnieć zamieniając się w sterty gruzu. Z dawnej oficyny pałacowej pozostało tylko półtorej ściany zewnętrznej i kolejna sterta gruzu. Wszędzie leżały stosy śmieci. Z pięknego założenia ogrodowego Izabelli i Aleksandra Szeptyckich zachowały się tylko pojedyncze okazy krajowych gatunków, jak: dęby szypułkowe, klony, modrzewie, lipy, sosny i topole. Są one dziś ostatnim świadectwem znawstwa twórców tego ogrodu. Niestety, nie ma już tzw. “egzotyków”, jakimi niegdyś mógł poszczycić się ten park, tj. drzew octowych, chlebowych, czy “świętojańskich”.

Co pozostało? „Dżungla, krzaki i pijaki” – odpowiada jednym zdaniem gospodarz. Żądni rozrywki konsumenci nie biorą do ust byle czego. W krzakach do dziś pojawiają się butelki po piwie „Szlacheckim Mocnym”. Trzeba je ciągle sprzątać. Każdego dnia przybywa nowych. Niewielkim ułatwieniem stała się likwidacja niektórych ławek, gdzie niemiłosiernie śmiecąc przesiadywali amatorzy „Mocnego”. Ponad to większość mieszkańców patrzyła na nowych/starych gospodarzy mocno podejrzliwie.

Z czasem stosunek miejscowych zaczął się zmieniać. Zaczęli doceniać wysiłek właścicieli. Niektórzy pomagają dziś przy rewitalizacji parku.

Fredro między Lwowem a Rudkami

Życie Aleksandra Fredry przebiegało między Lwowem, pobliskimi Rudkami – gdzie w krypcie rodowej złożono jego zwłoki – oraz Beńkową Wisznią. Wszystkie te miejscowości znajdują się za wschodnią granicą – na Ukrainie. Dlatego postanowiono, iż Dom Komedii będzie miał siedzibę w Łaszczowie – dawnym majątku Szeptyckich. Tę lokalizację zaproponowała założona w 2006 roku Fundacja Rodu Szeptyckich.

– W 2009 roku odkryłem, że w całym kraju nie ma i nigdy nie było muzeum jego imienia, choć w repertuarze każdego teatru można znaleźć jedną z jego komedii. To tak, jakby Fredro istniał poza czasem i przestrzenią. A jednak miejsce jego upamiętnienia znalazło się. To Łaszczów w pow. tomaszowskim  województwie lubelskim. Kompleks łaszczowski, na który składa się pałac i oficyna oraz otaczający je przepiękny park, to obiekt „domagający się” rewitalizacji i przywrócenia należytego wyglądu i funkcji. Jest sklasyfikowany jako zabytek architektury i wpisany do wojewódzkiego rejestru zabytków – wyjaśnia Maciej Szeptycki.

Pomysł poparli ludzie nauki i teatru:

„W tych  komediach – dzięki geniuszowi pisarza – bohaterowie (niezależnie od ubioru) stają przed nami nadzy w swych namiętnościach, uporach, zawiściach, wyrachowaniu, a także marzeniach i pragnieniach, choćby zgody, szczęścia, miłości – napisała prof. Anna Kuligowska – Korzeniewska z  Akademii Teatralnej im Aleksandra Zelwerowicza.

 „Od 1945 roku nie było w Polsce żadnego, naprawdę ż a d n e g o sezonu teatralnego (a minęło już 78 takich sezonów), w którym nie grano by utworów Aleksandra Fredry. Nie ma też w Polsce ani jednego teatru dramatycznego, ani jednego, który by w swojej historii, w czasie swojej działalności, nie zagrał sztuki tego autora” – podkreśliła Dorota Buchwald z Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie.

W Sylwestra 1900 roku w Łaszczowie osiedli na stałe Izabella z Sobańskich Szeptycka i jej mąż Aleksander wnuk Aleksandra Fredry. Zaczęli oni przekształcać gmach dawnego kolegium jezuickiego w pałac. W latach 1911-13 doszło do zasadniczej przebudowy pod kierunkiem architekta Teodora Talowskiego. Wprowadzono wtedy najnowocześniejsze udogodnienia techniczne: elektryczność (pałac miał własną elektrownię), wodę i kanalizację z oczyszczalnią ścieków. Dach pokryto płytkami przypominającymi łupek, który w Polsce nie występuje. Te  płytki to ówczesny krzyk techniki – niepalny eternit, rozpowszechniony później w czasach PRL.

29 czerwca 1915 wycofujące się wojska rosyjskie podpaliły pałac. Właściciele nie zdołali go odbudować przez całe dwudziestolecie.  W 1945 na mocy dekretu PKWN władze zarekwirowały cały majątek Szeptyckich. Zadaszone pomieszczenia pałacu zamieniono na stodołę i magazyn nawozów sztucznych, co przyczyniło się do dalszej dewastacji obiektu. W oficynie zamieszkali pracownicy PGR. W 1972 wpisano obiekt do rejestru zabytków, lecz stan pałacu zaczął się tylko pogarszać. Dach pałacu zawalił się, zaś oficynę w końcu lat 70-tych strawił pożar. W tamtych latach władze pozwoliły dawnym  właścicielom przyjeżdżać do Łaszczowa. Niestety, chyba tylko po to by bezsilnie mogli patrzeć na zagładę ich dawnego majątku.

Dom Komedii w pałacu

Dopiero po roku 2012, po odzyskaniu pałacu i parku, dawni właściciele — Szeptyccy — przystąpili do rewitalizacji. Jej plan i szczegóły opracowują pracownie architektoniczna „Jankowski i Opyrchał” oraz dr Seweryn Malawski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Budynek pałacu pozostanie trwałą zabezpieczoną przezroczystym dachem ruiną. Dobudowane zostaną w historycznym kształcie, lecz w nowej technologii dwa nowe pawilony. W jednym ma mieścić się fredrowskie Muzeum i Archiwum, w drugim Teatr Aleksandra Fredry z hotelem dla aktorów. Park odzyska swój dawny krajobrazowy charakter. Pojawią się w nim nowe nasadzenia, aleje i mała architektura. Prace w parku i przy ruinach pod nadzorem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków trwają nieprzerwanie od 2020 roku.

Fot. Tadeusz Poźniak

– W 2014  odkupiłem z dwoma wspólnikami folwark Nadolce, późniejszy PGR Nadolce – trzystu hektarową nieruchomość. Razem stworzyliśmy nowoczesne gospodarstwo warzywnicze. Uprawiamy tu cebulę, kalafiory, brokuły i pietruszkę. Część dochodów z  produkcji przeznaczana jest przeze mnie na Dom Komedii Aleksandra Fredry – mówi Maciej Szeptycki, który w 2016 zrezygnował z wykonywania zawodu informatyka. Był dyrektorem technicznym i członkiem zespołu zarządzającego w Polsce, amerykańskiej firmy CISCO, jednej z największych międzynarodowych korporacji wywodzących się z Doliny Krzemowej.

– Na świecie żyje dziś, nas potomków Aleksandra Fredry, ponad sto pięćdziesięcioro. Dom Komedii chce przywrócić postać Fredry społeczeństwu. To postać niemal nieznana, choć jego komedie wciąż są obecna na deskach scenicznych w Polsce, a każde pokolenie na nowo odczytuje jego komedie, czerpiąc z nich radość i mądrość zarazem. – kończy Maciej Szeptycki.

Zaś Elżbieta z Szeptyckich Weyman, prawnuczka pisarza (1923 – 2018) dodaje: „Przeżyłam jakoś 95 lat na tym  marnym świecie dzięki odziedziczonemu po dwóch babkach Fredro poczuciu humoru. Kiedy wzrasta się, wśród opowiadanych dowcipnych rodzinnych anegdotek i wierszy, pozostaje w człowieku na całe życie niewyczerpana doza optymizmu i pogody ducha”.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy