Zanieczyszczenie cieków wodnych chemikaliami to obecnie główny problem po gaszeniu pożaru nielegalnego składowiska odpadów w Siemianowicach Śląskich. Jakość powietrza nie budzi żadnych zastrzeżeń i przebywanie na otwartej przestrzeni nie stanowi zagrożenia – poinformował wojewoda śląski Marek Wójcik.
Wiceminister klimatu i środowiska Anita Sowińska zapowiedziała zmiany w prawie, które ułatwią ściganie przestępców i zapobieganie powstawaniu nowych składowisk, szczególnie substancji niebezpiecznych.
Kłęby czarnego dymu były widoczne z wielu kilometrów
Pożar wybuchł w piątek przy ul. Wyzwolenia w siemianowickiej dzielnicy Michałkowice. Jego powierzchnia objęła całe składowisko – ok. 6 tys. metrów kwadratowych. Kłęby czarnego dymu były widoczne z wielu kilometrów. Pożar został już ugaszony, trwa dogaszanie pogorzeliska.
„Działania straży pożarnej praktycznie dobiegają końca, trwa dogaszanie miejsca pożaru. Jeśli chodzi i emisję dymów, zanieczyszczeń – ta emisja jest śladowa” – powiedział wojewoda na konferencji prasowej po sobotnim posiedzeniu zespołu zarządzania kryzysowego w pobliżu miejsca działań strażaków. Podziękował straży pożarnej. Jak poinformował, na miejscu pracowało około 240 strażaków.
Wójcik zaznaczył, że od początku przewiązywano dużą wagę da monitoringu stany powietrza, zarówno w pobliżu pożaru, jak i w całej aglomeracji. Sprawdzały to mobilne laboratoria. „Te samochody-laboratoria nie stwierdziły przekroczenia stężeń niebezpiecznych substancji, w związku z czym nie było zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców, zarówno Siemianowic, jak i sąsiednich miast” – powiedział wojewoda. Dodał, że podobne są wyniki z czujników stacjonarnych w miastach. Badania stanu powietrza będą kontynuowane.
Wypłukane chemikalia trafiły do pobliskiego Rowu Michałkowickiego
Obecnie najważniejszym problemem jest zanieczyszczenie cieków wodnych. W wyniku pożaru i akcji substancje gaśnicze oraz wypłukane chemikalia trafiły do pobliskiego Rowu Michałkowickiego, a ten wpada do Brynicy. Stamtąd woda płynie do Przemszy i do Wisły. W piątek straż postawiła w Rowie Michałkowickim rękawy sorpcyjne do ściągania zanieczyszczeń i słomiane tamy do ich filtrowania. Wojewoda przyznał, że dane z pobranych w piątek próbek „nie były dobre”, ale jak zaznaczył, zmniejszyła się intensywność akcji gaśniczej, a wraz z nią ilość wody przedostającej się z pogorzeliska do Rowu Michałkowickiego.
Wiceminister Sowińska, która również uczestniczyła w posiedzeniu sztabu kryzysowego potwierdziła, że przedostawanie się wód pożarowych do rzek jest obecnie potencjalnym zagrożeniem. „Już wszystkie samorządy są poinformowane, również woj. małopolskie” – powiedziała. Dodała, że stan wód jest nadal monitorowany, systematycznie są pobierane kolejne próbki do badań.
Również wiceminister dziękowała strażakom i wszystkim innym służbom zaangażowanym w akcję po pożarze, także policji, która – jak mówiła – robi wszystko, by złapać przestępców, odpowiedzialnych za nielegalne składowanie odpadów w Siemianowicach Śląskich. Sowińska zapewniła, że będzie w tej sprawie podejmowała działania i współpracowała z resortem sprawiedliwości oraz MSWiA.
Pytana, jak poradzić sobie z nielegalnymi składowiskami, wiceminister odpowiedziała, że takich zinwentaryzowanych i opisanych miejsc jest w całej Polsce 311 i w resorcie trwają prace nad rozwiązaniami prawnymi, które ułatwią ściganie przestępców oraz będą zapobiegać powstawaniu nowych składowisk, szczególnie substancji niebezpiecznych. Chodzi o to – mówiła – by producenci nie oddawali odpadów niesprawdzonym firmom. „Myślę, że jesienią będziemy gotowi, żeby zaproponować konkretne zmiany w prawie” – zadeklarowała.
Wojewódzka inspektor ochrony środowiska Agata Bucko-Serafin potwierdziła, że badane dotychczas próbki wody pobranych niedaleko miejsca pożaru wykazały znaczące przekroczenie zanieczyszczeń. „Zamknięty został dopływ tych zanieczyszczeń do cieków – do Brynicy i później dalej do Przemszy i do Wisły. To jest najważniejsze, że już nie dopływają nie zasilają tego strumienia zanieczyszczeń, jednocześnie następuje naturalny proces, czyli rozcieńczanie zanieczyszczeń” – podała.
Nie powinno się w tej chwili wchodzić do zanieczyszczonej wody
Według niej, nie powinno się w tej chwili wchodzić do zanieczyszczonej wody, pozwalać żeby zwierzęta ją piły i ograniczać pobyt w pobliżu wody, jeśli wydziela ona zapach chemikaliów. „To są wody, które nie zasilają przynajmniej tutaj, żadnych ujęć wody. W tym największym stężeniu, czyli w miejscu, gdzie to się stało, nie mają wpływu na jakość wody pitnej” – zapewniła Bucko-Serafin.
Również prezes spółki Wody Polskie Joanna Kopczyńska powiedziała, że prowadzony jest monitoring przenoszenia się zanieczyszczeń na rzekach. Wody Polskie są w kontakcie ze sztabem kryzysowym i innymi służbami. Pytana, jakie mogą być długofalowe skutki skażenia, odpowiedziała, że istnieje obawa śnięcia ryb.
„Wszystkie działania, które zostały podjęte oczywiście miały na celu zminimalizowanie tych negatywnych skutków, natomiast my musimy jeszcze przez co najmniej kilka dni prowadzić monitoring tego, co na rzekach się dzieje” – podkreśliła. Według Wód Polskich, zanieczyszczenie, w bardzo rozcieńczonej już formie, powinno dopłynąć do Krakowa w ciągu 2-3 dni.
Komendant wojewódzki PSP w Katowicach st. bryg. Wojciech Kruczek powiedział, że obecnie na miejscu jest 38 zastępów strażaków – 121 ratowników. Być może działania uda się zakończyć jeszcze w sobotę. Z trzech drabin przelewają miejsca, gdzie pojawia się jeszcze dym. Komendant poinformował, że dwaj ratownicy, którzy w piątek zasłabli podczas akcji, obecnie czują się już dobrze. Jak opisywał Kruczek, patrząc z zewnątrz wydaje się, że odpady wypaliły się w całości, ale niewykluczone, że na niższych pokładach są jeszcze niespalone substancje.
Na składowisku zmagazynowano nielegalnie w różnych pojemnikach kilka tysięcy ton różnych substancji
Również prezydent Siemianowic Śląskich Rafał Piech dziękował strażakom i innym służbom za profesjonalną akcję. „Cieszę się, że sytuacja jest opanowana” – oświadczył. Jak dodał, według informacji szpitala w jego mieście nie odnotowano przypadków zasłabnięć czy innych dolegliwości.
Według szacunków władz Siemianowic Śląskich na składowisku zmagazynowano nielegalnie w różnych pojemnikach kilka tysięcy ton różnych substancji, a także podobne ilości odpadów plastikowych. Według Piecha były to m.in. substancje ropopochodne, rozpuszczalniki czy farby. Prezydent przypomniał, że o nielegalnym składowaniu odpadów lokalne władze kilka lat temu informowały odpowiednie służby. Wyraził przekonanie, że podobne sytuacje jak w jego mieście mogą zdarzać się coraz częściej, a nielegalnych składowisk są w całym kraju setki. Po raz kolejny zaapelował o zmianę przepisów.