Partia Razem nie obejmie ministerstw w nowym rządzie, ponieważ podczas negocjacji koalicyjnych nie udało się wynegocjować gwarancji finansowych czy prawnych pozwalających na realizację postulatów, np. w obszarze zdrowia i mieszkalnictwa – powiedział polityk partii Razem Adrian Zandberg w Radiu Plus.
7 posłów Razem dostało się w październikowych wyborach z list Nowej Lewicy do Sejmu. Mandat senatora otrzymały dwie członkinie tej partii. Razem ze swoim koalicjantem – Nową Lewicą – utworzyli wspólny klub w Sejmie. W odróżnieniu od Nowej Lewicy politycy Razem zadeklarowali jednak, że nie wezmą udziału w rządzie stworzonym przez Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę i Lewicę, choć taki rząd poprą.
W piątek w rozmowie z Radiem Plus jeden z liderów Razem Adrian Zandberg mówił o przyczynach takiej decyzji. “Musimy to uczciwie powiedzieć – w kilku kluczowych dla nas obszarach rzeczą absolutnie zasadniczą były gwarancje. Byliśmy gotowi do tego, żeby wziąć odpowiedzialność za konkretne ministerstwa, na przykład ministerstwo, które zajmowałoby się polityką mieszkaniową, albo Ministerstwa Zdrowia. (…) To trudne ministerstwa, do których wiele partii się nie pali. My mieliśmy warunek – tym warunkiem była gwarancja środków finansowych” – powiedział polityk.
“Jeżeli chodzi o mieszkalnictwo – żeby realnie zmienić sytuację młodego pokolenia, żeby zatrzymać tę galopadę cen i ucywilizować polski rynek mieszkaniowy, to trzeba dwóch spraw. Po pierwsze – zwiększenia nakładów na publiczne budownictwo mieszkaniowe do 1 proc. PKB, a po drugie przyjęcie takich zmian, w tym prawnych, które uczyniłyby budownictwo społeczne realną alternatywą. (…) Niestety, nie udało nam się przekonać partnerów do tego, żeby takie zobowiązanie przyjąć” – mówił.
“Umowa koalicyjna jest zawsze ważna dla tych mniejszych partnerów w koalicji, bo stanowi gwarancje. Naturalne jest to, że w rządzie ten, kto jest największy i najsilniejszy obejmuje Ministerstwo Finansów. I później tak naprawdę losy tego czy innego ministerstwa, tej czy innej instytucji objętej przez partnerów mniejszościowych, zależą w dużej mierze od swobodnej decyzji ministra finansów, tego, czy zapewni środki na realizację programów, czy nie” – tłumaczył polityk.
Jak mówił Zandberg, w umowach koalicyjnych podpisywanych między partiami w innych krajach, np. w Niemczech, są obszerniejsze i zawierają konkretne zapisy dotyczące realizacji programów koalicjantów. Ocenił, takie podejście jest dobre: “Umawianie się na konkrety to coś, co pozwala, by wszyscy w takiej relacji czuli się stabilnie i mogli przystąpić do realizacji zobowiązań, a to jest przecież najważniejsze” – powiedział.
“Nam zależało na tym, żeby to skonkretyzować, bo uważamy, że wtedy jest sens brania odpowiedzialności za konkretne dziedziny życia. (…) Trzymając się kwestii mieszkalnictwa – ja czy inna polityczka lub polityk Razem – wzięlibyśmy odpowiedzialność za tę dziedzinę, no ale mając narzędzia. Natomiast samo biurko i samochód służbowy oraz wizytówka z napisem +minister+ to jednak nie to samo, co konkretne narzędzia prawne i finansowe” – dodał polityk.
Pytany o stosunek do koalicyjnego rządu Zandberg zadeklarował, że będzie on miał wsparcie partii Razem. “Natomiast nie obejmujemy ministerstw, ponieważ nie udało nam się przekonać pozostałych partii, które będą tę większość tworzyć, by dać gwarancję realizacji tych programów” – zaznaczył. Dodał, że kluczowym zadaniem nowego rządu będzie “posprzątanie” w kwestii wymiaru sprawiedliwości i praworządności, co pozwoli m.in. na poprawę relacji Polski z instytucjami Unii Europejskiej.
“Od tego, czy doprowadzimy do poprawnych stosunków Warszawy z Brukselą zależy to, czy i kiedy zostaną uruchomione środki europejskie. A to nie jest rzecz bagatelna. (…) Te środki to nie są środki bezterminowe, one mają określoną datę ważności. Jeżeli tych środków nie zdobędziemy i nie wydamy szybko, to część z tych pieniędzy po prostu stracimy, a jednocześnie będziemy brali udział w obsłudze ich kosztów” – powiedział Zandberg. “Przywrócenie poprawnych relacji z Komisją Europejską jest w tym momencie polską racją stanu; a do tego potrzebna jest jak najszybsza zmiana rządu” – dodał.
W wyniku wyborów parlamentarnych 15 października 3 ugrupowania – Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica – zdobyły łącznie 248 mandatów w Sejmie, czyli większość pozwalającą na udzielenie wotum zaufania stworzonemu przez te ugrupowania rządowi. Ugrupowania podpisały umowę ws. stworzenia takiego koalicyjnego rządu, na którego czele ma stanąć lider KO Donald Tusk. Razem, funkcjonujące w parlamencie jako część klubu Lewicy (7 posłów z 26 w X kadencji) zadeklarowało, że w odróżnieniu od Nowej Lewicy nie obejmie w nowym rządzie żadnych ministerstw, choć w parlamencie go poprze.