Budowę tymczasowej zapory na granicy z obwodem kaliningradzkim rozpoczęto w środę od miejscowości Wisztyniec w gminie Dubeninki – poinformowała PAP rzecznik prasowa Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Straży Granicznej Mirosława Aleksandrowicz.
Miejscowy samorząd nie wiedział o decyzji rządu. "Ale nikt na pewno protestował nie będzie" – powiedział PAP wójt Dubeninek.
Rzecznik prasowa Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Straży Granicznej Mirosława Aleksandrowicz poinformowała PAP, że budowa tymczasowej zapory rozpoczęła się w środę. "Układana jest zapora z koncentriny" – podała PAP Aleksandrowicz i dodała, że budowę prowadzą żołnierze. Drut jest układany między słupkiem wyznaczającym polską granicę (molit) i układany jest w głąb kraju. Wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak zapowiedział, że zapora będzie miała 3 m. szerokości i 2,5 m. wysokości.
Aleksandrowicz poinformowała PAP, że przed koncentriną będzie ustawiona siatka tak, by dzikie zwierzęta nie wpadły na zaporę i nie poraniły się.
"Straż graniczna cały czas patroluje granicę, także tam, gdzie układana jest zapora" – podkreśliła.
Wójt gminy Dubeninki Ryszard Zieliński powiedział PAP, że nie został poinformowany o budowie zapory. "Ale to nie jest moja sprawa, moja decyzja. To pokazuje, jak poważna jest sytuacja. U nas na pewno nikt protestował przeciwko temu nie będzie" – powiedział PAP wójt Dubeninek. Wójt był w środę w terenie. Przyznał, że z powodu mgły "nic nie widać, gapiów nie ma".
Aleksandrowicz powiedziała PAP, że zapora będzie budowana na całym odcinku 200 km granicy z obwodem kaliningradzkim – układanie rozpoczęto w miejscowości Wisztyniec w gminie Dubeninki, gdzie stykają się granice polska, rosyjska i litewska. W miejscowości tej jest ustawiony słup graniczny, który wskazuje, gdzie rozpoczyna się granica każdego z krajów. Jest to popularne miejsce wśród turystów odwiedzających północne Mazury, w pobliżu przebiega też trasa green velo.
"Zapora będzie budowana w kilku miejscach jednocześnie" – podkreśliła rzecznik warmińsko-mazurskiej straży granicznej.
W rozmowie z PAP Aleksandrowicz podała, że w październiku nie odnotowano ani jednego nielegalnego przekroczenia polskiej granicy państwowej z obwodem kaliningradzkim. Zdarzało się, że na pas graniczny wchodzili np. grzybiarze. "Ale to były incydenty, tak jest co roku o tej porze" – powiedziała Aleksandrowicz.