Nie oczekuję od kogokolwiek, by biegał z flagą po ulicy i miał napisane na czole „Jestem patriotą”, ważny jest patriotyzm na co dzień. Jeśli będziemy budować silne państwo, silną gospodarkę, szybciej doświadczymy dobrobytu – mówi Artur Chmaj, ekonomista. Narodowe Święto Niepodległości to dobra okazja, by porozmawiać o tym, czy kapitał ma narodowość i czy opłaca się dzisiaj być patriotą.
Artur Chmaj, ekonomista, dyrektor Centrum Innowacji i Przedsiębiorczości WSIiZ:
Święto Niepodległości przypomina czasy, kiedy świadectwem patriotyzmu było oddawanie krwi w walce o Ojczyznę. Dziś natomiast warto spojrzeć na patriotyzm od strony ekonomii. Polska lat 70/80 to był generalny niedobór wszystkiego i patrzenie na świat zachodni przez pryzmat naszej biedy. Zazdrościliśmy tamtym krajom sklepów, ubrań, samochodów, wszystkiego. Marzyliśmy, aby u nas było tak samo. I to się wreszcie stało.
Przyszedł rok 1989, zmiana ustroju i wolność gospodarcza. Polacy rzucili się na wszystko co zachodnie. Produkty, które miały zachodnią nazwę wydawały się lepsze niż rodzime towary. Z tego powodu wiele bardzo dobrych jakościowo polskich wyrobów, także z wysokich technologii, zbankrutowało. Przykładem jest Wytwórnia Głośników Tonsil we Wrześni. Produkowała fantastyczne kolumny głośnikowe. Pod względem parametrów technicznych, jakości dźwięku – to była pierwsza liga światowa. Ale zakład zbankrutował na początku lat 90. Polacy woleli Technicsa, Philipsa itp., marki, które nie były lepsze, ale kojarzyły się lepszym, zachodnim światem. W wielu branżach tak się działo.
Wtedy wymyślono konkurs i godło „Teraz Polska”. To był dla mnie pierwszy przykład patriotyzmu w gospodarce. Kiedy już zachłysnęliśmy się ta wolnością i dostępem do świata, przyszło otrzeźwienie, że my też coś potrafimy. Mamy dobre produkty i powinniśmy zacząć stawiać na siebie. Dziś, kiedy wszystkiego mamy już pod dostatkiem, to szukamy czegoś nowego nie w kontekście tylko marki, producenta czy kraju pochodzenia, ale także kierując się patriotyzmem. Kupujemy polskie, bo to jest dobre i nasze. Zaczęliśmy wreszcie dostrzegać zalety polskich produktów. Sztandarowym przykładem jest żywność, która na tle holenderskiej, belgijskiej, francuskiej, niemieckiej, jest bezkonkurencyjna. Doceniamy to i kupujemy. Staliśmy się świadomymi konsumentami. Może to nie jest zjawisko nagminne, ale coraz bardziej zauważalne.
Kupowanie polskich produktów jest wspieraniem polskich firm, które tutaj płacą podatki, zatrudniają ludzi, a ci z kolei inwestują pieniądze w domy, rodziny, w kraj. Oczywiście, nie oznacza to, że zaprzestaliśmy kupować produkty z innych krajów. Tym bardziej, ze w wielu dziedzinach nie jest to możliwe. Nie ma przecież polskiego samochodu, chociaż produkujemy części w zasadzie dla wszystkich marek.
W gospodarce przejawem patriotyzmu jest także płacenie podatków na rzecz swojego państwa. Tutaj Rzeszów ma powody do dumy, ponieważ wśród firm odprowadzających najwyższe kwoty podatków czołowe miejsce zajmuje pochodząca stąd firma Asseco Poland.
Stwierdzenie, że kapitał ma narodowość, w pewnym sensie jest prawdziwe. Coraz więcej młodych firm, które powstało, mających kilku-kilkunastoletnią historię, zbudowało już silną pozycję na rynku także światowym i zaczynają chwalić się tym, że jest to polski biznes, polski kapitał i wykonanie. To dobry sygnał, bo oznacza, że jest moda na „made in Poland”, że to dobra marka. Budowanie tej dobre renomy w świecie przez nasze firmy również jest patriotyzmem.
Cieszy mnie, że przedsiębiorcy potrafią się cieszyć i chwalić tym, że coś jest nasze, rodzime, własne. Nie oczekuję od kogokolwiek, by biegał z flagą po ulicy i miał napisane na czole „Jestem patriotą”, ale postawy przedsiębiorców i konsumentów, którzy zaczynają doceniać atuty polskości i nabierają poczucia własnej wartości, dają mi powody, by sądzić, że jesteśmy patriotami. Ważny jest właśnie taki patriotyzm na co dzień. On się opłaca. Jeśli będziemy budować silne państwo, silną gospodarkę, szybciej doświadczymy dobrobytu.