Reklama

Biznes

Prof. Jerzy Bralczyk. Pan od języka

Aneta Gieroń
Dodano: 07.04.2017
32008_Bralczyk_18
Share
Udostępnij
Wybitny językoznawca, specjalista od języka mediów, reklamy i polityki, prof. Jerzy Bralczyk podpowiadał w Rzeszowie, "Jak mówić, żeby nas słuchano?". Profesor, który analizując współczesną polszczyznę, wskazał na cztery jej odmiany: konserwatywno – religijną, populistyczną, politycznie poprawną oraz reklamową, stwierdził, że najważniejsze, byśmy na co dzień "mówili komuś", a nie "do kogoś" i byśmy chcieli rozmawiać, a nie tylko informować.
 
Wykład prof. Bralczyka była też ostatnim z interdyscyplinarnych wykładów „Wielkie pytania w nauce” zorganizowanych przez Wyższą Szkołę Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, pod patronatem „Tygodnika Powszechnego” i we współpracy z Fundacją Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych w Krakowie oraz z Wydawnictwem Copernicus Center Press. I… podobnie jak na spotkania z ks. prof. Michałem Hellerem oraz z nieżyjącym już prof. Jerzym Vetulanim, do Teatru im. Wandy Siemaszkowej przyszedł tłum rzeszowian. 
 
– Wygodnie jest mówić, o tym jak mówić, bo wystarczy obserwować samego siebie, kiedy się mówi. Zresztą bardzo często, ci którzy maja mówić, mówią, że będą mówić, kiedy nie mają, o czym mówić – rozpoczął wykład prof. Jerzy Bralczyk, dając jasny sygnał, że debata o języku w jego wykonaniu będzie miała w równym stopniu akademicki, co i żartobliwy charakter.
 
Nie ma bowiem jasnej recepty, jak mówić, by odnieść sukces, czyli, by nas słuchano. Wpływa na to tak wiele czynników, zarówno ze strony mówiącego, jak i słuchającego, że można jedynie dywagować na ten temat, rozważać bardzo różne scenariusze i wyciągać wnioski.
 
Już sama naukowość retoryki, czyli najprościej mówiąc sztuki przemawiania, budzi wątpliwości, bo nie wiadomo, czy retorykę traktować jak naukę, sztukę, czy może umiejętność!
 
– Gdy postawimy obok siebie "nagą prawdę" i "nagie kłamstwo", bez problemu je odróżnimy. A "ubrana prawda" i "odziane kłamstwo" bywają nie do odróżnienia – mówił prof. Bralczyk. – Dlatego retoryka dość często bywała postrzegana jako umiejętność zawodna, zwodnicza, coś, co może raczej przeszkadzać, aniżeli pomagać.
 
 
Fot. Tadeusz Poźniak
 
– Niekiedy człowiek, który pięknie mówi, jest postrzegany jako ten, co dużo gorzej czyni, czyli "mocny w gębie", albo jak ta "krowa, która dużo ryczy i mało mleka daje" – definiując ludowymi przysłowiami – tłumaczył profesor. – Co oczywiście, nie do końca jest prawdą, bo wielu ludzi mówi fatalnie, a czyni jeszcze gorzej.

Pewien mądry człowiek stwierdził, że ludzie na ogół nas nie zauważają, a jeśli nas zauważają, nie pozwalają nam mówić. Jeśli pozwalają nam mówić, to nie słuchają. Jeżeli nawet słuchają, zazwyczaj nie rozumieją. Jeśli zrozumieją, to nie uwierzą. A jeśli nie uwierzą, to nie zapamiętają. 
 
– A mimo to, chcielibyśmy mówić, być zauważani i zapamiętani – stwierdził językoznawca. – Jednocześnie mamy świadomość pewnych rytuałów, jakich warto przestrzegać przy rozmowie. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że idealna wypowiedź, z niezwykłą dbałością o wszystkie ogonki przy nosówkach brzmi nienaturalnie i nieprawdziwie, a przecież zależy nam na wiarygodności i szczerości naszej wypowiedzi. Dlatego wprowadzamy do rozmowy swego rodzaju niezdarność, której mamy świadomość, ale dzięki temu w sposób naturalny możemy zagadnąć naszego rozmówcę.
 
I tak rozmowa dwóch mężczyznami może brzmieć:  „Słuchaj” (on i tak słucha, ale tak wypada powiedzieć), „eee” (stękanie świadczy, że ktoś myśli), „proszę ciebie” – (o coś prosi, jeszcze nie wiemy, o co, ale prosi), „jest taka sprawa” (o coś rozmówcy chodzi, inaczej by nie zagadał do kolegi) pada jeszcze słowo "wiesz" ” (rozmówca nie wie, ale jak powie, to może się czegoś dowie). I dopiero od tego momentu zaczyna się faktyczny dialog.
 
W mówieniu powinniśmy być sprawni, ale naturalni. Dobrze, jeśli jesteśmy postrzegani jako dobrzy mówcy, ale Broń Boże jako ci, którzy nauczyli się dobrze mówić.
 
Profesor Bralczyk ze smutkiem zauważył, że dziś coraz rzadziej zastanawiamy się, jak dobrze mówić, bo ważniejsze staje się sprawne komunikowanie. W swoich wypowiedziach nastawiamy się na celowość, skuteczność, a coraz rzadziej na satysfakcję z rozmowy, której się nie prowadzi, ale przeprowadza. 
 
– Mówimy posługując się cały ciałem. Mówimy nie tylko słowami, ale też głosem, gestem, w pewnym sensie sytuacją, która może nam sprzyjać lub być przeciwko nam – tłumaczył. – Żeby być wiarygodnym, spróbujmy myśleć o tym, o czym mówimy.  Słowa zaczynają być wtedy tak artykułowane, że stają się podobne do tego, co oznaczają. Szeroki wydaje się szerszy od wąskiego, a wklęsły zdaje się mieć dołek w środku. 
 
Bardzo ważny w rozmowie jest głos. Ktoś, kto się jąka, właściwie nigdy nie jest postrzegany jako kłamca. Osoba sepleniąca nie nadaje się na charyzmatycznego przywódcę, a kobieta wymawiająca charakterystyczne "r"  bardzo rzadko będzie uważana za wulgarną. Co ciekawe, naszemu głosowi bliżej jest do myśli, niż do naszego języka. Dlatego głos wydaje się dużo bardziej naturalny niż słowa.
 
Równie ważna jak głos, jest sprawność mówienia, która pozwala nam mówić rzecz, które chcieliśmy powiedzieć, a nie te, które się nam wymknęły przez przypadek. Przy czym, słuchacze najchętniej wsłuchują się w rzeczy wypowiedziane przez zapomnienie, czy przypadek, bo wydają się bardziej naturalne i prawdziwsze, niż te wynikające z płynnej mowy.
 
 
Fot. Tadeusz Poźniak
 
Samą sprawność mówienia możemy okazywać na dwa sposoby: mówiąc szybko, pewnie, płynnie, albo mówiąc wolniej, ważąc bardziej słowa i panując nad językiem. 
 
Dziś zazwyczaj mówi się bardzo szybko, bo to umożliwia zrozumienie, ale nie refleksję nad treścią. W dodatku szybkie mówienie ma w sobie konotację, że mówca jest kompetentny. Szybkie i głośne mówienie charakterystyczne jest dla języka polityki. Gdy mówimy głośno i wolno, słuchacze mają wrażenie bolesnej treści. Cicha i wolna mowa trafia do tych nielicznych słuchaczy, którzy jeszcze nie zasnęli, ale i tak bardzo słabo się skupiają. Gdy mówimy cicho i szybko, to przez pewien czas będziemy słuchani, ale nie potrwa to długo. Dlatego mówić musimy różnie, zarówno pod względem głośności, intonacji, akcentowania, czy dzielenia zdań. Ważna jest też świadomość, kto do nas mówią, albo kim są nasi słuchacze. Tylko demagodzy mówią "tak" lub "nie". 
 
Prof. Bralczyk zwrócił też uwagę na słowo "super", czyli przedrostek, który może też być  przymiotnikiem, przysłówkiem, rzeczownikiem, a nawet wykrzyknikiem i ta jego  wielofunkcyjność jest super.
 
 – Przy czym "super" jeszcze mnie tak nie drażni, gorzej jest z "mega" i "hiper". A jak dostrzega mega, hiper i super, to zdaje mi się, że to już jest takie sobie – skwitował językoznawca.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy