W środę, 3 lipca, po ciężkiej chorobie zmarła Laila Arifulina, tancerka baletowa. Miała 57 lat. Absolwentka Szkoły Baletowej przy Teatrze Bolszoj w Moskwie oraz studiów aktorskich i reżyserskich. Tatarka urodzona w Moskwie, która wiele lat temu zamieszkała w Rzeszowie, bo zakochała się w chłopaku z tego miasta, studencie wychowania fizycznego na Uniwersytecie Moskiewskim. Dla niego zostawiła Moskwę, pracę w zespole Moskoncert, i przeniosła się na Podkarpacie. Prywatnie żona Andrzeja Grzyba, znanego menedżera sportowego. Założycielka i pedagog Studia Baletowego w Rzeszowie. Reżyserka widowisk baletowych: "Dziadek do orzechów", "Piotruś i Wilk", "Kopciuszek", "Królowa śniegu", "Księga dżungli", „Przygody Alicji”, przygotowanych we współpracy z Filharmonią Podkarpacką.
– Wielkim plusem wynikającym z tańca jest samodyscyplina. Widza nie obchodzi, co się ze mną dzieje, jakie mam problemy. On oczekuje, bym zatańczyła jak najlepiej. Muszę się zmobilizować. To mi daje napęd. Poza tym taniec jest bardzo uniwersalny, mówi uniwersalnym językiem – opowiadała.
Wychowała wielu rzeszowskich tancerzy i aktorów. Nieustannie też powtarzała, że nie ważne, jak tańczymy, ważne, byśmy chcieli tańczyć, bo dzięki temu czerpiemy radość z poczucia bliskości z drugim człowiekiem. Jesteśmy zakodowani na pewne rzeczy, m.in. na taniec.