Na zacnym fotelu królowej przez kilka godzin w poniedziałkowy wieczór w Wojewódzkim Domu Kultury Mariola Łabno – Flaumenhaft zbierała hołdy i pochwały za trzy dekady na teatralnych deskach, ale w końcu Królowa Sceny jest tylko jedna! Podczas uroczystego benefisu, rzeszowska aktorka uhonorowana została też Złotym Krzyżem Zasługi od Prezydenta RP Andrzeja Dudy, Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis od ministra kultury oraz nagrodą od prezydenta Rzeszowa.
Benefis w Klubie Turkus przygotowało Towarzystwo Kultury Teatralnej w Rzeszowie, które od 6 lat świętuje jubileusze najwybitniejszych rzeszowskich aktorów. Laudację na cześć Marioli Łabno – Flaumenhaft wygłosiła Milena Tejkowska, a koledzy – aktorzy z Teatru im. Wandy Siemaszkowej: Justyna Król, Małgorzata Pruchnik – Chołka, Michał Chołka oraz Marek Kępiński przygotowali dla niej niespodziankę sceniczną. Nie zabrakło też akcentu z zaprzyjaźnionego Teatru Maska – Henryk Hryniewiecki wystąpił z piękną, wzruszającą "animacją lalki", która do złudzenia przypominała Mariolę Łabno.
Specjalnie dla jubilatki zaśpiewała też Barbara Szałapak, aktorka Teatru Ludowego w Krakowie, która w poniedziałkowy wieczór wystąpiła w podwójnej roli. Jako członek zarządu Związku Artystów Scen Polskich gratulowała też Marioli Łabno 30 lat na scenie. Jubilatka doczekała się nawet okazjonalnej poezji, a wiersze na jej cześć wygłosili: Marek Pękala oraz Milena Tejkowska.
– Bez teatru nie potrafię i nie chcę wyobrażać sobie życia – mówi Mariola Łabno – Flaumenhaft. I zdania nie zmienia od 30 lat, odkąd jako 22 – latka zadebiutowała na deskach Teatru im. Ludwika Solskiego w Tarnowie rolą ślicznej Angeliki Arnoux w "Balu manekinów". 8 lat później, jeszcze ładniejsza jako Panna Młoda w "Weselu", debiutowała w rzeszowskim teatrze Siemaszkowej. Filigranowa blondynka, z warkoczami spływającymi za pas, zachwyciła publiczność. A Mariola Łabno – Flaumenhaft?! Jeszcze nie wiedziała, ale przeczuwała, że Rzeszów stanie się dla niej ważny. Przez ostatnie 22 lata wrosła w miasto, w "Siemaszkę" na amen.
Fot. Tadeusz Poźniak
Przez trzy dekady wykreowała ponad 100 postaci teatralnych. Trudno wymienić wszystkie, ale nie da się zapomnieć Marioli jako Tytanii – Hypolity w "Śnie nocy letniej", Maszy w "Trzech siostrach", Laury w "Szklanej menażerii", Kataryniarza w "Sztukmistrzu z Lublina", o którym reżyser spektaklu, wybitny Jan Szurmiej, powiedział, że jest najlepszym ze wszystkich, jakie reżyserował. Była też Marleną Dietrich w "Piaf", genialną "Shirley Valentine", świetną Telimeną w "Panu Tadeuszu" i niepokojącą Angelą w "Coś w rodzaju miłości". Ostatnio nie sposób oderwać od niej wzroku w "Romantyzmie – Nowym Oczyszczeniu".
– Za każdym razem staram się zaczarować widza, wprowadzić go w tę nieprawdopodobną atmosferę, magię, która dzieje się w teatrze, swego rodzaju kłamstwo, ale jakże piękne i szlachetne – opowiada Mariola. – I gdy widzę te szeroko otwarte źrenice drugiego człowieka na widowni – to jest wspaniałe. Całą energię, jaką mogę czerpać od widza – jego zdziwienie, zachwyt, syk bólu albo łzę. To wszystko są magiczne chwile, dla których warto dać całą siebie. I ludzie to czują, dziękują za spektakle, chcą zamienić choćby kilka słów na ulicy, w kolejce. W sms-ach ślą ciepłe słowa, życzenia, dzielą się emocjami, a wszystko to łechce próżność i uskrzydla. Dzięki temu 4 lata temu miała zapał i odwagę, by wspólnie z Beatą Zarembianką stworzyć prywatny Teatr "Bo Tak", którego jest pomysłodawczynią i współwłaścicielką, a z którym świętowała już 4 premiery.
Fot. Tadeusz Poźniak
Marioli Łabno – Flaumenhaft udała się rzadka sztuka połączenia pasji z zawodem oraz radości bycia wśród ludzi. Wszyscy oni: przyjaciele, wierni widzowie oraz wielbiciele jej talentu tak szczelnie wypełnili w poniedziałek przestrzeń Klubu Turkus, że życzeniom i gratulacjom nie było końca. Przez wiele lat była aktywnym członkiem Lions Club w Rzeszowie, który tworzyła. Bez niej nie wyobrażają sobie już życia wychowankowie Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci z Dysfunkcjami Rozwojowymi "BRUNO" z Rzeszowa, z którymi od kilku lat przygotowuje sztuki teatralne. Pokochali ją też uczniowie i nauczyciele z Zespołu Szkół w Ropczycach, gdzie kolejne osoby zaraża miłością do teatru i gdzie systematycznie wraca, by wspierać ich w scenicznych przedsięwzięciach.
– Dlatego jestem wdzięczna losowi, że mogę pracować, dotykać szlachetnej materii teatru, wadzić się z moimi postaciami. Bo aktor żyje wtedy, kiedy gra – mówi jedna z najpopularniejszych i najbardziej lubianych aktorek Teatru im. Wandy Siemaszkowej.