Wydłuża się lista kandydatów do Parlamentu Europejskiego na Podkarpaciu. Dotychczasowi europosłowie – Elżbieta Łukacijewska (PO) i Tomasz Poręba (PiS) – mają być liderami list swoich partii w naszym regionie. Kandydatów SLD poprowadzi szef podkarpackiego Sojuszu, poseł Tomasz Kamiński. Liderem listy Polski Razem ma być senator Kazimierz Jaworski (ex-PiS i Solidarna Polska), a Europy Plus – rzeszowska radna Marta Niewczas (ex-SLD, obecnie związana z ugrupowaniem Twój Ruch). Co przyciąga polityków do kandydowania do PE?
Atrakcyjne wynagrodzenie kusi
Wielu komentatorów jest zgodnych, że jednym z głównych motywów niektórych kandydatów jest atrakcyjne wynagrodzenie, zwłaszcza gdy w 2009 r. zrównano uposażenia europosłów wszystkich państw (w poprzedniej kadencji otrzymywali oni wynagrodzenie równe pensjom posłów z parlamentów krajowych), co dla niektórych europosłów (np. z Włoch) oznaczało stratę, a dla niektórych (np. z Bułgarii) – gigantyczną podwyżkę. Bardzo skorzystali na zmianach także europosłowie z Polski: ich wynagrodzenie – w porównaniu z kadencją 2004-2009 – wzrosło ponad 3-krotnie. Obecnie pensja plus dieta pobytowa (ok. 300 euro za każde posiedzenie plenarne, posiedzenie komisji i frakcji parlamentarnej) posła do PE wynosi netto ponad 11 tys. euro . (Z diety europoseł powinien pokryć koszty swojego życia w Brukseli i Strasburgu: koszt mieszkania lub hotelu oraz wyżywienia).
Nie tylko "dla kasy"
Ale przekonanie, że politycy idą do PE wyłącznie „dla kasy”, byłoby stereotypem nazbyt uproszczonym. Dr Paweł Kuca, politolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego, podkreśla, że wszystko zależy od tego, jak poszczególni kandydaci rozumieją politykę i co zamierzają w niej osiągnąć. Jeżeli ktoś chce odgrywać poważną rolę w polityce krajowej, to „przetarcie” w Strasburgu i Brukseli bardzo mu się przyda. – Ale nie da się ukryć, że mandat europosła jest z pewnością także bardzo lukratywną posadą – przyznaje politolog. – Kadencja w PE może każdego europosła bardzo mocno finansowo podbudować i na pewno niektórzy kandydaci biorą to bardzo poważnie pod uwagę.
Część kandydatów startuje, choć zdaje sobie sprawę, że nie ma szans na zdobycie mandatu. Robią to, zdaniem Pawła Kucy, pod kątem przyszłych wyborów, zwłaszcza parlamentarnych. Jest to dla nich przedłużona kampania wyborcza przed przyszłorocznymi wyborami do polskiego parlamentu. – Niektórzy chcą się nie tylko pokazać, ale kandydują także po to, by nie pozwolić wyrosnąć pod bokiem konkurencji – uważa politolog.
Czym zajmują się europosłowie?
Głównym zadaniem Parlamentu Europejskiego jest stanowienie aktów prawnych w toku różnych procedur legislacyjnych. Do funkcji prawodawczej należy m.in. uchwalanie budżetu oraz udzielanie Komisji Europejskiej absolutorium z jej wykonania. PE nie ma prawa inicjatywy ustawodawczej. Może natomiast kontrolować inne instytucje unijne oraz ma prawo wyboru składu innych organów Unii.
Politolog z UR nie zgadza się z opinią, że to, czym zajmują się europosłowie, jest bardzo odległe od polskich spraw. – Owszem, polityka krajowa dzieje się głównie w polskim Sejmie. Ale jest cała masa rzeczy, które decydują się w PE, a mają wpływ na nasze życie, tylko tego nie dostrzegamy – tłumaczy. Choćby kształt budżetu Unii, uchwalanego przez europosłów, który decyduje o tym, ile pieniędzy w ramach dofinansowania unijnego otrzymamy na inwestycje np. na Podkarpaciu. – Jest też cała masa kwestii ideowych, światopoglądowych, które lansuje Unia. Dobrze wiedzieć, jakie trendy dominują w tej materii w PE – uważa Paweł Kuca.
Politolog uważa, że aby odgrywać jakąś rolę w PE i mieć wpływ na podejmowane decyzje, trzeba być tam bardzo poważną figurą. – Wśród polskich europosłów takich osób jest zaledwie kilka – uważa dr Kuca.