Reklama

Lifestyle

Alternatywa dla gwaru, tłumu i stresu – urlop w klasztorze

Aneta Gieroń
Dodano: 06.11.2012
32_konobrodzki_tyniec_mnich
Share
Udostępnij
Majorka, Teneryfa a może Rodos? My proponujemy urlop w klasztorze benedyktyńskim.  Zakonnicy znają sposób na udany wypoczynek, inny niż wszystkie o których dotąd słyszeliście. 

„Módl się i pracuj” – tak mówi reguła św. Benedykta, ale dodaje także, że mnisi powinni ugościć strudzonego wędrowca. Opactwa benedyktynów w podkrakowskim Tyńcu oraz sióstr benedyktynek w Przemyślu prawie codziennie przyjmują licznych gości. Przyjeżdżają zorganizowane grupy, osoby nie mogące uwolnić się od nałogów, całe rodziny. Ateisty też nikt nie wyprosi, jeśli ten ma życzenie, za klasztornym murem może szukać dla siebie spokoju i odpoczynku. Jest tylko jeden warunek, gość musi przestrzegać reguł panujących w opactwach.

Trwaj pomocna ciszo


Cisza życia monastycznego w tynieckim opactwie, śpiew chorału gregoriańskiego – wszystko to przeplata się z dość intensywną działalnością braci na wielu płaszczyznach. W klasztorze znajduje się między innymi specjalny dom rekolekcyjny, pokoje gościnne, są także miejsca dialogu dla osób w kryzysie. Regularnie organizowane przez braci rekolekcje z postem, warsztaty ikebany, liczne wydarzenia kulturalne, seanse medytacyjne, czy nawet benedyktyńskie programy zarządzania firmą ściągają coraz więcej osób, wyczerpanych codziennym życiem.

Na problemy – opactwo
 
Za klasztornymi murami nie wolno pić alkoholu, palić papierosów, meldować się w jednym pokoju parom, które nie są małżeństwem. Rygor jak w wojsku? Nie – kto raz odwiedzi Tyniec zmieni zdanie. Ale klasztor to nie hotel – Jesteśmy domem dla gości, którzy potrafią uszanować sacrum – opowiada ojciec Konobrodzki. Tyniec jest swoistą enklawą, miejscem gdzie tętniące życie i zgiełk świata nie docierają. Przyjeżdżają do opactwa osoby w różnym wieku, przeważnie ludzie sukcesu z dużych miast, którzy nagle nie radzą sobie już w pracy. Czują się wypaleni, zmęczeni, mają problemy z rodziną, dziećmi, samymi z sobą – opowiada ojciec Jan. Za klasztornymi murami szukają skupienia, modlitwy, medytacji. Ojciec Jan Paweł pamięta 40-letniego przedsiębiorcę z Warszawy, który w trakcie pierwszego pobytu wytrzymał w ciszy ledwie dwa dni i uciekł.  Szalał z irytacji nie mając przy sobie dźwięków nieustannie dzwoniących telefonów, programów telewizyjnych, szumu ulicy w dużym mieście. W trakcie medytacji nie potrafił na 15 minut usiąść w bezruchu i skupić się na jednej rzeczy. Potrzebował wielu bodźców, które miał na co dzień i bez czego nie potrafił żyć. Był potwornie znerwicowany, a jednocześnie nie potrafił spojrzeć na siebie z boku nawet przez 5 minut. Był też zdeterminowany. Warszawski przedsiębiorca do Tyńca wracał jeszcze kilkakrotnie, a teraz  każdego roku spędza tu 2-5 dni na  wyciszeniu.

Przemyska gościna


Klasztor mniszek benedyktyńskich na przemyskim Zasaniu, przed wiekami był poza murami miasta – dziś położony jest w ścisłym centrum Przemyśla. Piękne ogrody, rabaty przyklasztorne wydają się być wciśnięte między San, a ruchliwe ulice. Ludzie nas odwiedzają i zachwycają się spokojem, ciszą, a dla nas jest to czymś naturalnym – opowiada siostra Klara – nasze życie za murami jest zaplanowane, ma swój ściśle określony porządek. To jest to, czego tak często brakuje ludziom w ich świeckim życiu.

Prawdziwy wypoczynek


Klasztorne cele sprzyjają wyciszeniu i odpoczynkowi. W opactwach w Przemyślu i Tyńcu czekają jedno-, dwu-, trzyosobowe pokoje. Ceny kształtują się od 80 do 120 zł za dobę. Czekają też ojcowie i siostry, którzy są gotowi do rozmowy lub wspólnego milczenia z każdym strudzonym wędrowcem.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy