– Dobrze, że ludzie bronią „Galerii nad Berehami”. Takie miejsca trzeba szanować, tego już wiele nie ma – mówi Lutek Pińczuk, legendarny gospodarz Chatki Puchatka na Połoninie Wetlińskiej. Innego zdania jest wójt Lutowisk, który nakazał rozebranie drewnianego budynku galerii i oddanie dzierżawionego od gminy terenu. Petycję o uchylenie tej decyzji podpisało już ponad 2 tysiące osób. Sprawą zainteresowała się także Elżbieta Jaworowicz. Jej ekipa jutro, 23 października, ma się pojawić w Bieszczadach, by nagrać program dla TVP.
„Galeria nad Berehami”, drewniana wiata, stojąca na Przełęczy Wyżnej nieopodal wejścia na szlak na Połoninę Wetlińską, to miejsce, które dla wielu jest obowiązkowym przystankiem podczas bieszczadzkich wypraw. Można tu kupić oryginalne rzeźby i obrazy miejscowych artystów. Gospodarz, Waldemar Witkowski, herbatą z samowara częstował tu Elżbietę Dzikowską i uraczył opowieściami niejednego turystę, który przysiadł przy ognisku. Witkowski należy do tych niespokojnych duchów, które przybywały w Bieszczady lat 70. Na Przełęczy Wyżnej wystawia swoje rzeźby od 1988 roku. Zadczął pod gołym niebem, ale dość szybko został zaproszony pod dach stojącej przy szlaku wiaty przez Lutka Pińczuka, dziś człowieka – legendę, budowniczego i gospodarza schroniska na Połoninie Wetlińskiej. Drewniany budynek Pińczuk wybudował w 1985 roku, a z czasem podarował Witkowskiemu.
Fot. Zbiory Edwarda Marszałka
– To takie są bieszczadzkie zwyczaje. Jak kogoś się lubi, to się mu budynek przekazuje. Nie można tak się rozdrabniać nad dobytkiem. Ja mieszkałem w Chatce Puchatka, a on akurat potrzebował dachu nad głową – tłumaczy Lutek Pińczuk i dodaje: – Waldek przyciągał do wiaty kolejnych artystów. Naprawdę dobrych jak Janusz Zubow. Siedzieli tam i tworzyli. Wielu już na świecie nie ma, a nowych nie widać. Takich artystów jak Waldek, tworzących na miejscu, przy bieszczadzkim szlaku jest coraz mniej. Sprzedaje się chińszczyznę, ale Waldek tego nie bierze do sprzedaży. On rzeczywiście przyrósł do tej galerii. Takie miejsca trzeba szanować.
Władysław Nadopta i Aleksander Leszek Żubryd na progu wiaty na Przełęczy Wyżnej. Fot. Zbiory Edwarda Marszałka
Wiata jednak stoi na dzierżawionym od gminy Lutowiska gruncie. Wójt i radni od grudnia 2018 roku (wtedy wygasła umowa na dzierżawę terenu) domagają się oddania gruntu bez budynku. Najpierw jeden z radnych skierował pismo do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Ustrzykach Dolnych, by sprawdzić legalność budowy. Okazało się, że wiata została zbudowana za pozwoleniem ówczesnych władz gminy, więc sprawę umorzono. Na wniosek samorządowca „Galerią nad Berehami” musiało zająć się również Centralne Biuro Antykorupcyjne. Od wójta gminy Lutowiska popłynęły też nakazy rozbiórki wiaty. Ostatni termin to 15 października. Dzień przed tą datą akcję obrony galerii rozpoczęła Nina Bojarska, redaktor naczelna portalu misiechcebieszczad.pl. 14 października na stronie
petycjeonline.com udostępniła petycję pn. „Nie dla likwidacji bieszczadzkiej Galerii nad Berehami”, w której pisze: „Zwracamy się do Was o poparcie w sprawie planowanej rozbiórki kultowej Bieszczadzkiej Galerii nad Berehami którą od 30 lat prowadzi Waldemar Witkowski. Powiedzcie NIE bezdusznej decyzji wójta i rady gminy Lutowiska. Wasz głos ma bezpośredni wpływ na dalsze losy Galerii!”
Od lewej: Władysław Słodyczka, Aleksander Leszek Żubryd, Władysław Nadopta. Fot. Zbiory Edwarda Marszałka
Do wtorku, 22 października, podpisało się pod nią ponad 2 tysiące osób. W obronie galerii obok setek turystów występują także przewodnicy.
– Jako przewodnik górski i ratownik GOPR czuję się z tym miejscem mocno związany, a Waldemara uważam za swego rodzaju strażnika Przełęczy – mówi Edward Marszałek. – Bardzo cenię możliwość wstąpienia tam, a dla wielu przybyszów, to przecież prawdziwa atrakcja – siąść obok rzeźbiarza, który dłubie kolejnego Frasobliwego. Z niedowierzaniem, ale i z wielkim żalem, przyjąłem okrutną wieść o eksterminacji tej kultowej galeryjki z jej niepowtarzalnym urokiem. Wierzę jednak, że decyzja o rozbiórce może być wspaniałomyślnie zmieniona, z korzyścią dla ludzi i dla Gminy. Ten obiekt przechowuje w sobie ducha dawnych jagodziarzy, a jako galeria ma wyjątkowy charakter na tle innych, mocno cywilizowanych „świątyń” sztuki w Bieszczadach. Są w Bieszczadach sprawy i ludzie, których nie można zamykać w paragrafach i segregatorach – dodaje Marszałek, wspominając, że w szopie na Przełęczy nad Berehami pomieszkiwały kiedyś sam Majster Bieda – Władysław Nadopta. Przesiadywali z nim szanowani ratownicy grupy GOPR Aleksander Leszek Żubryd, Władysław Słodyczka. Wszyscy już nie żyją. Grono „zakapiorów”, którzy tak jak Waldemar Witkowski stworzyli legendę Bieszczad, kurczy się wraz z upływającym czasem. Stąd tylu orędowników pozostawienia "Galerii nad Berehami" w miejscu, gdzie zawsze stała – dla ocalenia genius loci gór, kojarzących się z tym co dzikie i prawdziwe, bliskie wędrowcom i niespokojnym duszom.
Krzysztof Mróz, wójt gminy Lutowiska, komentować przez telefon nie chce: – Zbyt wielu dziennikarzy dzwoni – mówi. – Wkrótce na stronie gminy pojawi się wyjaśnienie tej sprawy.
Z dotychczasowych doniesień medialnych wynika, że gmina chce ten teren przywrócić do stanu naturalnego i nie traktuje drewnianej wiaty jako części bieszczadzkiej legendy, którą warto zachować. Portal bieszczadzka24.pl poprosił w tej sprawie o opinię także dyrekcję Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Mimo, że działka leży w granicach Parku, jego władzom drewniana wiata nie przeszkadza. – Dla Parku i ochrony przyrody nie jest to sprawa, którą trzeba postawić na ostrzu noża, czyli likwidować ze względów przyrodniczych. Piękne to nie jest, ale z drugiej strony plany są takie, że ma tam obok powstać maszt telefonii komórkowej – powiedział portalowi bieszczadzka24.pl Stanisław Kucharzyk, zastępca dyrektora Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Wciąż czekamy na szersze wyjaśnienie ze strony gminy. Jutro będzie o nie się upominać także Elżbieta Jaworowicz, ekipa „Sprawy dla reportera” zamierza w środę, 23 października, pojawić się w „Galerii nad Berehami”.