Reklama

Lifestyle

Edurne Pasaban: Nie ma łatwych ośmiotysięczników

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 08.09.2014
14480_P1410778
Share
Udostępnij
– Wspinanie na wysokie góry nie zmienia życia. W tym sensie, że pewnych wartości nabywamy w procesie wychowania, w rodzinie, i o ile są one trwałe, są w nas. Oczywiście, minęło sporo czasu, odkąd zaczęłam się wspinać, i wiążą się z tym pewne doświadczenia. Bez wątpienia jednym z nich jest to, że w chwili obecnej bardziej cenię sobie w życiu drobne sprawy, które zdarzają się np. w domu, a na które kiedyś zwracałam mniejszą uwagę – mówiła Edurne Pasaban, baskijska himalaistka, pierwsza kobieta w historii, która zdobyła Koronę Himalajów i Karakorum, czyli wszystkie 14 ośmiotysięczników.
 
Pierwsza dama światowego himalaizmu była gościem specjalnym 10. Spotkań z Filmem Górskim, które odbyły się w ub. tygodniu w Zakopanem. Edurne Pasaban podczas spotkania z licznym gronem fanów wspinania w „trzeszczącej w szwach” sali kina „Sokół”, opowiadała o swojej drodze w góry wysokie i o wyprawach na ośmiotysięczniki.
 
Poszła na kurs wspinaczkowy, bo… podobał się jej prowadzący
 
Kraj Basków jest nietypowy, bo nie ma w nim wielkich gór (najwyższe niewiele przewyższają nasze Bieszczady), a mimo to wywodzi się stamtąd wielu znakomitych wspinaczy. Również nietypowa była droga Edurne do wspinania. Jako 14-latka zapisała się z koleżankami na kurs wspinaczkowy, bo… podobał im się przystojny prowadzący. Kiedy okazało się, że nie jest nimi zainteresowany, koleżanki zrezygnowały z kursu. Edurne została, a później zapisała się do klubu wysokogórskiego. Jako nastolatka wspinała się w Alpach, zdobyła m.in. Mont Blanc i bardzo trudny Matterhorn. Jako 18-latka weszła na Chimborazo w Ekwadorze, szczyt o wysokości już ponad 6 tys. m.
W 1998 r. pojechała z przyjaciółmi po raz pierwszy w Himalaje, na Dhaulagiri. Dlaczego porwali się na ośmiotysięcznik? Zadecydowało… baskijskie zamiłowanie do konkurencji. W sąsiednim miasteczku mieszkał wspinacz, który był już na ośmiotysięczniku, więc Tolosa, 18-tysięczne miasteczko, skąd pochodzi Edurne Pasaban, nie mogło być gorsze. Ale nie mieli funduszy na wyprawę. – Ludzie w miasteczku bardzo chcieli nam pomóc – opowiadała Edurne w Zakopanem. – Otworzyliśmy bar, który znajdował się przy miejscu publicznych tańców i który miał zarobić na wyprawę. Wyprodukowaliśmy również na tę wyprawę koszulki, które sprzedawaliśmy. Mieszkańcy Tolosy byli bardzo solidarni – chodzili do baru, wydawali pieniądze, kupowali koszulki i zebraliśmy wystarczająco dużo pieniędzy, by wyprawa mogła się odbyć.
A dlaczego z 14 szczytów wybrali właśnie Dhaulagiri, górę zbyt trudną dla wspinaczy bez doświadczenia w Himalajach? Zadecydowały względy patriotyczne: był to pierwszy ośmiotysięcznik zdobyty przez baskijskich wspinaczy w 1979 r. Wejść na szczyt się nie udało, podobnie jak rok i dwa lata później na Everest. Jak jednak mówi przysłowie, do trzech razy sztuka. Na „górę gór” udało się Edurne wejść właśnie za trzecim razem, w 2001 r. Był to jej pierwszy ośmiotysięcznik.
Zapytana, od którego szczytu – jako „najłatwiejszego” – zacząć wspinanie na ośmiotysięczniki, wymieniła Cho Oyu i Gaszerbrum II. Ale jednocześnie przestrzegła: – Nie ma łatwych ośmiotysięczników.
 
Jak góry wygrały z fabryczką ojca
 
W międzyczasie ukończyła – zgodnie z rodzinną tradycją – studia inżynierskie i zaczęła pracę w niewielkiej fabryczce swojego ojca. – Kiedy pierwszy raz poprosiłam o dwa miesiące urlopu, żeby pojechać na wyprawę, powiedział: „no dobrze, jedź”. Za drugim razem zareagował tak samo, ale już za trzecim stwierdził: „słuchaj, musisz podjąć decyzję, bo tak się dalej nie da” – opowiadała Edurne. – Po udanej wyprawie na Everest w 2001 r. zdecydowałam się opuścić firmę taty. Oczywiście, zaraz zaczął się martwić, z czego będę żyła. Rodzina miała niewielki dom w górach, w którym urządziliśmy niewielki hotel i restaurację. Była to praca, przy której mogłam poświęcić się wspinaniu i mieć na nie więcej czasu. Jest to do dziś źródło mojego utrzymania.
W następnych latach „rozwiązał się worek” z ośmiotysięcznikami: 2002 – Makalu i Cho Oyu, 2003 – Lhotse oraz Gaszerbrum I i II (trzy w jednym roku!). W 2004 r. Edurne wzięła udział w wyprawie na K2, którą współorganizowała i współfinansowała hiszpańska telewizja. Uczestniczył w niej cały garnitur najwybitniejszych hiszpańskich himalaistów. Grono było na tyle zacne, że Edurne w pewnym momencie zaczęła zastanawiać się, czy to nie za wysokie progi… Ale przedstawiciele telewizji utwierdzali ją w decyzji wyjazdu. Jak się okazało, skutecznie. Edurne wyszła na szczyt, ale wróciła do bazy z odmrożeniami.
Kiedy wróciła do zdrowia, w 2005 r. wyszła na Nanga Parbat. Ale po tej wyprawie zaczęła mieć różnego rodzaju wątpliwości co do swojej drogi życiowej. – Miałam 31 lat, większość moich przyjaciół założyło rodziny, koleżanki miały dzieci. Zaczęłam się zastanawiać, czy wspinanie się w Himalajach jest tym, czego chcę naprawdę – tłumaczyła w Zakopanem.
 
Depresja – najtrudniejszy ośmiotysięcznik

Cena tych rozterek była wysoka. W kolejnym roku nie tylko nie zdobyła żadnego ośmiotysięcznika, ale zachorowała na depresję, długo leczyła się w szpitalu. – Mogę powiedzieć, że rok 2006 był najtrudniejszym ośmiotysięcznikiem w moim życiu – stwierdziła Edurne.  Trudne chwile pomogła jej przetrwać rodzina i przyjaciele. A dziś Edurne powtarza, że rodzina i przyjaciele są najlepszą rzeczą, która może spotkać człowieka.
Po wyprawie na Broad Peak w 2007 r. po raz pierwszy pomyślała o Koronie Himalajów i Karakorum. Wszystkie 14 ośmiotysięczników skompletowała w 2010 r. Warto zauważyć, że ostatnie dwa – Annapurnę i Sziszapangmę – zdobyła w odstępie miesiąca! Wcześniej była jeszcze m.in. bardzo trudna wyprawa na Kanczendzongę.  
– Gdyby ktoś zapytał mnie w tym feralnym 2006 roku, czy jestem zadowolona ze swojego życia, pewnie odpowiedziałabym, że nie. A dzisiaj, po zdobyciu tych 14 ośmiotysięczników, po wyborze tej drogi, mogę śmiało powiedzieć: tak, jestem szczęśliwa, to był dobry wybór, to była moja droga – mówiła Edurne w Zakopanem.
 
Pojadę w Himalaje, ale prywatnie
 
Od zdobycia Korony Himalajów i Karakorum nie była w górach najwyższych. Jak stwierdziła, taka przerwa była jej potrzebna, by odreagować te 9 lat, kiedy kompletowała szczyty do Korony. – To był dla mnie trudny czas, pełen napięcia związanego z oczekiwaniami wobec mnie, z moimi oczekiwaniami, z presją środowiska i mediów  – przyznała w Zakopanem.  Po czym dodała: – Nie porzuciłam gór, bywam w Pirenejach i Alpach. Jeżeli chodzi o góry wysokie, to zapewne pojadę w Himalaje. Nie mam jeszcze konkretnych planów, ale pewnie nie będzie to ośmiotysięcznik, lecz mniejsza góra, siedmio- czy sześciotysięcznik. Na pewno jednak już bez tego napięcia związanego z obecnością mediów, po cichu, bez wielkiego sponsora, bez telewizji, bo to jest tak, że telewizja i wielcy sponsorzy dają ci pieniądze umożliwiające tę działalność, ale jednocześnie ty musisz dać im coś w zamian, bo na tym polega cały ten układ. Jestem tym wszystkim zmęczona. Jeżeli chciałabym pojechać, to prywatnie, tak jak pojechałam pierwszy raz z przyjaciółmi w 1998 r.
 
Pomaga w kształceniu małych Nepalczyków

Góry to nie wszystko w jej życiu. Prowadzi w Nepalu, a częściowo także w Tybecie i Pakistanie, fundację, która pomaga w kształceniu miejscowych dzieci. – W Nepalu większość mieszkańców to analfabeci, więc naszym celem jest kształcenie dzieci, co jest rzeczą trudną i skomplikowaną – opowiadała w Zakopanem. – Mamy w tej chwili w Katmandu dom, coś w rodzaju internatu, dla setki dzieci z poszczególnych dolin himalajskich. Są to dzieci wybierane w różny sposób, np. sieroty po Szerpach, którzy zginęli w górach. Mogą one w tym domu mieszkać i uczęszczać do szkoły do osiągnięcia wieku studenckiego, a nawet później, studiując w Katmandu. Obecnie ten projekt rozszerza się, będziemy budować taki dom w wiosce pod Manaslu. Nie jest problemem, żeby zbudować taki dom wysoko, problemem jest zapewnić fundacji stabilne finansowanie w przyszłości i to jest naszą główną troską.
 
W Tatry? Najchętniej zimą
 
W dzień spotkania z fanami, do południa, zorganizowano Edurne wycieczkę do Doliny Pięciu Stawów. Jak wrażenia? – Podobają mi się Tatry, ale jest tu dosyć sporo ludzi, więc jeżeli bym tu wróciła, to chętniej zimą – przyznała Edurne Pasaban.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy