Adam Bienias, dziennikarz i prezenter TVP3 Rzeszów, uwielbia grudzień. W tym czasie obchodzi urodziny, w Wigilię imieniny, a sam czas Bożego Narodzenia jest w tym roku dla niego niezwykły – to pierwsze święta z półtoramiesięczną córeczką Julią. Jak zwykle z rodziną zamierza spędzić świąteczny czas Magdalena Skubisz, pisarka i wokalistka jazzowa. Na pewno coś wspólnie ugotują – mąż obiecał jej boską, wegetariańską pizzę, a potem zamierzają leniuchować, snuć się w dresach po mieszkaniu i cieszyć swoim towarzystwem. W tym dziwnym roku 2020 inną wieczerzę wigilijną niż zwykle przygotuje Marta Niewczas, wielokrotna mistrzyni świata w karate tradycyjnym. Przy wspólnym stole ze względów bezpieczeństwa zabraknie mamy Marty oraz rodziców męża, a bliskość będą musiały zastąpić życzenia online.
I nie ukrywa, że to dla niej trudne doświadczenie. Przy okazji Wielkanocy spłakana siedziała pod drzwiami mieszkania mamy, bo nie potrafiła sobie poradzić z izolacją, ale przez ostatnich 9 miesięcy odrobinę oswoiła myśl, że bezpieczeństwo rodziców w starszym wieku jest najważniejsze. Tylko wtedy jest nadzieja, że Wigilia w przyszłym roku będzie w dużym, rodzinnym towarzystwie.
– A tę od lat organizuję w moim domu – opowiada Marta Niewczas. – W tym roku tylko dla czterech osób, bo do stołu zasiądę z mężem Wojtkiem oraz synami, Patrykiem i Maksymilianem. Z rodzicami będziemy łączyć się online. Na stole nie zabraknie też kilku potraw, które seniorzy rodu koniecznie chcieli dla nas przygotować, byśmy mieli poczucie, że wspólnie biesiadujemy. Moja teściowa robi przepyszną zupę grzybową i grochową, ja zaś przygotuję kutię z dużą ilością maku i orzechów.
Na wigilijnym stole na pewno nie zabraknie ryb – będzie oczywiście smażony karp, ale też ryba po grecku i żydowsku, do tego barszcz czerwony z uszkami, pierogi, kapusta i koniecznie kompot z suszu. Wiele smakołyków będzie pochodzić z rzeszowskich restauracji.
– W poprzednich latach świąteczną kolację przygotowaliśmy rodzinnie, w tym roku postanowiłam pomóc restauratorom, bo uważam, że w tych trudnych czasach wszyscy musimy się wspierać i starałam się choć w niewielkich ilościach, ale zamówić potrawy w kilku miejscach – dodaje.
Zanim jednak usiądą do świątecznie przystrojonego stołu, bo już kilka tygodni przed świętami w całym domu panuje bożonarodzeniowy nastrój za sprawą licznych dekoracji, wieczerzę rozpocznie czytanie Pisma Świętego i zawsze robi to najmłodszy domownik – Maksymilian. Świąteczną przemowę wygłosi senior rodu, w tym roku w tę rolę wcieli się mąż Marty, Wojtek, ale 86-letni dziadziu Eugeniusz, tata Wojtka, też będzie miał przekaz dla rodziny, tyle, że w wersji online. Pozostałe seniorki, babcia Aleksandra i mama Marty, Jakubinka dołączą z najważniejszymi życzeniami.
W trakcie wigilijnej kolacji jest też zwyczaj wręczania prezentów spod choinki i zawsze robi to najmłodszy domownik.
– Jest przy tym wiele radości, bo ciągle siedzimy przy stole, biesiadujemy, kosztujemy kolejne potrawy jednocześnie oglądając świąteczne upominki – dodaje mistrzyni w karate tradycyjny. – I choć przy suto zastawionym stole trudno jest zachować umiar, to odzywa się we mnie duch sportowca i staram się być rozsądna.
Tym bardziej, że już od wielu lat Marta jest wierna jeszcze jednej tradycji, którą kultywuje w Wigilię, choć ta ma już wymiar sportowy – w tym dniu, wcześnie rano organizuje bezpłatne zajęcia fitness dla pań.
– I o dziwo, przychodzi na nie spora grupa kobiet – śmieje się. – Wszystkie wierzymy, że jaka Wigilia, taki cały rok, a to oznacza, że przez kolejnych 365 dni będziemy bardzo aktywne sportowo. To też okazja, by złożyć jeszcze ostatnie życzenia, a te w tym roku też są niecodzienne. Wszystkim życzę jak najwięcej przeciwciał – symbol czasu, w jakim żyjemy.
Fot. Tadeusz Poźniak
Adam Bienias, dziennikarz i prezenter TVP3 Rzeszów
Święta Bożego Narodzenia są dla mnie bardzo rodzinnym czasem, od zawsze. Do 2017 roku spędzałem je w domu rodzinnym w Wielkiej Wsi w pobliżu Wojnicza i Wierzchosławic, gdzie urodził się Wincenty Witos, w Małopolsce. To był wspaniały czas, wspólnie z rodzicami, dwiema siostrami i dziadkami, przy dźwiękach skrzypiec, albo harmonijki ustnej, bo dziadek uwielbiał muzykować i kolędować. Nierzadko ze śniegiem skrzypiącym pod butami, bo to już Pogórze Wiśnickie. Nie bez znaczenie jest też data moich urodzin – 22 grudnia i imienin – 24 grudnia. W święta przeżywam kumulację życzeń i prezentów, co jest bardzo miłe.
Trzy lata temu Adam na stałe osiadł w Mielcu, stąd pochodzi jego żona Beata i od tego czasu, odrobinę zmienił świąteczne zwyczaje – co drugi rok Wigilię spędza w domu rodzinnym żony, a ten jest nadzwyczajny. Wychowała się w nim dziesięcioosobowa gromadka dzieci, a to oznacza, że Boże Narodzenie w takim towarzystwie jest gwarne i wesołe.
– Rok 2020 tak trudny i smutny dla wielu z nas, dzięki narodzinom w listopadzie córki Julii dla mnie jest absolutnie wspaniały – mówi Adam Bienias. – Najwspanialszy prezent świąteczny, który przysłonił nam całe szaleństwo związane z bożonarodzeniowymi przygotowaniami.
Tegoroczną Wigilię spędzimy z najbliższą rodziną Beaty i choć wszyscy będziemy musieli zachować dystans społeczny i wszelki środki ostrożności, zapowiada się wspaniały czas. Na stole koniecznie musi być dwanaście potraw, w tym trzy rodzaje pierogów, w których ukryte są pieniążki na szczęście.
– Ja w ubiegłym roku jeden taki znalazłem i jak tu nie wierzyć w przeznaczenie. Doczekaliśmy się wspaniałej córeczki – śmieje się dziennikarz. – Odejściem od tradycyjnego menu jest tylko kompot. Nie z suszu, ale zwykłych owoców. Taki ukłon w stronę gromadki dzieci, które nie przepadają za napojem pachnącym wędzonymi śliwkami.
Samo biesiadowanie trwa aż do północy, kiedy to dużo gromadą idą na pasterkę. Niestety, w tym roku ze względów bezpieczeństwa wspólnego wyjścia nie będzie, ale kolędowania nie powinno zabraknąć. Adam kultywując tradycję z domu rodzinnego, stara się namówić rodzeństwo żony do wspólnego śpiewania, co nie jest takie proste.
– Niekiedy udaje się w dzień Świętego Szczepana. Wtedy zapraszam rodzinę do siebie i świętujemy moje urodziny oraz imieniny. I… od kilku lat tak mi się udaje, że w czasie świąt nie mam dyżurów w telewizji, ale w pracy pojawiam się pierwszego dnia po Bożym Narodzeniu. To dla mnie najtrudniejszy dzień w roku (śmiech).
Fot. Tadeusz Poźniak
Magdalena Skubisz, pisarka i wokalistka jazzowa
Moje najwcześniejsze wspomnienie związane z Bożym Narodzeniem, to Przedszkole Sióstr Felicjanek w Przemyślu, gdzie cała nasza grupa dostawała na wigilijny podwieczorek po połówce pomarańczy. Dla mnie to było niewiarygodne doznanie, bo nigdy wcześniej nie jadłam pomarańczy – zastanawiałam się nawet, czy nie zjeść jej razem ze skórką.
W dorosłym życiu święta spędzam z rodziną. Wspólnie gotujemy, a mąż obiecał mi w tym roku zrobić boską, wegetariańską pizzę. Potem zamierzamy leniuchować, snuć się w dresach po mieszkaniu i cieszyć swoim towarzystwem. Nie mam żadnych rytuałów związanych ze świętami, ale jest to dla mnie bardzo wyczekiwany czas, kiedy mogę się rozkoszować świadomością, że nikt z zewnątrz nie będzie mi przeszkadzał.
– Może to zabrzmi obrazoburczo, ale czuję się wolnym człowiekiem, nie poddanym terrorowi świąt, do których zasiada się w pełnym umundurowaniu, odprasowanym i wykrochmalonym, przy dźwięku kolęd i z migającą po oczach choinką. W ogóle nie znoszę migających światełek – mówi Magda Skubisz. – Prezenty dajemy sobie bez okazji. Jemiołę mam w domu cały czas, zmieloną w workach – wykorzystuję ją jako dodatek do ziół na nadciśnienie. Wieczerza wigilijna w mojej wymarzonej wersji to przede wszystkim głośna, hałaśliwa impreza w gronie rodziny i znajomych: długi stół, a przy nim nocne Polaków rozmowy o życiu, pieniądzach i miłości – ostatni temat jest o tyle adekwatny, że moi rodzice 26 grudnia obchodzą rocznicę ślubu.
Z uwagi na obostrzenia, spędzę święta w gronie najbliższych, a mój wymarzony, długi stół pewnie mocno się skróci. Czasu nigdy za wiele, więc jakkolwiek go wykorzystam, zrobię to bardzo skrupulatnie. Prawdopodobnie zajmę się nanoszeniem poprawek do najnowszej książki.
Mieszkam w Przemyślu, a to oznacza, że Boże Narodzenie kojarzy mi się też ze świętowaniem w kościele prawosławnym i greckokatolickim, które jest dwa tygodnie później niż w tradycji katolickiej. Moi sąsiedzi często w tym czasie jadą na Ukrainę i przywożą stamtąd różne świąteczne smakołyki. Wstyd się przyznać, ale uwielbiam ich czekoladki z krówkowym nadzieniem. To moje „guilty pleasure”.