Aneta Gieroń: Starość w naszej kulturze staje się czymś wstydliwym, co staramy się za wszelką cenę ukryć, albo co najmniej maksymalnie opóźnić? W ciągu ostatnich trzech dekad, odkąd staliśmy się zamożniejszym społeczeństwem, a właściwie w ostatnich 10 latach, kiedy medycyna estetyczna okazała się dostępna, także cenowo, dla wielu z nas, masowo staramy się udowodnić, że potrafimy dopędzić młodość?
Lek. med. Aleksandra Szczepańska: Na pewno w ostatnich latach zabiegi medycyny estetycznej stały się powszechnie znane, oswoiliśmy się z nimi i wiemy, czego można się po nich spodziewać oraz jakie można osiągać rezultaty. Jesteśmy też społeczeństwem szybko się starzejącym, o czym nie zawsze chcemy pamiętać. Średnia życia dla kobiet w Polsce wynosi obecnie prawie 82 lata, dla mężczyzn 74 lata. Coraz częściej mamy świadomość, że możemy dożyć takiego wieku, a może i więcej, dlatego musimy zadbać o nasze zdrowie fizyczne, mentalne, ale także o nasz wygląd. W wieku 50 i 60, nawet 70 lat, ciągle jesteśmy czynni zawodowo, mamy kontakt z osobami dużo młodszymi od nas i w takim środowisku nie chcemy być wystawieni poza nawias.
Mam co najmniej kilku pacjentów, którzy zdecydowali się skorzystać z medycyny estetycznej, właśnie dlatego, że pracują w młodej grupie zawodowej. Mentalnie czują się z nimi dobrze, ale wolą też lepiej wyglądać fizycznie, co dla nich samych i dla ich psychiki jest ważne. Oczywiście, nie można zmienić swojego wieku, ale można wpływać na postrzeganie siebie przez nas samych oraz przez innych.
Większość pacjentów stanowią kobiety?
Tak, są w zdecydowanej większości, choć od kilku lat pojawia się coraz więcej mężczyzn. Zazwyczaj są to osoby w wieku od 20 do 75 lat.
W którym momencie kobiety uznają, że dotyka je starość?
Około 40. roku życia większość z nas dostrzega proces starzenia. To jest też czas, kiedy nasi rodzice wchodzą w okres nasilającej się starości, chorób, różnego rodzaju ograniczeń i dla nas jest to sygnał, by zrobić coś, co pozwoli nam wielu z tych rzeczy uniknąć. W tym też wieku kobiety najczęściej zgłaszają się do gabinetów medycyny estetycznej. Zdarzają się też panie dużo młodsze, które nie zauważają procesów starzenia, ale kontaktują się z lekarzem, bo są bardzo świadome i wiedzą, że mogą wykonać profilaktyczne zabiegi, dzięki czemu, w wieku 40 czy 50 lat mogą zachować ciągle bardzo młodo wyglądającą twarz, szyję i dekolt.
Większość z nas jest przekonanych, że na zabiegi poprawiające urodę jest pora, kiedy naprawdę już widać upływ czasu na naszych twarzach, a tym czasem okazuje się, że najlepsze efekty w medycynie estetycznej, podobnie jak i w innych działach medycyny, uzyskuje się poprzez działania profilaktyczne.
Tak, i nieustannie to powtarzam, bo wówczas potrzebne są minimalne ingerencje, osiąga się najlepsze rezultaty i koszty dla pacjentów są najmniejsze. Wiek, w jakim warto się tym zainteresować i korzystać, zależy od tego, jak silną mamy mimikę twarzy i jak nasza skóra się starzeje. Warto też wiedzieć, że to, co najbardziej przyspiesza proces starzenia, to częste i mocne opalanie się. Podsumowując, osoba, która od najwcześniejszych lat unika słońca, stosuje kremy z filtrem, korzysta z niewielkich korekt toksyną botulinową, zanim pojawią się głębokie zmarszczki, oraz skutecznie nawilża swoją twarz, z naprawdę młodzieńczym wyglądem może obchodzić 50. i 60. urodziny.
Jeżeli natomiast nie robi nic i w wieku około 50-60 lat nagle chce rewolucyjnie odwrócić proces starzenia, ma już na to niewielkie szanse. Kiedy rozciągnięcie i wiotkość skóry są naprawdę duże, medycyna estetyczna niewiele ma do zaoferowania. Spektakularną zmianę w wyglądzie może przynieść już tylko operacja plastyczna. Na szczęście, świadomość profilaktyki medycyny estetycznej jest coraz większa, zwłaszcza u młodego pokolenia. Współczesne dwudziestolatki często o tym wiedzą i stosują w życiu. Coraz częściej także starsze kobiety świadomie chronią przed słońcem twarz, szyję, dekolt, grzbiety rąk i przedramiona.
W tej pogoni za wieczną młodością, gdzie medycyna estetyczna popełnia błąd, skoro tak wiele znanych osób, które widzimy w telewizji i w mediach społecznościowych, owszem, ma twarze bez zmarszczek, ale bynajmniej nie wyglądają młodziej, raczej karykaturalnie z ogromnymi ustami i opuchniętą twarzą?
Z moich obserwacji wynika, że z medycyny estetycznej korzysta naprawdę dużo osób, czego nawet nie dostrzegamy, natomiast najbardziej zwracają na siebie uwagę pacjenci z przerysowanymi efektami, choć jest ich tylko kilka procent wszystkich przypadków. Niestety, nie wszyscy lekarze medycyny estetycznej są odpowiedzialni i niekiedy ulegają namowom pojedynczych pacjentów, którzy nie akceptują siebie i przesadzają z różnego rodzaju zabiegami, a przede wszystkim z wykorzystaniem wypełniaczy. Efekt sztucznie napuchniętej twarzy daje w nadmiernej ilości podany kwas hialuronowy, często też zbyt płytko w tkankę podskórną. Dzięki temu uzyskuje się twarz absolutnie gładką, ale pozbawioną rysów.
Co i dla kogo oferuje dziś medycyna estetyczna?
Po pierwsze profilaktykę, ale też korektę defektów, które oszpecają twarz. Potrafimy wyrównać proporcje twarzy, wyciągnąć cofniętą brodę, czy wyprostować lekko zgarbiony nos. To są stosunkowo łatwe zabiegi, bez konieczności ingerencji chirurgicznej.
Jakie są najpopularniejsze zabiegi i preparaty wykorzystywane w medycynie estetycznej?
Najwięcej wykonuje się zabiegów z użyciem toksyny botulinowej i kwasu hialuronowego. Botoks wykorzystuje się do leczenia nadmiernej aktywności mięśni mimicznych twarzy. Zwykle jest to czoło i okolica oczu. Coraz częściej relaksujemy też botoksem nadmierną aktywność mięśni żwaczy.
Kwas hialuronowy, w zależności od swojego rodzaju, wykorzystywany jest do różnych zabiegów. U młodych osób świetnie sprawdza się do nawilżenia skóry. Ten o twardszej strukturze służy do modelowania twarzy, np. kości jarzmowych, czy podkreślenia linii żuchwy.
Popularne są też zabiegi z użyciem lasera, fal radiowych, dermapenu, które poprawiają jakość skóry. Do bardzo dojrzałych skór stosuje się mocny peeling fenolowy służący do przebudowania skóry, ale pod warunkiem, że pacjentka ma 14 dni na rekonwalescencję.
Bardzo popularny jest też zabieg, który polega na implantacji w tkankę podskórną rozpuszczalnych nici. Wykorzystuję nici zbudowane z kwasu L-polimlekowego, który silnie stymuluje produkcję włókien kolagenowych. Czyli oprócz zaimplantowanej nitki w skórze, która jest swoistym rusztowaniem, wokół tej nitki dochodzi jeszcze do produkcji kolagenu. Najlepszy moment, by wykorzystać nici w leczeniu, co daje naprawdę wspaniałe efekty, to wiek około 40. roku życia, kiedy zaczyna się proces rozciągania i wiotczenia skóry. Jeżeli nastąpi zbytnie rozciągnięcie skóry, jest już za późno, by oczekiwać świetnych efektów z użyciem nici.
Dlatego trzeba mieć świadomość, że albo nie robimy nic, by zachować młody wygląd i godzimy się z upływem czasu, albo zaczynamy podejmować działania odpowiednio wcześniej. W wieku 55-60 lat jest już bardzo trudno cofnąć proces starzenia. W tych przypadkach może okazać się niezbędna chirurgia plastyczna.
Zdarzają się w gabinecie pacjentki w wieku lat 30, 40, czy 50, które już na starcie określają, że mogą wydać np. 2 tys. zł rocznie i proszą, by coś im zaproponować?
Takich pacjentek jest dużo i dobrze się z nimi pracuje. To jest też rozsądne z ich strony, bo lepsza jest konsultacja i świadomość, co można dla siebie zrobić i czy mnie na to stać, niż obawy, że w gabinetach medycyny estetycznej jest tak drogo, iż lepiej omijać je z daleka.
30 lat to świetny czas na rozpoczęcie takich wizyt, a ja mogę zaproponować zastosowanie botoksu w miejscach nadmiernej mimiki twarzy oraz intensywne nawilżenie skóry twarzy, szyi i dekoltu.
Gdy pacjentka ma lat 40, zaproponowałabym zabieg z kwasem L-polimlekowym, czyli Sculptra, który poprawi jakość skóry na dłuższy czas i będzie dla niej najbardziej ekonomiczny. Powoduje on, że skóra robi się grubsza, optycznie młodsza, a efekt utrzymuje się do dwóch lat. Ograniczeniem kwasu L-polimlekowego jest to, że nie mogę go podać w okolicy oczu, czoła i ust, ale w tej cenie jeszcze niewielka suma zostałaby na botoks, który można zastosować w okolice nadmiernej aktywności mimicznej.
Przy budżecie 2 tys. zł rocznie do wydania u kobiety 50-letniej najrozsądniejsze byłoby wykonanie bardzo silnego peelingu fenolowego, choć to jest trochę droższy zabieg. Rekonwalescencja po nim trwa 2 tygodnie, co też jest sporym ograniczeniem.
Jakie oczekiwania w gabinecie medycyny estetycznej mają mężczyźni?
Często trafiają do mnie pary, albo mężowie zachęceni przez żony do takiej wizyty. Zdarzają się też mężczyźni, którzy bardzo świadomie i chętnie się pojawiają. Są to zazwyczaj panowie około 40. roku życia z nadmierną mimiką czoła. I choć dużo lepiej akceptują upływ czasu niż kobiety, to decydują się na zabieg, nawet nie z chęci bycia atrakcyjniejszym, co po prostu usuwają rzecz, która ich zdaniem nie pasuje do reszty wyglądu.
Kobiety częściej poprawiają urodę, ale czy robią to dla siebie?
Tak, robimy to dla siebie, ale pamiętajmy, że tak naprawdę odbijamy się w lustrze innych ludzi. Czujemy się wtedy pewniejsze siebie, a tym samym bardziej otwarte na świat i ludzi. To nie zmienia metryki, ale czujemy się lepiej ze sobą i z innymi.
Zdarzają się osoby uzależnione od zabiegów poprawiających urodę?
To są pojedyncze przypadki. Najwięcej jest pacjentek wracających do gabinetu co 4-6 miesięcy, co jest zdroworozsądkowe. W takim mniej więcej przedziale czasowym uzupełnia się botoks, ja też widzę, co dzieje się z twarzą pacjentki i czy pojawiają się nowe, niepokojące oznaki starzenia.
Bywają też pacjentki, które chciałyby odrobinę za dużo wypełniaczy, tak by np. usta były jeszcze większe, ale zazwyczaj przyjmują argumentację lekarza i poprzestają na tym, co zostało zrobione.
Moda na zbyt duże usta powoduje też odwrotne efekty. Kobiety coraz częściej boją się jakiejkolwiek ingerencji w usta, by nie stać się podobnym do kogoś, kto przesadził z ich korektą. Co też nie jest dobrym rozwiązaniem. Pokazuję wtedy usta znanej polskiej aktorki, która nic z nimi nie robiła, a obecnie będąc już dojrzałą kobietą, ma zupełnie inne usta niż miała w młodości. Stały się znacznie mniejsze, płaskie, wysuszone. W ten sposób tłumaczę, że zabieg raz na rok miękkim kwasem nie powoduje zmiany kształtu i objętości ust, ale pozwala utrzymać to, co dała nam natura.
To wszystko sprawia, że za 20 lat będziemy mieli zupełnie inne pokolenie 60-latków niż to, które obecnie obserwujemy?
Jestem tego pewna. Widzę to chociażby po podejściu do medycyny estetycznej moich dzieci i ich przyjaciół, dla których najważniejsza jest profilaktyka. Grupa 60-latków, którzy będą wyglądali pięknie i młodzieńczo, będzie naprawdę duża, ale pod jednym warunkiem – całe życie będą też dbali o swoje zdrowie, odpowiednią ilość ruchu i dobrą dietę. I choć nie da się zatrzymać młodości, to już proces starzenia się można spektakularnie opóźnić.