Czy można jednocześnie odnosić sukcesy w pracy i w domu? Czy pełny etat jest możliwy do pogodzenia z wychowywaniem gromadki dzieci? Jak pomiędzy pracą w telewizji, remontem domu a gotowaniem znaleźć odrobinę czasu dla siebie, tak aby codziennie wyglądać nienagannie? Patrząc na Ilonę Małek, dziennikarkę Telewizji Rzeszów trudno uwierzyć, że jest mamą trójki pociech i jednocześnie reporterką z sukcesami. Uśmiechnięta, z najmłodszą córką na rękach i suczką Phoebe przy nodze, gości nas w swoim domu.
U dziennikarki wzrok przyciąga nie tylko uroda i energia, ale także nienaganna garderoba. W dżdżysty sobotni poranek otwiera nam drzwi w soczyście pomarańczowych jeansach i satynowej bluzce, w równie energetycznym kolorze co spodnie.
– Na antenie muszę nosić ubrania stonowane, zarówno jeśli chodzi o krój, jak i kolory. Dziennikarz na wizji ma być sauté. Liczy się przede wszystkim informacja, którą trzeba przekazać. Wygląd jest kwestią drugo-, a nawet trzeciorzędną – odpowiada Ilona Małek, pytana o swój styl w pracy. Dlatego klasykę w życiu zawodowym wynagradza sobie kolorystycznym bogactwem w życiu prywatnym. – Uwielbiam kolory: pomarańczowy, żółty i szafirowy. Wyraziste i energetyczne – opowiada. Pozornie trudne do noszenia, na rzeszowskiej dziennikarce wyglądają bardzo dobrze.
Telewizyjne cięcia
Ilona Małek pracę w mediach rozpoczęła już na drugim roku studiów. Najpierw był to tygodnik regionalny, w którym pisać uczyła się od … swojego przyszłego męża, z czasem doszły zamówienia na teksty dla tygodników i miesięczników ogólnopolskich.
W telewizji regionalnej pracuje od 1996 r. W 2004 r. zajęła drugie miejsce w kategorii „Najlepszy Reporter” w Konkursie Twórczości Oddziałów Terenowych Telewizji Polskiej. W 2008 otrzymała nagrodę 15. Przeglądu i Konkursu Dziennikarskiego Oddziałów Telewizji Polskiej w kategorii „Najlepsza(y) Prezenterka/Prezenter”. – Byłam jeszcze w szpitalu po narodzinach najmłodszej córki Martyny, kiedy dowiedziałam się o zwycięstwie. Spojrzałam na męża. Ten od razu stwierdził, że jedziemy. Z dwutygodniową córką przy piersi jechaliśmy przez całą Polskę do Olsztyna. Podczas gali weszłam na scenę, odebrałam statuetkę i wróciłam do pokoju karmić Martynkę – wspomina z uśmiechem.
Reporterka z uśmiechem przypomina też czasy, kiedy w ramach wspólnej polityki telewizyjnej centrali do Rzeszowa przyjechała fryzjerka z wytycznymi odnośnie fryzur dla prezenterów. –Tak źle, jak po jej cięciu, chyba nie wyglądałam w całym życiu. Jak tylko zamknęły się za nią drzwi, starałam się wrócić do wcześniejszej fryzury. Łatwo nie było, ale na wizji pojawiłam się już „po swojemu”.
Mama na placu zabaw
Po sukcesach przyszły propozycje z Warszawy. Była też opcja pracy dla konkurencyjnej stacji. Dziennikarka opowiada jednak, że nie brała tych propozycji pod uwagę. – Duże miasta mają swoje zalety, ale ja nie wyobrażam sobie życia poza Rzeszowem. Mieszkam tu od urodzenia. Wszystko co dobre spotkało mnie właśnie tutaj. Nie zapomnę nigdy, jak po zdobyciu którejś z nagród, podczas zabawy z dziećmi na placu zabaw, podeszła do mnie nieznajoma kobieta. Byłam bez makijażu, w dresach. Moje dzieci były całe umorusane w błocie. Nie sądziłam, że ktokolwiek mógłby mnie rozpoznać. A jednak. Pani uśmiechnęła się delikatnie i powiedziała, że jest ze mnie dumna jako rzeszowianka i pogratulowała sukcesu.
Dziennikarka rozpoczyna swój dzień przed siódmą. Najpierw spacer z suczką Phoebe (w domu jest jeszcze kilkunastoletni kot), po drodze zakupy w pobliskiej piekarni. – W ciągu dnia jestem w pracy, więc wspólne śniadania i kolacje to już właściwie rodzinne rytuały. W domu często jestem po 19.00. To czas dla najbliższych na relacje z mijającego dnia. Nasze dzieci opowiadają o tym, co robiły. Historii nie brakuje, bo dzieci mają równie silne charaktery jak my z mężem – śmieje się Ilona Małek.
To właśnie porannymi spacerami i wytworzonymi endomorfinami prezenterka tłumaczy swoją niekończące się pokłady energii i piękną figurę. – Ludzie pytają mnie skąd mam w sobie tyle siły, czy kiedykolwiek się męczę? A ja nie mam na to czasu. Nie jest sztuką wrócić do domu i zamknąć się w sypialni z książką, ja wolę wsiąść na rower i pojechać gdzieś z dziećmi. Mamy w Rzeszowie swoje ulubione szlaki. Lubię też pobiegać, jeśli nie sama, to z przyjaciółkami – podsumowuje dziennikarka.
Silna ona, silny on
Mąż dziennikarki, Adam Małek jest biznesmenem. Poznali się w trakcie studiów, potem pracowali razem w regionalnych redakcjach. Małżeństwem są od piętnastu lat. Można by pomyśleć, że u boku kobiety z takim temperamentem jak Ilona jest miejsce tylko dla kogoś potulnego i łagodnego. Nic bardziej mylnego. Małżeństwo Małków to związek dwóch silnych osobowości. W jaki sposób pielęgnują swoją relację? – W natłoku obowiązków staramy się znaleźć czas tylko dla siebie. Wyjść na kolację, do kina, czy spotkać się znajomymi. Od czas do czasu wyjeżdżamy też bez dzieci. Sami zwiedziliśmy już Dubaj i Chiny, a tegoroczną majówkę spędziliśmy w Turcji.
Adam pieszczotliwie nazywa małżonkę Saszką. – Robię interesy na Ukrainie, a patrząc na moją żonę widzę typ klasycznej słowiańskiej urody. Nawet kontrahenci zza wschodniej granicy tak na nią mówię.