Mówili im, że Łucznik nie ma prawa szyć twardej skóry kaletniczej, że z takiej skóry nie można uszyć torebki i na pewno nie przy użyciu takich narzędzi. Że tak jak oni chcą, to po prostu się nie da. Ale Basia i Darek konsekwentnie obstawiali przy swoim, bo mieli wizję i cel: ręcznie szyć solidne, designerskie skórzane torebki i tworzyć własną markę. Dziś LadyBuq Art to marka rozpoznawalna przez elegantki i aktywne kobiety z całego świata, które chcą mieć personalizowaną torebkę. Taką, co będzie służyć lata, a jej design nie znudzi się po jednym sezonie.
– Wykorzystaliśmy talent mojej żony, która jest świetną projektantką i ma znakomite pomysły. Wszystkie projekty naszych torebek są jej autorstwa – chwali żonę Darek, ale Basia twierdzi, że sam pomysł to za mało, bo w szyciu skórzanych torebek liczy się precyzja. – Wymyślam kolejne projekty, ale nie jestem aż tak dokładna jak Darek. To on jest odpowiedzialny za wykończenia i za wszystkie czynności, które wymagają cierpliwości i dokładności – dodaje Basia.
Galanteria skórzana – w niej widzieli przyszłość
LadyBuq Art to niewielka pracownia kaletnicza, która od kilku lat funkcjonuje w Kraczkowej k. Łańcuta. Mieści się w dość niepozornym miejscu, ale ten, kto chce, znajdzie ją bez trudu. Przed Bożym Narodzeniem 2017 r. Basię i Darka odwiedziła klientka z USA, która przyleciała do Polski na święta. Od czasu do czasu zaglądają tu klientki z różnych części Polski, jadąc np. na urlop w Bieszczady.
Fot. Tadeusz Poźniak
Zaglądają i… przepadają, bo czym innym jest przeglądać galerię pięknych torebek w Internecie, a czym innym wejść na zaplecze, gdzie panuje atmosfera twórczej pracy, zewsząd roztacza się dobrze znany zapach skóry, słychać odgłosy maszyn i narzędzi kaletniczych, a na półkach rozłożone są najnowsze modele torebek, pasków i portfeli. Trudno oderwać wzrok, trudno wyjść z pustymi rękami.
Basia i Darek nie mieli wcześniej doświadczeń z szyciem i prowadzeniem biznesu, ale we wspólnym prowadzeniu firmy pomaga im na pewno wieloletnia znajomość. Razem studiowali na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, potem wyemigrowali do pracy, a kiedy wrócili w rodzinne strony z bagażem doświadczeń zawodowych i karierach na kierowniczych stanowiskach, postanowili „pójść na swoje”. Zanim otworzyli własną firmę, jeszcze próbowali się przekwalifikować, jednak zajęcia te nie dawały żadnej satysfakcji. Darek chciał robić to, co lubi: majsterkować, tworzyć tak jak za czasów liceum, gdy często zachodził do pracowni tapicerskiej mieszczącej się w pobliżu Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie i przynosił do przeróbki siedzenia motocyklowe. Atmosfera zlokalizowanej w piwnicach pracowni bardzo mu się podobała i po cichu marzył, że sam kiedyś tak będzie pracował.
Galanteria skórzana była tym, w czym widział przyszłość, zwłaszcza że jego żonę interesowało projektowanie. – Takiego talentu szkoda było zaprzepaścić, a praca ze skórą dostarczała tylu wrażeń i przyjemności, że postanowiliśmy zająć się tym na stałe – przyznaje Darek.
Firma zadebiutowała w pokoju, z czasem zajęła drugi pokój i garaż. Kupili pierwszą maszynę. Najtańszą z najtańszych, jakie oferował Łucznik. – Urzekła mnie przypadkiem, ale nauczyła szycia i pokory oraz szacunku do maszyn. Kiedy uszyliśmy pierwszą torebkę, rozpruliśmy ją, żeby zobaczyć, jak to powstało – śmieje się Darek, dodając że ten pierwszy model (LadyBuq) do dziś świetnie się sprzedaje. – Potem dość szybko nauczyliśmy się szyć ładniej i lepiej, więc Łucznika zastąpił lepszy sprzęt.
Basia i Darek Bełchowie przyznają, że lata pracy w różnych zawodach i miejscach, gdzie pracowali z osobami różnych kultur i narodowości, procentują. Wykorzystują zachodnie standardy relacji z klientami, bo w ich biznesie jest to niezwykle ważne. Sami odbierają telefony, przyjmują zamówienia, ustalają szczegóły; dbają o stały kontakt. – W Polsce zderzyliśmy się z trudną rzeczywistością prowadzenia firmy, ale się nie poddajemy – śmieją się.
Niespotykany design tworzą skóry o niestandardowej fakturze i kolorystyce
Projekty torebek tworzy Basia, Darek je dopracowuje. LadyBuq to wysokiej jakości skórzane torebki codziennego użytku, w całości tworzone ręcznie w pracowni w Albigowej. Dla właścicieli marki ważne jest to, by służyły klientkom jak najdłużej, dlatego są solidne, wytrzymałe, dopracowane w każdym detalu. – Wiemy, że nigdy nie wygramy ceną z dużymi markami, produkującymi na skalę masową, ale możemy wygrać jakością i designem – mówi Darek.
Na design składają się oryginalne fasony zaprojektowane przez Basię: oraz twarde, niepowtarzalne skóry. Naturalne, dobrze wyselekcjonowane, o niestandardowej fakturze oraz ciekawej kolorystyce. Dodatkowo są łatwe w utrzymaniu, odporne na delikatne zarysowania i zabrudzenia. Trafili na nie podróżując po Polsce w poszukiwaniu najlepszych materiałów, które spełniałyby ich wymagania. Darek usłyszał kiedyś, że z takiej skóry nie można uszyć torebki, że nie da się. I… nie dość, że się dało, to jeszcze wyszło tak, że dziś nie wyobrażają sobie szyć torebek z cieńszego materiału. Wszystkie materiały, jakich firma używa do szycia, to produkty polskie, wysokiej jakości.
Najlepszą wizytówka firmy jest fakt, iż jedna z pierwszych klientek LadyBuq Art do dziś korzysta z torebki, którą zamówiła osiem lat temu. – Po latach wróciła do nas z kolejnym zamówieniem, bardzo nas to cieszy i daje motywację do pracy – przyznaje Basia.
Fot. Tadeusz Poźniak
Tym, co wyróżnia markę LadyBuq, jest możliwość personalizacji. Każda klientka może spersonalizować torebkę dla siebie na podstawie kilkunastu fasonów dostępnych w sklepie internetowym. – Do konkretnego fasonu może dobrać rozmiar, kolor skór, z jakich ma być uszyta, rodzaj skór oraz przeszyć – tłumaczy Basia. – Jesteśmy otwarci na propozycje klientek, ich pomysły i opinie.
Dowód? W styczniu br. realizowali dla instruktorki jogi specjalną nerkę. Klientka podróżuje samochodem po świecie prowadząc kursy jogi – z racji tego, że wszystkie ważne dokumenty stale musi mieć przy sobie – potrzebowała nerki z wszytymi przegródkami na paszport, karty czy prawo jazdy. Innym zleceniem była skórzana torba ze specjalną przegrodą na broń, jaką wysłali do klienta w Teksasie. Jeszcze inna klientka prosiła o dodatkowe kieszonki przegródki w torebce, aby mieć w niej porządek. Pewna Włoszka, która pracuje w szpitalu, zamówiła sobie torbę z przegródkami na przybory medyczne. Z kolei kobieta-mim z Krakowa potrzebowała torebki, którą po pracy będzie mogła „powiększyć”. Wymyślili więc regulowany pasek. – Nasi klienci pochodzą z różnych stron świata, bardzo cenimy sobie współpracę z nimi – przyznają właściciele marki.
Marzenie? Atelier Lady Buq Art z Łucznikiem w eksponowanym miejscu
Pracy jest sporo, bo zamówień spływa coraz więcej, ale właściciele marki przyznają, że prowadzenie biznesu opartego na rękodziele jest bardzo trudne. – Chcielibyśmy rozwijać się szybciej i zatrudniać kolejne osoby, ale praca, którą oferujemy, do łatwych nie należy – mówią. – Planujemy też rozszerzyć ofertę i wprowadzić paski, personalizowane portfele, saszetki i organizery. Prototypy już mamy, ale dopracowywanie pomysłów jest pracochłonne. Być może będziemy je oferować w sezonie letnim.
Darkowi marzy się małe atelier LadyBuq Art. Na razie jest to niemożliwe, bo stacjonarne atelier to spore koszty, ale kiedy ziści marzenie, w eksponowanym miejscu stanie maszyna Łucznik. Ta, od której wszystko się zaczęło.