"Harmony" – premierę szóstej już kolekcji ubrań rzeszowskiej projektantki, Basi Olearki można było zobaczyć w sobotę na trzeciej edycji balu charytatywnego SERCE BEZ GRANIC – BLIŹNIEMU SWEMU zorganizowanego przez Fundację „Serce bez granic bliźniemu swemu im. św. Wincentego à Paulo” w Hotelu Arłamów.
I podobała się bardzo, bo cała kolekcja sprzedała się w dniu debiutu.
– To dla mnie duże, ale bardzo miłe zaskoczenie. Podobnie, jak sukienka wylicytowana za 4 tys. zł w trakcie balu – przyznaje Basia Olearka. – Pracując nad ostatnim pokazem od początku miałam spójną jego wizję. W kolekcji damskiej skupiłam się na czterech nurtach: sukienki glamour, odważna strona kobiecości, dominanta czerni i błysk połączony ze złotem. W męskich propozycjach dominuje klasyczna elegancja, co było trochę zaskoczeniem dla mnie samej oraz sportowa wersja eleganckiego mężczyzny. Sama nazwa pokazu – "Harmonia" to ukłon w stronę różnorodności, która przemyślana i konsekwentnie prowadzona, świetnie się dopełnia i tworzy harmonijną całość. Mam nadzieję, że tak też było tym razem.
Fot. Bartosz Frydrych
Projektantka na wybiegu w Hotelu Arłamów zaprezentowała 30, jak zawsze bardzo seksownych stylizacji, 20 kobiecych i 10 męskich, w których niepodzielnie królowały: czerń, złoto, skóra i błysk. A że Basia Olearka w swoim postrzeganiu mody jest odrobinę przewrotna, jej projekty nie były w sposób oczywisty wieczorowe. Ubrania spod znaku BO adresowane są do odważnych, zdecydowanych kobiet i nie mniej wyrazistych mężczyzn. Skóry, prześwity, odważne cięcia to już znak rozpoznawczy marki BO. I tak też było tym razem.
– Sukienki, spódnice, bluzki i jak zawsze u mnie – kombinezony – mówi Basia Olearka. – Wśród propozycji dla panów sporo garniturów i marynarek – tym razem w bardziej klasycznej linii, ale z nietypowymi aplikacjami.
I rzeczywiście, dużo było skóry, ale różnie tłoczonej, garbowanej i w połączeniu ze zwiewnymi tkaninami oraz dzianinami. Na pewno nikt nie przegapił czarnej, bardzo odważnej sukienki, przeźroczystej, z naszytymi skórzanymi kwiatami, która zdawała się mieć malarską kompozycję, ale przede wszystkim bardzo, bardzo odważnie eksponowała piękno kobiecego ciała. Kombinezony, dzianinowe, z wieczorowym błyskiem, miały jednocześnie gorsetowe wiązania i nie unikały eksponowania ciała. Kto kocha skórę, na pewno zwrócił uwagę na przeźroczysty kombinezon z ciekawymi aplikacjami ze skóry. Zwolennicy spokojnej elegancji na dłużej zatrzymali wzrok na klasycznej, złotej sukience, w której projektantka bawiła się długościami, albo na pięknej, długiej wieczorowej sukni z koronkowymi aplikacjami przy dekolcie.
Nie ma jednak wątpliwości, że w przeciwieństwie do ostatniej kolekcji "Punk", tym razem naturalna skóra pełniła drugoplanową rolę, obok m.in. bawełnianych koronek.
Sama Basia Olearka w ostatnich latach przyzwyczaiła nas, że grzeczna w swoich propozycjach nie jest, jej ubrania są przesycone seksapilem, a jednocześnie piękne. Zależy jej na podkreśleniu osobowości kobiety, przy czym za każdym razem udaje się jej trudna sztuka zachowania kobiecości bez skojarzeń z wulgarnością. Kolekcja "Harmony" jest już szóstą w jej dorobku, wcześniej prezentowała: "Summer Snow", "The Bright Side of life", "Rdza", "Kia My Way" oraz "Punk".
W sobotni wieczór w Hotelu Arłamów na wybiegu, podobnie jak w kilku poprzednich pokazach pojawił się m.in. Sylwester Stabryła, utalentowany malarza z Sanoka oraz trzy siostry Cyrnek. To taki ciekawy kontrapunkt dla kilkudziesięciu zawodowych modelek i modeli.
Uzupełnieniem kolekcji były buty znanej przemyskiej marki Kazar. O make up zadbał Maquillage Art, fryzury w stylu amerykańskich gwiazd filmowych lat 50. przywołujących obraz Rity Hayworth, przygotował Salon Maniewski, biżuterię dostarczyła firma Giorre Polska, a za stylizacje odpowiedzialny był Bartek Ligęza. Muzykę jak zawsze świetnie zmiksował Marcin RAMZES Opałka, który idealnie skompilował dźwięk z obrazem od klimatu instrumentalnego, przez klubowy do techno i zagrało wszystko.
Fot. Bartosz Frydrych