Rzeszów, lata osiemdziesiąte… Licealistka Monika Nyzio w drodze do III LO przy ul. Szopena codziennie przechodzi koło hali targowej. We wtorki i piątki odbywa się tu targ odzieży. Ludzie przebierają w ubraniach z zachodniego odzysku. Duży vintage sklep z oryginalnymi, kolorowymi ubraniami i butami kusi zafascynowaną modą nastolatkę, więc ta często opuszcza pierwsze lekcje, byle tylko wygrzebać coś interesującego. Po maturze wyjeżdża do USA, by podszkolić język i…. już tam zostaje, by zająć się projektowaniem ubrań i butów. Spełnia się amerykański sen o Kopciuszku, ale nie jest to historia jak z bajki braci Grimm, bo w tej liczy się tylko jeden piękny zgubiony pantofelek…
A w przypadku Moniki trzeba by mówić o wielu kolekcjach pięknych, kobiecych butów, które może nie zmieniają tak diametralnie życia jak pantofelek Kopciuszka, ale na pewno dodają kobiecie pewności siebie i seksapilu.
Monika Nyzio od prawie trzech lat pracuje dla nowojorskiej marki Eugenia Kim. Jest to bardzo znana marka kapeluszy, czapek, chust, turbanów oraz wszelkich akcesoriów na głowę. Firma jest na rynku od 18 lat, a
jej kolekcje sprzedawane są na całym świecie w najlepszych domach mody i butikach, takich jak Barney’s, Saks 5 Avenue, Neiman Marcus, Liberty London czy Netaporter.com
Fotografie Archiwum Moniki Nyzio
Kilka lat temu firma musiała znaleźć następną gałąź, aby jej dalszy rozwój był możliwy. Sama Eugenia jest osobą barwną i energiczną. Jest typową "newyorker" z wykształceniem biznesowym, ale sercem w modzie. Eugenia kocha buty, wiec wybór był dla niej prosty. Niestety, obuwie ma skomplikowaną konstrukcję, więc musiała znaleźć kogoś z wiedzą techniczną. Tak trafiła na mnie. Pracujemy razem piąty sezon, czyli prawie trzy lata i w tej chwili jej kolekcja obuwia jest już w sklepach we Francji, Włoszech, USA, Kanadzie, Rosji, Dubaju czy Chinach – opowiada Monika Nyzio. – Nasz dział sprzedaży i marketingu pracuje nad tym, aby odbiorców było jeszcze więcej, gdyż sam produkt jest bardzo interesujący.
Monika Nyzio jest odpowiedzialna za wszystkie projekty obuwia marki Eugenia Kim. – Ciągle szukam nowych materiałów, kształtów, obcasów i rozwiązań technicznych w obuwiu damskim. Na co dzień współpracuję z fabrykami we Włoszech, gdyż tam produkujemy nasze obuwie. Marzymy, by sprzedać kolekcje butów Eugenii Kim do Barneys New York i myślę, że to marzenie jest już blisko. Klientka Eugenii to kobieta w wieku 25+, ale górna granica nie jest określona, gdyż w każdym wieku kobieta lubi mieć ładne i oryginalne obuwie. Zawsze staramy się, aby kolekcja była różnorodna: wysokie, niskie, płaskie… ale buty muszą mieć to „coś”. Niestety, nasze buty nie są tanie. Za jakość trzeba zapłacić, buty produkujemy w fabrykach we Włoszech, gdzie produkują marki z najwyższych półek. Materiały i komponenty, których używamy, można znaleźć np. u Louboutina, Gucciego czy Prady.
Bazar w PRL-u jak najlepszy dom mody
Dziś Monika Nyzio jest doświadczoną projektantką obuwia, ale jak podkreśla, wszystko zaczęło się w Rzeszowie. Hala targowa i duży vintage sklep z zachodnią odzieżą to jedno. Drugą inspiracją dla projektantki była mama. – Podpatrywałam moją mamę, która miała szafy pełne butów. Było to o tyle niespotykane, że w latach 70. czy 80. w sklepach nic nie było, a ona zawsze coś „upolowała” na bazarach, które w tamtych czasach funkcjonowały w Polsce jak najlepsze domy mody.
Po maturze wyjechała na parę miesięcy do Nowego Jorku, aby podszkolić angielski, ale z zamierzeniem powrotu do Polski i ponownego zdawania na studia. Tak się jednak nie stało. Kilkumiesięczny pobyt w wielkim mieście tak się przedłużył, że osiadła tu na stałe. Rozpoczęła studia na Fashion School of Technology, a sam fakt przebywania w mieście, które inspiruje branżę modową, okazał się ważny w rozwoju jej kariery. Rozpoczęła pracę w branży odzieżowej, ale to buty od zawsze były jej prywatną obsesją.
W kolejnej firmie, w której projektowałam ubrania, dostałam za zadanie nadzorować licencję, która produkowała dla nas obuwie, aby współgrało ono z kolekcją ubrań. Musiałam dać im inspiracje, idee, jakie wzory chcielibyśmy mieć na dany sezon. Właśnie wtedy podjęłam decyzję, że jeżeli stworzę kiedyś własną kolekcję, to musi to być obuwie. To był rok 2005 – opowiada Monika Nyzio. – W 2007 roku zaczęłam poszukiwać producentów, próbowałam też dokształcić się w technologii obuwia. Przez znajomych z branży trafiłam do Włoch. Wiele nauczyłam się od technologów w fabrykach, z którymi pracowałam i z którymi dalej pracuję na co dzień, wprawdzie głównie przez emaile, ale również przez wizyty w fabrykach, co odbywa sie 2-4 razy w roku.
Wiosną 2011 roku zaprezentowała sklepom pierwszą kolekcję butów pod własnym nazwiskiem. Kolekcja odzwierciedlała w pewnym stopniu osobowość projektantki: mieszana tekstura, nietypowe obcasy, ale nie aż tak ekstrawaganckie, aby były zarezerwowane tylko dla wybranych. – Trochę sexy, trochę dziwne, wygodne. Choć wysokie obcasy trudno nazwać wygodnymi – dodaje projektantka.
Projekty Moniki Nyzio od początku przypadły do gustu klientkom, celebrytkom i aktorkom. Styliści prosili o wzory, a firma PR wypożyczyła buty dla rożnych znanych osób. Nosiły je finalistki programu American Idol; ich fanką była Alex Mcord, jedna z „housewife of New York City " , Elle Varner, solistka R&B, aktorki Trisha LaFache i Collette Wolfe, a nawet Liv Tyler. Kolekcje sprzedawała się w kilku butikach w USA, we Włoszech i północnej Afryce. Reklamowała je jako najwyższej jakości produkty, ale tańsze niż buty słynnych projektantów. Buty Moniki Nyzio produkowały te same fabryki i technolodzy, którzy pracowali dla m.in. Manolo Blanhika, Christiana Louboutina, Gucciego czy Nicholasa Kirkwooda.
Pierwsze sezony były trudne, ale wszystko powoli zaczęło układać się w logiczną całość. Wymagało to ciągłej pracy, kontaktów jak również inwestycji pieniężnych. Obuwie ma bardzo skomplikowaną strukturę, o czym przeciętny klient nie wie. Dlatego dobry but musi mieć właściwą sobie cenę. Np. czółenko, które niby ma tylko obcas i skórę, w rzeczywistości składa się z około sześciu komponentów, które pochodzą od sześciu różnych producentów: podeszwa, środkowa podeszwa, obcas, nakładki na obcas, skóra wierzchnia, podszewka i podszewka z nazwą linii – tłumaczy projektantka.
Nie taki but prosty, jak się wydaje
Firma Moniki Nyzio już nie istnieje. – Dostajemy od Boga różne wyzwania i trzeba im sprostać… Jako młodej firmie wystarczył jeden zły kontrakt, aby ją pogrążyć i niestety finansowo już nie mogłam się podnieść. Było mi przykro, że tak to wszystko się potoczyło, ale z drugiej strony to doświadczenie dużo mnie nauczyło. Mimo że nie projektuje dla swojej marki, w dalszym ciągu pracuję z tymi samymi fabrykami, producentami skór i materiałów i cały czas się czegoś uczę. Technologia obuwia rozwija się tak samo jak każda inna dziedzina i cały czas okazuje się, że są nowe rozwiązania, nowe materiały nowe i niespotykane skóry.
Fotografia Archiwum Moniki Nyzio
Jako projektantka obuwia marki Eugenia Kim, na bieżąco śledzi trendy na świecie. – Teraz jest to proste, gdyż jednym kliknięciem klawisza można zobaczyć jak wygląda ulica w Paryżu, Pekinie czy Nowym Jorku. Śledzę wielkich projektantów, młodych projektantów, nowości w materiałach i skórach proponowane na targach, a trzeba zaznaczyć, że pracujemy z rocznym wyprzedzeniem. Z tych poszukiwań wyłania mi się zarys nowych projektów. Często zastanawiam się, co chciałabym nosić w następną wiosnę czy zimę. I w ten sposób powoli powstaje inspiracja na nową kolekcję. Następnie szukam nowości u producentów kopyt i obcasów, czasem zamawiamy kształty robione specjalnie dla nas. Producenci materiałów zwiastują, co będzie na rynku w nowym sezonie: jakie kolory będziemy nosić, druki, wzory. Kiedy już zgromadzę wszystkie informacje, zaczynamy rysować, dyskutować i omawiać wzory. Tak powstaje kolekcja. Następnym etapem jest przymiarka prototypów i mamy już gotowy produkt.
Obecnie Monika Nyzio przygotowuje się do sezonu wiosna 2017 i wybiera się na targi w Paryżu i Mediolanie.
Choć od 26 lat mieszka w Nowym Jorku, często odwiedza Rzeszów, gdzie dalej ma wielu przyjaciół, a przede wszystkim rodzinę. Nie wyklucza, że kiedyś znowu będzie chciała pracować pod własnym szyldem. – Nie mówię nie – uśmiecha się projektantka.