Od czego powinna zaczynać się filmowa opowieść o Kindze Bielec? Od historii lubującej się w czerni nastolatki z pasją oglądającej filmy Stone’a i Jarmuscha? Od przedsiębiorczej prezeski stowarzyszenia, które w ciągu 10 lat nieraz proponowało w Mielcu innowacyjne i odważne przedsięwzięcia? A może od małej dziewczynki, która biegała po mieleckich ulicach zbierając datki do puszek założonej przez rodziców Fundacji SOS Życie? Każdy początek, choć inny, byłby dobry, ale stylistyka filmu musiałaby współgrać ze stylem jego bohaterki: dominującą czernią przełamaną kobaltem, turkusem i kolorami jarzeniowymi.
Kinga skończyła dziennikarstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim i Szkołę Liderów Społeczeństwa Obywatelskiego, jest prezeską Stowarzyszenia Kulturalnego JARTE; od 10 lat prowadzi jednoosobową firmę, współpracując m.in. z Narodowym Centrum Kultury i TVP Rzeszów; od niedawna jest pracownicą Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej. Ma chyba wszystko, o czym marzy większość kobiet: urodę, wzrost i sylwetkę modelki, śniadą cerę, ciemne, naturalne włosy. Swoich atutów jest świadoma. Często słyszy, że jest ładna. – To czasem bardziej przeszkadza, niż pomaga. Stereotyp „ładna i głupia”, niestety, jest wciąż silny – twierdzi.
W szafie Kingi dominuje czerń – teraz ma żałobę po zmarłym niedawno ojcu, ale do czasu studiów ubierała się wyłącznie w tym kolorze. – Nosiłam kolczyki w nosie, marzyłam i nadal marzę o tatuażu, ale obawiam się, że jak zrobię jeden, to wkrótce będę cała wytatuowana – żartuje. – Sukienki zaczęłam zakładać mając dwadzieścia parę lat, ale nie miało to nic wspólnego z odkrywaniem kobiecości. Kobiecość zawsze we mnie była, jednak nie eksponowałam jej. Może na przekór opiniom o swojej urodzie?
Od pewnego czasu daje się przekonać też do innych barw w garderobie. Lubi kobaltowy, chabrowy oraz miętowy. Wybiera też kolory jaskrawe, jarzeniowe, podobnie jak wygodne ubrania. – Wygodne, ale z pazurem. Coś, co przyciąga uwagę – zaznacza. Nie boi się założyć żółtych conversów do małej czarnej ani kombinezonu z odważnym dekoltem na plecach. Doskonale wie, w czym dobrze wygląda. Największy problem stanowią buty. Ciężko jest znaleźć coś interesującego w rozmiarze 41.
Liderka i społeczniczka o wyglądzie modelki
Kinga ma duszę artystki i naturę społeczniczki. Tato był artystą rzemieślnikiem, więc od małego z zaciekawieniem oglądała jego albumy z malarstwem czy krojami pisma. Kiedy miała sześć lat, na raka zachorował jej brat; jedenaście, gdy jej rodzice Alfred i Łucja Bielcowie założyli w Mielcu Fundację SOS Życie. Pracę w sektorze organizacji pozarządowych (NGO) zna od przysłowiowej „kuchni” – już jako mała dziewczynka brała udział w akcjach charytatywnych.
Swoje pasje – a miała i ma ich w życiu wiele – zaczęła realizować w szkole podstawowej. Wychowana na audycjach „Trójki” z wypiekami na twarzy śledziła poczynania pierwszej pirackiej rozgłośni radiowej „Hit-Fm” w Mielcu i… nagrywała siebie na kasety, tworząc pierwsze amatorskie audycje. W liceum próbowała nawet stworzyć szkolne radio. Po latach okazało się, że jej próby z mikrofonem nie poszły na marne, bo pod koniec pierwszego roku studiów zaczęła współpracować z radiem akademickim Akademii Górniczo-Hutniczej, gdzie przez cztery lata współtworzyła audycję o Internecie. – Był rok 1998, internetu praktycznie nie było… Do dziś pamiętam statystyki, jakie podawaliśmy: „W Polsce jest już 12 proc. internautów…” – wspomina z rozbawieniem. Miała też własną audycję muzyczną „Technologia”.
Kingę pochłonęło dziennikarstwo; najpierw publikowała teksty o muzyce w gazetce szkolnej, potem w lokalnym tygodniku, przeprowadzając wywiady z gwiazdami sceny muzycznej, zapraszanymi przez jej mamę na koncerty charytatywne. Wybór studiów dziennikarskich był oczywisty. – Wyjeżdżając z Mielca myślałam, że już nigdy tu nie wrócę. Chciałam żyć w wielkim mieście. Życie wydawało się ciekawsze. Tam mogłam wybierać pomiędzy różnymi seansami w kinach. – wyjaśnia.
Właśnie, kino. Bez niego Kinga nie wyobraża sobie życia. Kiedy na ekrany wszedł „Willow”, oglądnęła go 18 razy! Tato koleżanki był lektorem w mieleckim kinie, więc od czasu do czasu wpuszczał dziewczyny na seanse. Kinga aktywnie działała w dyskusyjnym klubie filmowym „XYZ” w liceum.
Mielec. I co dalej?
Mimo wcześniejszych zapowiedzi, po studiach jednak wróciła do Mielca, do założonej przez rodziców fundacji. – Zawsze utożsamiałam się z misją fundacji, z tym, że dzięki pomocy obcych ludzi można uratować czyjeś życie, tak jak życie mojego brata. Zresztą jeszcze na studiach pomagałam rodzicom w fundacji, przy kontaktach z mediami i public relations – wyjaśnia.
Co po pięciu latach miał jej do zaoferowania Mielec, oprócz rodziny i fundacji? Jedno kino i brak przyjaciół, bo rozjechali się po świecie. Zaczęła szukać kontaktów z osobami, które tak jak ona chciały rozmawiać o filmach, ale takich, jakich kina masowo nie wyświetlały. W 2004 roku poznała Pawła Wolanina i Tomka Witka, założycieli Stowarzyszenia Kulturalnego JARTE, których z Kingą połączyła również pasja fotografii (Kinga zaczęła robić pierwsze zdjęcia w podstawówce, podbierając tacie aparat). Szybko została wiceprezeską i zaczęła realizować wspólny pomysł powołania Dyskusyjnego Klubu Filmowego. Współorganizowała zainicjowaną przez Anię Bratek, głośną akcję M4 – Moje Miasto Moje Miejsce i jej kolejnych 8 edycji. – Chcieliśmy w ten sposób dać wszystkim, którzy tworzą, miejsce, gdzie mogliby wystawić swoją twórczość i zaprezentować ją w przestrzeni publicznej. Ten nasz happening był dość nowatorską ideą, ale po dwóch latach okazało się, że ludzie jednak wolą tworzyć do szuflady, więc zmieniliśmy jego formułę na warsztaty. Brała w nich udział głównie młodzież. W czasie wakacji organizowaliśmy wystawę zdjęć, spektakl teatralny, pokaz breakdancu, wieszaliśmy wiersze na sznurkach – wylicza Kinga.
Akcja M4 trwa nadal. W tym roku jej formuła ponownie została odświeżona, a uczestnicy korzystają z warsztatów ze znanym reportażystą i fotoreporterem Filipem Springerem, poetą i raperem Wojtkiem Cichoniem oraz antropolożką kultury Dorotą Majkowską-Szajer. Działania Stowarzyszenia Kulturalnego JARTE, promującego twórczość w dziedzinie sztuk wizualnych i zajmującego się animacją kultury, edukacją oraz rozwojem społeczności lokalnych, zostały docenione. Na początku lipca Kinga Bielec jako prezeska odebrała od Zarządu Województwa Podkarpackiego nagrodę za szczególne osiągnięcia w dziedzinie kultury dla JARTE.
Jeden procent oddaj swoim!
Kinga mocno angażuje się w kampanię uświadamiającą społeczeństwu, jak ważne jest przekazywanie 1 proc. podatku na organizacje pożytku publicznego. Z pozyskanych przez nią danych wynika, że 1,3 miliona zł z 1 proc. idzie „w Polskę”, do Mielca trafia jedynie 130 tysięcy złotych. – Gdyby wszyscy mieszkańcy powiatu mieleckiego przekazywali 1 proc. na organizacje działające w naszym powiecie – a jest ich nieco ponad dwadzieścia i mają zróżnicowany profil działalności – uzbierałoby się 3 miliony złotych rocznie. To ogromna suma, za którą można by rozwiązać wiele naszych lokalnych problemów – twierdzi. – Zdaję sobie sprawę, że 1 proc. zazwyczaj przekazywany jest na chore dzieci i zaniedbane zwierzęta, i bardzo dobrze, że tak się dzieje, ale 1 procent to również ogromna szansa dla organizacji takich jak JARTE. Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że ludzie, którzy działają w stowarzyszeniach i fundacjach dla naszego wspólnego dobra, poświęcają nie tylko swój wolny czas, ale i prywatne pieniądze.
Kinga postanowiła zrobić uświadamiającą kampanię promocyjną we współpracy z Fundacją Przekarpacie i tak powstał cykl 12 filmów pokazywanych przed seansami kinowymi oraz reklama „Wydrzyj się”. Aktywnie działa jako radna w Radzie Organizacji Pożytku Publicznego Województwa Podkarpackiego. Planów ma wiele. Chciałaby, aby organizacje pozarządowe ściślej współpracowały ze sobą, bo dzięki temu będą mogły osiągnąć więcej. Marzy jej się również nowe miejsce na kulturalnej mapie Podkarpacia. – Lubię podejmować się nowych wyzwań, ciągle mam nowe pomysły i idee, lubię zapalać ludzi do działania – zaznacza.