Przydałyby się trzy takie galerie jak Biuro Wystaw Artystycznych w Rzeszowie, żeby pomieścić dzieła, które stworzył Leszek Kuchniak w ostatnim 40-leciu. Ale i w tym naszym jednym udało się pokazać bogactwo wyobraźni i doskonały warsztat artysty. Jakoś pomieścili się też goście wernisażu, których tłum przyszedł, by gratulować jubilatowi.
„Leszek Kuchniak. Rzeźba, Malarstwo, Rysunek” to tytuł wystawy z okazji 40-lecia pracy twórczej artysty, którą od czwartku, 7 września, podziwiać można w rzeszowskim BWA. Wernisaż trwał parę godzin. Leszek Kuchniak to jeden z najbardziej znanych i lubianych artystów Rzeszowa, więc na jego jubileusz przybyło mnóstwo osób – przyjaciele z Zespołu Szkół Plastycznych im. Piotra Michałowskiego w Rzeszowie, gdzie jest nauczycielem; Zespołu Szkół Plastycznych w Jarosławiu, którego jest absolwentem, podkarpaccy artyści i wielbiciele. Były gratulacje i prezenty – w tym dwa satyryczne rysunki od mistrzów Henryka Cebuli i Ryszarda Kudziana. Z jazzowym koncertem wystąpił Zenobiusz Kajda Band.
Piotr Rędziniak z BWA podczas otwarcia przypomniał krótko biografię Leszka Kuchniaka – rzeszowianina, który urodził się w Żarach koło Żagania. Po nauce w jarosławskim „plastyku” studiował na wydziale rzeźby krakowskiej ASP w pracowni prof. J. Bandury. Na tej samej uczelni ukończył Studium Scenografii (u prof. A. Majewskiego). Leszek Kuchniak uprawia malarstwo, rzeźbę i rysunek. Jest perfekcjonistą i słynie z pracowitości. Dotychczas wziął udział w ok. 120 wystawach zbiorowych i zorganizował ponad 100 wystaw indywidualnych w kraju i za granicą. Wielokrotnie nagradzano go za dzieła i dorobek twórczy. W 2015 otrzymał Brązowy Medal Gloria Artis od Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Fot. Tadeusz Poźniak
Na wystawie, która obejmuje obie sale wystawowe BWA, można zobaczyć przekrój całego dorobku artysty. W sali dolnej prezentowane są obrazy, rzeźby i rysunki wykonane między rokiem 1977 a końcówką lat 80-tych. Górna sala poświęcona jest twórczości od lat 90 i zmiany ustrojowej Polski po dzień dzisiejszy.
– W latach 90-tych zmieniła się sytuacja w Polsce, zacząłem więcej wyjeżdżać za granicę i zmieniło się także moje malowanie. Wszedłem w inny świat. Ten wcześniejszy był mroczny, pełen tajemnic, buntowniczy, nastawiony na walkę z systemem. Wiele rysunek powstawało wtedy „do szuflady”, bo dotyczyły np. zbrodni katyńskiej. Na tej wystawie jest parę prac, których nigdy wcześniej nie pokazywałem.
Dzisiejsze malowanie Leszka Kuchniaka to obrazy o wiele barwniejsze i radosne. Dominują w nich tematy sacrum i profanum, judaistyczne, cyrkowe, z życia wzięte, powstałe pod wpływem poezji, literatury. To za ich sprawą krytycy umieszczają go w kręgu twórców prezentujących realizm magiczny.
– Maluję to, co przeżywam. Moje obrazy są bardzo osobiste. Inspiruje mnie także twórczość Tuwima, Peipera, Szymborskiej, Bruno Schultza i Singera – opisuje artysta. – Religia zabrania Żydom malowania postaci ludzkich, ich sztuka opiera się na motywach roślinnych. Ja ten świat mogę malować. Tak jak to robił Marc Chagall, mój duchowy guru.
Czuję satysfakcję, że poświęciłem życie sztuce. Codziennie chodzę do pracowni i prawda jest taka, że aby pomieścić wszystkie moje prace, trzeba było umieścić je w trzech takich obiektach jak BWA. Mam wiele prac, ponieważ miałem zwyczaj replikowania tych, które sprzedawałem. Nie wszystkie, oczywiście, ale wszystkie są dla mnie jak dzieci. Praca artysty to praca samotnika, zamknięcie się w pracowni, azylu, ucieczka od świata rzeczywistego. Wymaga to wyrzeczeń. Pracuję przecież także jako nauczyciel, a praca w szkole także do łatwych nie należy, chociaż pewne bezpieczeństwo artyście zapewnia.
Praca twórcza jest walką z samym sobą. Są w niej wzloty i upadki. To wszystko nie przychodzi łatwo. Prościej być odtwórcą, malować landszafty i sprzedawać je za czapkę śliwek. Czym innym jest malowanie twórcze – malowanie swoich przeżyć, doznań. Tu trafiają się lepsze i gorsze dni, słabości. Czasem to męka psychiczna. I bywa, że idąc do pracowni, chętnie skręciłbym na kawę lub piwo. Ale idę pracować. Często słyszę: „Ależ ty jesteś pracowity”. Rzeczywiście jestem. Ale to też daje efekty.
Dlaczego jego malarstwo jest tak lubiane? – Zawsze liczyłem się z odbiorcą, zwykłym człowiekiem. Chciałem być dla niego czytelny. Dlatego nigdy nie byłem abstrakcjonistą. Ale nie mówię, że i tego jeszcze nie spróbuję.
Fot. Tadeusz Poźniak