A mówi się, że nie czytamy? Bzdura. W niedzielę w Sanoku podczas Bieszczadzkiego Lata z Książką na spotkanie z Krystyną Sienkiewicz, aktorką, bywa, że i pisarką, przyszły tłumy. Podobnie na dyskusję z Pawłem Potoroczynem i prof. Jerzym Bralczykiem. A potem długie kolejki młodszych i starszych z książkami pod pachą, ustawiały się do autorów po autografy. Może dlatego, że w trakcie Bieszczadzkiego Lata książki były w mocno promocyjnej cenie? A może ze słowem pisanym będzie już tylko lepiej?!
Impreza po raz siódmy zorganizowana przez leskie Wydawnictwo BOSZ w tym roku na dobre rozgościła się w Sanoku i Przemyślu. Dotychczas wszyscy kojarzyli ją z Leskiem, ale tegoroczna lokalizacja w większych miastach wyszła jej na dobre. Piękna, letnia pogoda ( o co w Polsce w trakcie imprez plenerowych zwykle trudno ), przesądziła o sukcesie. Na spotkania z pisarzami, artystami, publicystami i naukowcami przyszły tłumy.
Autorzy w sobotę spotkali się z czytelnikami w Przemyślu, a w niedzielę w Sanoku powtórzyli święto książki. Po uliczkach zabytkowego miasta przechadzali się w niedzielę prof. Jerzy Bralczyk, Jerzy Iwaszkiewicz, Jerzy Kisielewski, Eustachy Rylski, Krystyna Sienkiewicz, Paweł Potoroczyn, a pasjonaci słowa pisanego nie wiedzieli, jak to zrobić, by zajrzeć i do Zamku Historycznego, gdzie zabawiała Krystyna Sienkiewicz i do Miejskiej Biblioteki Publicznej, gdzie Paweł Potoroczyn dyskutował z Piotrem Dobrołęckim, czy może zostać w BWA, gdzie ze swadą opowiadał o języku polskim XXI wieku prof. Bralczyk.
"Cacko" Krystyny Sienkiewicz
Tłum czytelników, jaki wśród obrazów Zdzisława Beksińskiego w jego sanockiej galerii, zobaczyła Krystyna Sienkiewicz, chyba dla niej samej był zaskoczeniem. Znana aktorka, która w Sanoku promowała swoją książkę „Cacko” – nie biografię, jak zastrzegła, raczej opis świata lirycznej komediantki, uwiodła słowem i poczuciem humoru. Spojrzała po sali, westchnęła, by w końcu rzec: – Hmm, nie będzie mnie widać i jako kobieta miniaturowa, bo o mężczyźnie musiałabym rzec kurdupel, będę przed państwem stała – stwierdziła Krystyna Sienkiewicz. Sama niczym bezcenne „cacko”, bo wielkiej trzeba wiedzy i osobowości, by będąc rocznikiem 1935 porwać i zachwycić salę pełną dwudziestolatków, z bardziej dojrzałymi czytelnikami w mniejszości.
Jerzy Kisielewski, prowadzący spotkanie, nieśmiało dodawał jakieś aluzje, ale Krystyna Sienkiewicz była niczym aktorka w monodramie przed widzami. Gdy rozmarzyła się, co może być wspanialszego na świecie od przystojnego mężczyzny, wszyscy jej prawie uwierzyli. Ale… – Genialniejszy jest pies. Nie pije, nie zatacza się, nie zdradza – wyliczała Krystyna Sienkiewicz i od razu było jasne, że twórczość Juliana Tuwima, Agnieszki Osieckiej i Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego są jej bliskie. Słowo pisane, po prostu.