Zachowanie oskarżonego podważyło zaufanie obywateli do policji – stwierdził sąd w uzasadnieniu nieprawomocnego wyroku. Policjant, który zastrzelił 21-latka z Konina, został skazany na trzy lata więzienia. Ojciec zastrzelonego ocenił, że to było morderstwo, a sąd takim wyrokiem dowodzi, że życie ludzkie ma za nic.
Sąd Okręgowy w Kaliszu po wysłuchaniu mów końcowych, ogłosił w piątek wyrok w procesie policjanta, który cztery lata temu w Koninie (woj. wielkopolskie) zastrzelił 21-letniego Adama Czerniejewskiego podczas interwencji. Sławomira L. został skazany na trzy lata więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci i przekroczenie uprawnień. Oskarżony dostał też zakaz pracy w policji na sześć lat.
Na rzecz ojca 21-latka ma zapłacić nawiązkę w wysokości 50 tys. zł oraz kwotę 25 tys. zł na rzecz Skarbu Państwa tytułem zwrotu części kosztów sądowych. Koszty postępowania przygotowawczego – jak zauważył sąd – wyniosły 119 tysięcy złotych, nie wliczając kosztów poniesionych podczas procesu sądowego.
Proces toczący się przed kaliskim sądem dotyczył wydarzeń z 14 listopada 2019 r., kiedy przed południem na jednym z konińskich osiedli patrol policji próbował wylegitymować 21-latka i dwóch 15-latków. Najstarszy, Adam Czerniejewski, zaczął uciekać i – według informacji śledczych – nie reagował na wezwania do zatrzymania. Dlatego, goniący go funkcjonariusz Sławomir L. użył broni. Młody mężczyzna zmarł na miejscu, pomimo udzielonej mu pomocy medycznej.
Prokuratura Regionalna w Łodzi oskarżyła L. o nieumyślne spowodowanie śmierci 21-latka. Na koniec procesu sąd dołożył drugi zarzut mówiący o przekroczeniu uprawnień, za co oskarżonemu groziło łącznie od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Sławomir L. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Złożył oświadczenie, w którym przeprosił rodzinę 21-latka.
Sąd ustalił, że Adam Czerniejewski w dniu zdarzenia umówił się z trzema nieznanymi mu osobami w celu wymiany elementów do e-papierosa. Do spotkania doszło i kiedy mężczyźni siedzieli na schodach obok salonu fryzjerskiego zauważyli przejeżdżający radiowóz, którym jechał oskarżony z partnerem z patrolu. Na widok radiowozu pokrzywdzony zaczął się nerwowo zachowywać. Kiedy radiowóz zaparkował Adam Czerniejewski zaczął uciekać. Za nim pobiegł oskarżony policjant. W pewnym momencie – jak wynika z zapisu monitoringu – funkcjonariusz trzymał w ręku broń i ją przeładował. W trakcie pościgu padły ostrzeżenia ze strony policjanta: “Stój, bo strzelam”. Pokrzywdzony przewrócił się i kiedy policjant chciał go pochwycić doszło do strzału.
“Całe zdarzenie trwało 6 sekund. Strzał padł z tyłu do przodu z tzw. przystawienia. Czyli nie było tak, że osoba uciekała i strzał został oddany z oddali” – powiedziała sędzia Katarzyna Maciaszek. Dodała, że nie jest prawdą, że w sprawie istnieją sprzeczne opinie biegłych sądowych. Stwierdziła, że wzajemnie się uzupełniają.
Badanie krwi pokrzywdzonego wykazało obecność substancji psychotropowej. Taka sama substancja w ilości 6 dawek – jak powiedziała sędzia – znajdowała się w zwitku, który ujawniono na miejscu zdarzenia, a który został wyrzucony przez pokrzywdzonego.
Według sądu w sprawie nie ma przesłanek traktujących o dokonaniu zabójstwa.
“Proces nie wykazał, że oskarżony pociągając za spust chciał lub godził się na śmierć Adama Czerniejewskiego. Z zapisu monitoringu widać, że oskarżony nie mógł uwierzyć w to, co się stało, chwilę zajęła mu reakcja na to, że pokrzywdzony upadł, policjant zaczął krzyczeć, żeby wezwano pomoc i rozpoczął reanimację” – powiedziała.
Oskarżony – jak powiedział sąd – umyślnie przekroczył swoje uprawnienia. Oddał strzał, choć nie istniały żadne przesłanki warunkujące użycie broni palnej.
“Kiedy pokrzywdzony upadł, to policjant powinien wiedzieć, że może skorzystać z użycia środków przymusu bezpośredniego, mógł wcisnąć przycisk zwalniający iglicę, wtedy broń byłaby pozbawiona możliwości oddania nawet przypadkowego strzału. Mógł też schować ją do kabury, która posiada specjalne zabezpieczenie chroniące przed zaborem i oddaniem strzału. Podjął próbę zatrzymania pokrzywdzonego trzymając w ręku odbezpieczoną broń” – wskazała.
Przy wymierzaniu kary sąd wziął pod uwagę, że oskarżony nie był wcześniej karany i wyraził żal z powodu zaistniałej sytuacji, ale “sąd musiał mieć na względzie to, że przekroczenie uprawnień doprowadziło do tragicznego w skutkach finału – do śmierci 21-letniego Adama Czerniejewskiego” – podkreśliła.
Zdaniem sędzi Maciaszek oskarżony nie działał tylko na szkodę interesu prywatnego, ale też publicznego, ponieważ jego zachowanie “tylko podważyło zaufanie obywateli do policji” – oceniła.
“Podczas akcji policjant, który posługuje się bronią, powinien być opanowany w ramach procedur przygotowania zawodowego. To był pościg za nastolatkiem, z czym policjanci mają do czynienia. Tego, jak się zachować, uczą się podczas szkoleń przygotowujących do profesjonalnego wykonywania zadań służbowych. Sytuacja wymagała opanowania i wykonywania zautomatyzowanych czynności, reakcji i procedur. Oskarżony swoim zachowaniem wykazał, że nie daje należytej gwarancji w tym zakresie” – oświadczyła.
Prokurator z Prokuratury Regionalnej w Łodzi Wojciech Zimoń wnioskował o 1,5 roku więzienia, grzywnę w wysokości 8 tys. i pokrycie kosztów sądowych w kwocie 50 tys. zł. “Opierając się na zebranym materiale dowodowym nie można funkcjonariuszowi udowodnić przekroczenia uprawnień służbowych. Należy uznać, że był to nieszczęśliwy wypadek, do którego doprowadziło niedbalstwo oskarżonego podczas posługiwania się bronią palną” – stwierdził.
Pełnomocnik ojca zastrzelonego 21-latka adwokat Zbigniew Krueger wniósł o karę w górnych granicach przewidzianego zagrożenia i nawiązkę w wysokości 250 tysięcy zł na rzecz pokrzywdzonego.
“Chciałbym oskarżyć nie tylko oskarżonego, ale polską policję jako instytucję” – powiedział i wymienił nazwiska osób, które w ciągu ostatnich 5 lat zginęły podczas policyjnych interwencji. “Jest to ponad 100 osób, mężczyzn i chłopców. Policjanci nie mają szkoleń, w tym z posługiwania się bronią, nie mają testów psychologicznych. Jeśli do służby przyjmowane są osoby takie, jak oskarżony, to jak społeczeństwo może czuć się bezpiecznie?” – powiedział.
Natomiast obrońcy oskarżonego adwokaci Michał Wójcik i Leszek Cieślak wnieśli o uniewinnienie. “W mojej ocenie brak jest podstaw do uznania, że czyn oskarżonego wypełnił znamiona jakiegokolwiek przestępstwa” – powiedział mecenas Wójcik. Jego zdaniem analiza dowodów w zestawieniu z przepisami kodeksu karnego wskazuje, że doszło do zbiegu dwóch okoliczności – obrony koniecznej oraz pozakodeksowego działania przy stosowaniu broni palnej.
“14 listopada oskarżony stanął w obliczu zagrożenia życia i miał prawo stanąć we własnej obronie. Nie mógł ocenić, jakie nożyczki trzyma w ręku pokrzywdzony. Widział tylko, że jest uzbrojony i wykonuje ruchy, które w jego ocenie stanowiły niebezpieczeństwo” – oświadczył.
Artur Czerniejewski powiedział PAP, że liczył na 25 lat “dla oprawcy syna”.
“Ten wyrok dowodzi, że sąd życie ludzkie ma za nic. To było morderstwo” – oświadczył ojciec.
Wyrok jest nieprawomocny.