Rozmowa z GRZEGORZEM KOSZELEM, starszym menedżerem w biurze Deloitte w Rzeszowie.
Anna Koniecka: – Podkarpacie leczy się ze starych kompleksów „Polski B” inwestując w rozwój definiowany szeroko – od ekonomii po naukę. Niektórzy mówią: to jest ucieczka do przodu. Jak nasze biznesowe starania ocenia Deloitte?
Grzegorz Koszel: – W naszej ocenie Podkarpacie rozwija się obecnie bardzo dynamicznie i ma ogromny potencjał wzrostu. Dlatego otwieramy w Rzeszowie biuro Deloitte. Dzieląc się wiedzą i doświadczeniem ekspertów naszej firmy chcielibyśmy przyczyniać się do rozwoju firm w tym regionie, kładąc nacisk na podnoszenie ich konkurencyjności.
Jakie konkretnie czynniki budują potencjał wzrostu naszego regionu?
GK: Do czynników wspierających rozwój gospodarczy należy zaliczyć relatywnie niskie koszty pracy, dużo wykształconej kadry, obecność dużych firm z kapitałem zagranicznym oraz lokalną przedsiębiorczość. Znam wiele firm podkarpackich, które zaczynały działalność w przysłowiowym garażu, a teraz znajdują się w pięćsetce największych polskich firm. Bardzo szanujemy takich przedsiębiorców, którzy własną ciężką pracą osiągnęli sukces bez wielkiego kapitału zagranicznego.
Podkarpacie ma jeszcze dodatkowy atut– granicę unijną z Ukrainą. To może i powinno być wrotami do biznesu. Wprawdzie po nadejściu kryzysu sprzedaż na rynki wschodnie zmalała praktycznie do zera, ale w przyszłości wzrost aktywności gospodarczej na Ukrainie może się w dużym stopniu przyczynić do wzrostu atrakcyjności Podkarpacia. Kiedy głównym odbiorcą naszych towarów jest rynek niemiecki, inwestorzy chcą lokować firmy jak najbliżej niemieckiej granicy. Kiedy rynki wschodnie zwiększą import, to wiele firm przeniesie się bliżej wschodniej granicy. A tutaj, patrząc na całą wschodnią granicę, Rzeszów i Podkarpacie wydają się być najlepszym miejscem do robienia biznesu z sąsiadami ze Wschodu.
Ale kto o tym wie? Musimy nieustająco promować atrakcyjność Podkarpacia…
GK: Zauważamy, że władze wojewódzkie i samorządowe (urząd marszałkowski) czynią bardzo wiele starań, aby promować region, pozyskiwać inwestorów spoza Podkarpacia, jak i zachęcać lokalnych przedsiębiorców do inwestowania. Porównując z innymi regionami, nie spotkałem się z taką aktywnością władz regionalnych, jaka jest na Podkarpaciu. Ogromnie ważne jest, że władze lokalne skupiają się na inwestycjach infrastrukturalnych – rozbudowa lotniska, połączenie autostradą z Krakowem, modernizacja dróg, powstanie Doliny Lotniczej i Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Przyciąga ładne miasto Rzeszów, które ma drogi i lotnisko. Wiele osób pochodzących z Podkarpacia, które pracowały w Katowicach, Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu albo zagranicą, widząc jak dynamicznie rozwija się Podkarpacie, z chęcią tutaj wracają.
Dlaczego właśnie Pan, spośród 1000 pracowników Deloitte w Polsce, podjął się zorganizowania oddziału w Rzeszowie?
GK: Myślę, że złożyło się na to moje dotychczasowe doświadczenie zawodowe i to, że sam pochodzę z Podkarpacia. Po studiach pracowałem w jednej z firm wielkiej czwórki jako audytor. Potem pracowałem jako dyrektor finansowy w różnych spółkach, również na Podkarpaciu. Deloitte działa na całym świecie tak samo, ale są pewne szczegóły, które są ważne dla dyrektora finansowego firmy podkarpackiej. Dzięki mojemu doświadczeniu
postaramy się dopasować nasz zespół do potrzeb lokalnych klientów.
Planujemy również organizowanie szkoleń dla klientów oraz osób stowarzyszonych w Podkarpackim Klubie Biznesu, z którym współpracujemy. Te szkolenia będą przygotowywane przez naszych specjalistów, którzy na co dzień badają sprawozdania finansowe albo zajmują się kwestiami podatkowymi czy prawnymi. Dzięki nim chcemy podzielić się wiedzą i wspólnie zidentyfikować obszary, w których Deloitte może dodać wartość do biznesu.
Nasz biznes jest niedoinwestowany w wiedzę?
GK: To zależy. Jest wiele kompetentnych osób, z którymi nasza współpraca układa się doskonale, ale zdarzają się też osoby, które w wyniku braku doświadczenia i braku możliwości dokształcania nie są w stanie prawidłowo wypełniać swoich obowiązków. Zauważamy jednak, że świadomość kadry zarządzającej w tym zakresie jest coraz większa. Wierzę, że idziemy w dobrym kierunku – w kierunku profesjonalizmu.
Czy w związku z tym jest planowany ściślejszy związek z nauką?
Jak najbardziej. Deloitte współpracuje z uczelniami, zwłaszcza ekonomicznymi, aby zainteresować studentów możliwościami rozwoju kariery w naszej firmie.
Nawet teraz chętnie przyjmiemy studentów ostatnich lat na okresowe praktyki. To jest świetna okazja do nauki i zdobycia doświadczenia, co kończy się często tym, że taka osoba zostaje u nas na stałe i rozwija się zawodowo. Nie chodzi jednak tylko o zatrudnianie. Poprzez prowadzone na uczelniach liczne warsztaty oraz zajęcia typu case studies chcemy przybliżyć studentom jak w praktyce wykorzystać wiedzę zdobytą w trakcie studiów oraz zapoznać z aspektami zawodu audytora czy doradcy podatkowego.
Pomówmy o zespole w rzeszowskim biurze …
GK: Będą to osoby z doświadczeniem zdobytym w naszej firmie, albo w podobnych firmach w Krakowie i innych miastach. Niektóre pochodzą z regionu Podkarpacia. Rekrutujemy też kilka nowych osób, nie związanych do tej pory z wielką czwórką. Zespół będzie liczył 8-10 osób we wszystkich działach, ale wierzymy, że w ciągu najbliższych dwóch lat ta liczba się przynajmniej podwoi. Na początek w Rzeszowie będzie funkcjonował dział audytu, dział doradztwa podatkowego i dział doradztwa prawnego.
Audytor jest trochę jak lekarz, przygląda się wnikliwie kondycji i całej strukturze audytowanej firmy. Proszę powiedzieć – na co – generalnie – chorują podkarpackie firmy?
W dzisiejszych dynamicznych czasach, kiedy jedyną pewną rzeczą jest zmiana, firmy nie zawsze mają czas i zasoby, żeby być na bieżąco np. z międzynarodowymi standardami rachunkowości, przepisami podatkowymi czy prawnymi. Innym obszarem, któremu warto się dokładniej przyjrzeć jest system kontroli wewnętrznej. Ten system nie zawsze działa właściwie. To jest problem nie tylko firm podkarpackich, ale ogółu działających na polskim rynku.
A Specjalne Strefy Ekonomiczne? Czy to źródło problemów dla firm?
GK: Firmy działające w Specjalnych Strefach Ekonomicznych (SSE) dostają specjalne przywileje, szczególnie związane ze zwolnieniami podatkowymi. Jednak jest wiele restrykcji związanych z korzystaniem z tych przywilejów, z czym często spółki strefowe mają problem. Na przykład z interpretacją przepisów zawartych w umowie z zarządcą SSE, bieżącą kontrolą czy w dalszym ciągu spełniają warunki określone w zezwoleniu uprawniającym do działania w SSE. W Deloitte mamy osobny zespół ekspertów ds. specjalnych stref ekonomicznych, który pomaga zidentyfikować ryzyka związane z działalnością w SSE jak również pomaga w negocjacjach z zarządcą SSE oraz w prawidłowym rozliczeniu działalności prowadzonej na terenie Strefy.
Często nasz zespół ds. SSE analizuje umowy i zezwolenia związane z działalnością w SSE i sprawdza czy firma je spełnia zarówno teraz jak również czy będzie mogła je spełnić w przyszłości. Jeżeli np. w umowie jest zapis, że firma powinna dokonywać zakupów od firm działających w SSE lub krajowych, zarząd powinien rozważyć co strategicznie jest lepsze – rozwój firmy w oparciu o współpracę z firmą zagraniczną, ale utrata możliwości działania w SSE (utrata przywilejów z tym związanych) czy też ograniczenie zakupów zagranicą i utrzymanie zwolnień podatkowych.
Na razie SSE są zaplanowane do 2020 roku. Deloitte aktywnie współpracuje z administracją rządową, aby przedłużyć ich działanie, bo mają one cenny wkład w rozwój gospodarki.