W miejscu, gdzie dziś w Rzeszowie stoi fontanna multimedialna, 250 lat temu rozciągał się pałacowy park. Przed połową XVIII wieku powstał tu osobliwy pawilon ogrodowy: pierwsza w Polsce pagoda zbudowana przez Jerzego Ignacego Lubomirskiego jako dar dla młodej małżonki Joanny von Stein zu Jettingen.
Pagodę oglądamy na tryptyku z połowy XVIII w. To dzieło Karola Henryka Wiedemanna, nadwornego architekta Lubomirskich. Pawilonik usytuowany jest na sztucznej wyspie pod skarpą, na której wznosi się pałacyk. Pagoda znajduje się na osi geometrycznego ogrodu francuskiego. Wyspę otacza kanał wodny, na którym obok łódek mogły pływać chińskie dżonki, służące jako stateczki spacerowe dla eleganckiego towarzystwa. Na planie Wiedemanna z 1762 r., przedstawiającym Rzeszów z lotu ptaka pagoda istnieje w niezmienionym kształcie.
Niewysoki, parterowy pawilon zbudowany został na planie sześcioboku z wysuniętym, podpartym kolumienkami wejściem. Pagoda podwyższona obiegającymi ją ze wszystkich stron schodami ma dach namiotowy. Jest on łukowato wygięty i zwieńczony smukłą latarnią z daszkiem o takim samym kształcie. Dach jest jednopiętrowy w przeciwieństwie do wielokondygnacyjnych dachów azjatyckich pagód buddyjskich kopiowanych później w ogrodach całej Europy. Dziś każdy może obejrzeć pałacowy park z wyspą i pagodą na powiększonej kopii planu Wiedemanna umieszczonej na ślepej ścianie kamienicy przy placu Farnym.
Rzeszowska pagoda dla Joanna von Stein zu Jettingen
Skąd w Rzeszowie wzięła się architektura wzorowana na chińskiej? Moda na pagody rozprzestrzeniła się w całej Europie w II połowie XVIII w. i trwała aż do początków XX stulecia. Za czasów Jerzego Ignacego Lubomirskiego Rzeszów stał się ośrodkiem sztuki rokoka. Magnat związany z dworem saskim w Dreźnie i obu władcami: Augustem II i Augustem III – w tym stylu przebudowuje swoje rezydencje. Wnętrza zamku i pałacyku letniego ozdabiał przedmiotami importowanymi z Dalekiego Wschodu oraz wykonywaną w Europie chińszczyzną, zwaną z francuska „chinoiserie”.
Dowiadujemy się o tym z inwentarza sporządzonego po śmierci Jerzego Ignacego Lubomirskiego. Prawie w każdym pokoju obu rezydencji książęcych znajdowała się porcelana wschodnia i saska: naczynia użytkowe i ozdobne oraz filigranowe figurki. Stały także holenderskie fajanse z motywami wzorowanymi na dalekowschodnich. Chińszczyzna widoczna była również w meblach. Inwentarz wymienia stoliki i szafki lakierowane na czarno i czerwono oraz złocone – zapewne wykonane z laki. W zamkowym pokoju paradnym „stoliki chińskie na czarnym i czerwonym lakierowaniu wyzłacane”, „szafki narożne z chińska na czarno lakierowane i złocone”, zaś w kandyterii (czyli cukierni) – „farfury japońskie, misy, talerze, dzbanek do herbaty, farfurki do herbaty, cukierniczka w srebro oprawna, farfurki do konfitur i kawy, wazony na kwiaty”- jak czytamy w inwentarzu.
Chińszczyzna dotarła do Rzeszowa przez Drezno, gdzie często gościł Jerzy Ignacy Lubomirski. Robił on karierę na dworze Augusta II, cieszył się przyjaźnią królewskiego ministra Henryka Bruhla. Druga żona jego Joanna von Stein zu Jettingen – z pochodzenia Saksonka – była podobno kochanką wszechwładnego ministra. Czternastoletnią baronównę poślubił książę jako mężczyzna w sile wieku, bo mający lat 50. Wesele odbyło się w 1737 r. w Dreźnie. Podstarzały mąż spełniał wszystkie zachcianki młodziutkiej „żony modnej” (ten typ kobiet uwiecznił w swej satyrze Ignacy Krasicki). To dla Joanny książę Lubomirski rozbudował i ozdobił pałacyk letni. Dla niej urządził wspaniałe ogrody francuskie z tarasami opadającymi ku sztucznej wyspie, na której zbudowano chińską altanę.
Upodobanie do egzotyki i zbytek, jakim otaczał Jerzy Ignacy Lubomirski młodą żonę podkreślał także dobór służby: byli wśród niej nawet czarnoskórzy służący i karły. Joanna von Stein nie okazywała chyba mężowi zbytniej wdzięczności, skoro o jej życiu osobistym krążyły liczne plotki. Właściciel Rzeszowa nie ograniczał się jednak do finansowania osobliwości takich jak pagoda. Za jego życia rzeszowska rezydencja stała się znaczącym ośrodkiem saskiego rokoka w Polsce. Później znaczenie miasta jako centrum życia kulturalnego i towarzyskiego przyćmił Łańcut księżnej Izabeli Lubomirskiej.
Moda na chińskie altany w Rzeszowie
Moda na altany chińskie dotarła do Polski z Anglii, gdzie znający azjatyckie cesarstwo William Chambers opublikował w połowie XVIII stulecia dwie bogato ilustrowane książki o chińskiej architekturze, umeblowaniu, ubiorze i ogrodach. Jedną z nich w tłumaczeniu francuskim miał w swoim księgozbiorze Stanisław August Poniatowski. Fragmenty drugiej przełożył na język polski Franciszek Karpiński. Chambers zwracał uwagę na korygowanie przez Chińczyków naturalnego krajobrazu: „Wprowadzają tamże skały sztuczne i przewyższają wszystkie inne narody w tym rodzaju udawania” – tłumaczył F. Karpiński.
Ogrody „angielsko-chińskie” rozpowszechniły się we wszystkich krajach Europy. Spotykamy je we Francji – gdzie dziś istnieje stowarzyszenie skupiające miejscowości, które mogą pochwalić się pagodami – w Prusach, Saksonii, Brandenburgii, aż po Skandynawię i Rosję. W Polsce wzniesiono chińskie pagody w parkach rezydencji Branickich: w Białymstoku, Choroszczy, Aleksandrii pod Białą Cerkwią (dzisiejsza Ukraina) a także w Żywcu czy Wilanowie. Jak wskazują daty, rzeszowska pagoda powstała przed 1750 r. jako bodaj pierwsza w Polsce.