Reklama

Lifestyle

Klęska SB i sekret katyńskiej tablicy z placu Farnego

Alina Bosak
Dodano: 26.04.2021
53446_plac
Share
Udostępnij
Wczesnym rankiem 27 kwietnia 1980 roku było mgliście. A jednak gorliwy obywatel z ul. Kopernika, z okna swego mieszkania wychodzącego na rzeszowską farę dostrzegł, że na placu pojawiła się podejrzana tablica, biało-czerwona flaga z kirem i płonące znicze. Zaraz też powiadomił Milicję Obywatelską. Nim wybiła godzina siódma po upamiętnieniu zbrodni katyńskiej nie było śladu. Przetrwało niespełna godzinę, widziała je tylko garstka ludzi. A jednak Służba Bezpieczeństwa poświęciła poszukiwaniom sprawców trzy lata. Zaangażowała kilkunastu funkcjonariuszy, sprawdziła różne tropy i poniosła sromotną klęskę. Sekret pozostaje nieodkryty do dziś.
 
Ks. Stanisław Słowik żałował, że nie zrobił zdjęcia. Był jedną z kilkunastu osób, które tamtego ranka zobaczyły tablicę. Doniósł o tym „Bogdan” – kontakt operacyjny SB: „W dn. 27 IV 1980 r. około godziny 6.00 przy placu Farnym w Rzeszowie w miejscu, gdzie przed wojną  stał pomnik z brązu Leopolda Lisa-Kuli uważanego za bohatera narodowego, zauważyłem płytę betonową. Nikogo przy tym nie było. O godz. 6.10 był przy ww. płycie ks. Słowik Stanisław wikariusz parafii Rzeszów-Fara. Po przyjściu do kościoła wyrażał zadowolenie mówiąc, że »są ludzie, którzy jeszcze pamiętają o tych czasach«, żałował, że nie wziął aparatu fotograficznego i nie zrobił zdjęcia”.
 
Zdjęcie, niestety, nie zachowało się również w teczce sprawy operacyjnego rozpracowania o kryptonimie: „Tablica”, którą rzeszowska Służba Bezpieczeństwa prowadziła w tej sprawie od kwietnia 1980 roku do stycznia 1983 roku. Dzięki dokładnemu opisowi inspektora Mieczysława Syzdka, wiadomo jednak, jak wyglądała. Betonowy, prostokątny blok, o bokach 55 i 93 cm, oraz grubości 5 cm, umieszczono w drewnianej ramie. W mokrym betonie wyryte zostały litery. Miały 5 cm wysokości i zostały pomalowane na czarno. Układały się w napis: 
 
„1940 + 1980 
W 40. rocznicę męczeńskiej śmierci 
polskich żołnierzy i oficerów 
zamordowanych w Katyniu 
Rzeszowianie”
 
Rok 1940 wskazywała na Rosjan jako sprawców zbrodni katyńskiej. Od ponad 40 lat Moskwa próbowała zrzucić winę na niemieckich faszystów i forsowała datę późniejszą – rok 1941 – jako moment popełnienia morderstw na 22 tysiącach polskich oficerów. Józef Stalin już w 1943 roku, kiedy ujawniono masowe groby, powołał komisję fałszerzy, której zadanie polegało na przekonaniu światowej opinii publicznej, do takiej właśnie wersji wydarzeń. Zwalczano wszelkie informacje wskazujące na sprawców z NKWD. Szczególna misję wymazania zabitych z pamięci narodowej miało polskie SB. Upamiętnienie na placu Farnym w Rzeszowie potraktowano jako próbę „wpływania na świadomość społeczną  poprzez  organizowanie imprez  nawiązujących  do  założeń  ideowych i  tradycji  Polski  burżuazyjnej”. 
 
Tak szkodliwa w oczach władzy tablica znajdowała się w odległości ok. 50 metrów od głównego wejścia do kościoła farnego i 10 metrów od chodnika. Podparto ją trzema drewnianymi kołkami i ustawiono ukośnie na miejskim skwerze (dziś stoi tam pomnik płk. Leopolda Lisa-Kuli) tak, by napis był widoczny od ulicy. Płytę dodatkowo udekorowano biało-czerwonymi szturmówkami i pięcioma małymi, papierowymi chorągiewkami. Zapalono znicze. Po ilości stopionego wosku funkcjonariusze wywnioskowali, że tablicę ktoś ustawił na placu ok. godz. 5.30-6.00. Sprawcom sprzyjała gęsta mgła. Przyjechać musieli samochodem.   

Jedna z pierwszych tablic w Polsce
 
Była to jedna z pierwszych prób upamiętnienia Katynia w tak trwałej formie. Słynny pomnik w Dolince Katyńskiej na warszawskich Powązkach postawiony został ponad rok później, w lipcu 1981 roku. Podobnie jak rzeszowski przetrwał krótko, tylko kilka godzin – zwraca uwagę Janusz Kujawa, historyk, wiceprezes Regionalnego Stowarzyszenia Pamięci Historycznej „Ślad”, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej, który jako pierwszy natrafił na sprawę tablicy i ją opisał. – Szukałem materiałów do zupełnie innej sprawy. Zajmowałem się młodzieżową konspiracją lat 80., w którą sam byłem zaangażowany (od 1983 roku Janusz Kujawa był rozpracowywany przez Służbę Bezpieczeństwa z powodu kolportażu „ulotek antypaństwowych” – dop. aut). W 1982 roku naklejaliśmy ulotki nawiązujące do rocznicy zbrodni katyńskiej, wtedy 42. Szukałem w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej materiałów na ten temat. I tak natknąłem się na sprawę o kryptonimie „Tablica”. To były dla mnie zupełnie odkrywcze. Wiedziałem o umieszczeniu nielegalnie takiej tablicy na cmentarzu Pobitno w 1981 roku, ale o rok wcześniejszym incydencie z placu Farnego – nie. Tymczasem teczka skrywała bardzo ciekawą historię. 
 
Okładka teczki Sprawy Operacyjnego Rozpracowani "Tablica". Fot. Archiwum IPN Oddział w Rzeszowie
 
W zainteresowaniu służb znalazło się 260 osób – politycznych wrogów. Pierwszy trop prowadził do grup młodzieży katolickiej, skupionej przy kościele studenckim przy ul. 3 Maja i kościele farnym. W tym ostatnim akurat w dniach 21-30 kwietnia odbywał się Tydzień Kultury Chrześcijańskiej, i jego uczestnicy za pewne mieli być świadkami nielegalnego upamiętnienia. Jednak najwięksi aktywiści z tego kręgu pozostawali przez cały czas pod obserwacją, więc SB od razu wykluczyła ich udział w montowaniu tablicy. Jakimś tropem była ulotka, którą kilka dni wcześniej, 24 kwietnia ktoś przypiął do tablicy ogłoszeń w I Liceum Ogólnokształcącym w Rzeszowie. Następującej treści: „Uwaga! 27 kwietnia 1980 r. przypada 40. rocznica mordu w Katyniu, dokonanego na polskich oficerach przez sowieckich zbrodniarzy. Prosimy wszystkich, aby w tym dniu  włożyli  czarne  opaski  na  znak  żałoby narodowej. Młodzieżowy Związek Walki o Niepodległość MZWON”. 

– Ulotka podawała nazwę jakiejś nieistniejącej organizacji. Jakby konspiratorzy celowo mylili tropy – zauważa Janusz Kujawa. – Wymyśloną nazwą posłużyli się także kilka dni po akcji z tablicą, 30 kwietnia. Wtedy SB znalazła kolejną ulotkę. Tajemniczy Rzeszowski Komitet Samoobrony Ludzi Wierzących informował w niej o tym, że na miejscu byłego pomnika pułkownika Lisa-Kuli umieściliśmy tablicę z napisem o polskich oficerach i żołnierzach zamordowanych w Katyniu. I że tablicę zlikwidowała milicja. Jednak organizacji, która przyznawała się do czynu, nie było. Owszem, w tym okresie bardzo aktywnie działał Przemyski Komitet Samoobrony Ludzi Wierzących. Mówiło o nim nawet Radio Wolna Europa. Zapewne dlatego pomysłodawcy akcji do niego nawiązali. Materiały na temat komitetu przemyskiego nie wskazują na to, by miał on jakąś odnogę rzeszowską.  
 
Tak czy inaczej ulotka Rzeszowskiego Komitet Samoobrony Ludzi Wierzących od razu trafiła w ręce specjalnej grupy operacyjnej SB, którą utworzono zaledwie dzień wcześniej w celu wykrycia wrogich ataków. Na jej czele stanął mjr Stanisław Wysokiński, zastępca naczelnika Wydziału III KWMO w Rzeszowie. Ośmioosobowy zespół solidnie zabrał się do pracy. Kpt. Ryszard Gil zaczął od zebrania informacji na temat płk. Lisa-Kuli i jego przedwojennego pomnika. Zbiegiem okoliczności pomnik ten został zburzony przez Niemców również w kwietniu – nocą, 1940 roku.
 
SB szykuje zasadzkę
 
Szansa ujęcia „wrogów systemu” pojawiła się już w maju 1980 roku. Czujny „Bogdan”, o którym wspomniano już na początku tej historii dał znać, że 13 maja znalazł na ołtarzu głównym w kościele farnym kopertę zaadresowaną do księdza infułata. W środku były trzy kartki zapisane pismem maszynowym. Były to podziękowania za nabożeństwo odprawione 3 maja w intencji oficerów polskich zamordowanych w Katyniu oraz zapowiedź, że akcja z upamiętnieniem na placu Farnym zostanie powtórzona. 26, 28 lub 29 maja symbol nawiązujący do zbrodni katyńskiej znów zostanie umieszczony w miejscu dawnego pomnika. Pod oświadczeniem podpisał się tym razem – równie tajemniczy jak poprzednie organizacje – Oddział Wolnej Niepodległej Polski.
 
SB przygotowało zasadzkę. Od 24 do 29 maja  1980 r. plan Farny był zabezpieczany przez  9 funkcjonariuszy po cywilnemu z psem tropiącym. Wykorzystano samochody cywilne, 1 radiostację i 3 radiotelefony. Punkt obserwacyjny utworzono w budynku NOT. Tymczasem nie pojawił się nikt. 
 
Sprawy nie udało się wyjaśnić również w kolejnych miesiącach, chociaż starania nie malały. Sprawdzano doniesienia tajnych współpracowników, różne tropy. Minął rok, przyszedł kolejny kwiecień, a w Rzeszowie znów ktoś umieścił „katyńską” tablicę. Tym razem na cmentarzu pobicińskim, dzięki czemu przetrwała aż trzy dni. 18 kwietnia 1981 roku ktoś ustawił ją przy głównej alei, obok grobowca rodziny Węglowskich. Znów betonowa z pomalowanymi czarną farbą literami: „W 41. Rocznicę męczeńskiej śmierci polskich żołnierzy i oficerów zamordowanych w Katyniu. M. Rzeszowa”. A zatem znów podpisani „Mieszkańcy Rzeszowa”. Podpisani byli też pod ulotką, informującą o umieszczeniu tablicy, którą bezpieka znalazła w liście do ks. Stanisława Krzywińskiego z Kurii Biskupiej w Przemyślu.
 
Tablicę usunięto 21 kwietnia, ale konspiratorzy byli tym razem sprytniejsi. Tablicę sfotografowali i zaczęli posługiwać się zdjęciem. Dołączyli je do listu do kurii. Nie minął też tydzień, a wydrukowali fotografię i razem z klepsydrą umieścili w tym samym miejscu, przy grobowcu Węglowskich. Służba Bezpieczeństwa zaniepokojona powiadomiła Warszawę – szyfrogramem z 26 kwietnia do naczelnika Wydziału V Departamentu III Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tymczasem w kościele pw. Św. Krzyża znów odprawiono mszę za pomordowanych. A klepsydry ze zdjęciem tablicy zaczęto rozwieszać na kościelnych tablicach ogłoszeniowych. To „nekrolog o treści antypaństwowej i antyradzieckiej lub nawiązujący do tradycji Polski Burżuazyjnej” alarmował jeden z inspektorów.
 
Esbecy inwigilowali kolejne osoby. Chórzystów z kościoła farnego i Towarzystwo Przyjaciół Rzeszowa, z inż. Włodzimierzem Kozło na czele, który – jak informuje tajny dokument – „opiekuje się grobami byłych uczestników powstania listopadowego i styczniowego oraz grobami ludzi szczególnie zasłużonych dla miasta Rzeszowa i regionu rzeszowskiego. Pochodzi on z terenów wschodnich (włączonych do ZSRR) i z tego powodu ma ciągłe pretensje do ZSRR i na tym punkcie uraz”. Podejrzani okazali się także Bogusław Żerebecki i Władysław Koenig – obrońcy Lwowa i ochotnicy w 1920 roku – obaj sporo po 70-tce.
 
Tablica umieszczona na Cmentarzu Pobitno 18 kwietnia 1981 roku. Fot. Archiwum Regionalnego Stowarzyszenia Pamięci Historycznej „Ślad”
 
– SB konsultuje się z ekspertami budownictwa. Ustala, że tablicę z placu Farnego wykonano sposobem domowym, a tę z cmentarza z wykorzystaniem zagęszczarek i techniką podobną do tej, jaką stosuje się do wykonania płyt nagrobnych. Musiała więc być w operację zaangażowana nie jedna osoba, a grupa ludzi – opisuje Janusz Kujawa. W jednym z donosów znalazł informację, że pierwszą mogli wykonać robotnicy pracujący przy remoncie rzeszowskiej fary, a druga powstała w Rzeszowskim Przedsiębiorstwie Elementów Budowlanych przy ul. Siemieńskiego. 
 
Mimo wysiłków, w styczniu 1983 roku nierozwiązaną sprawę zamknięto. SB nie ustaliła autorów akcji z tablicami. 

– A zaangażowała przecież bardzo duże siły – podkreśla Janusz Kujawa i stwierdza: – Zajmowanie się przez trzy lata tablicą, której poza ks. Słowikiem i paroma osobami, nikt nie wiedział, powoływanie specjalnych zespoły, angażowanie w sprawę kilkunastu esbeków – wydaje się nieadekwatne do skali szkodliwości czynu. Bardzo zależało im na wyjaśnieniu czynu i uważali, że jest to sprawa niebezpieczna. Że podjęcie tematu Katynia i upamiętnienie  w formie tablicy jest groźne dla ustroju. Zdziwiła mnie także data pojawienia się tablicy. Jest to jeszcze przed strajkami sierpniowymi. Wiosna’80. Potem przychodzi Solidarność i wydaje się, że Służba Bezpieczeństwa ma dużo ważniejsze problemy na głowie niż zajmowanie się jakąś przedsierpniową tablicą, która na chwilkę pojawiła się na trawniku. Tymczasem sprawa cały czas trwa. Ba! Solidarność się kończy, wprowadzają stan wojenny, strajki, internowania i Bóg wie co, a sprawa jest kontynuowana. Co więcej, w końcu kwietnia, 2 tygodnie po wprowadzeniu stanu wojennego są jeszcze zalecenia, żeby zintensyfikować pracę wokół tematu tablic katyńskich. Czytając to, byłem mocno zdziwiony, że kiedy w kraju zachodzą wydawałoby się wielkie sprawy ta historia biegnie swoim torem, prace esbeckie cały czas trwają. Kończą się fiaskiem, przez co i my też dziś nic nie wiemy. 
 
Zadziwia to, że w 1989 roku, kiedy już nikt nie blokował prawdy o zbrodni, a temat katyński stał się bardzo popularny, pojawiło się mnóstwo publikacji i książek, upamiętnień, jakoś do rzeszowskich tablic nikt się nie przyznał. 

Janusz Kujawa uważa, że nie był to działacz Solidarności. – Podejrzewam, że pochwaliliby się komuś z tego środowiska i znalazłby się dziś świadek. Tymczasem takiego nie ma. Moje podejrzenia idą zatem w kierunku tradycyjnych rzeszowskich środowisk katolickich, może o proweniencji akowskiej i z doświadczeniem w konspiracji wojennej. Na pewno były to osoby bardzo dyskretne, które potrafiły wszystko przez tyle lat utrzymać w tajemnicy. A akcja nie była wcale łatwa. Musieli jakimś samochodem tę tablicę przywieźć, wystroili ja chorągiewkami, zapalili znicze, ukazały się potem ulotki nawiązujące do tego wydarzenia – przypomina historyk. 
 
Jeśli to byli starsi konspiratorzy, mogli umrzeć przez 1989 roku i zabrać tajemnicę do grobu. – Mam jeden ciekawy trop – przyznaje na koniec Janusz Kujawa. – Na zdjęcie tablicy z 1981 roku trafiłem u pani Stanisławy Martynuski. Jej mąż Franciszek Martynuska twierdził, że znalazł fotografie przypadkowo na cmentarzu Pobitno. Czy tak było? A może wiedział coś więcej, tylko nie chciał się do tego przyznać? A jest to możliwe chociażby z tego względu, że był zaangażowany w podobną sprawę – tablicę poświęconą AK w kościele farnym. On nie żyje od dawna, umarł jeszcze w latach 80., nie miałem go okazji zapytać. Dziś nie żyje już także pani Martynuska (zmarła w 2012 roku). Pozostały tropy, ale dowodów nie ma.  
 
A może jednak ktoś mógłby rzucić nowe światło na tę sprawę i zagadkę udałoby się w końcu rozwiązać?
 
xxx

Podczas pisania korzystałam m.in. z artykułów Janusza Kujawy w Kwartalniku Społeczno-Historycznym „Ślad”, nr 1 i nr 2, 2006.
 
Plac Farny w latach 70. XX wieku. Pocztówka KAW. Fot. J. Makarewicz/ zbiory Wacław Grabkowski/ Fotopolska.eu 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy