Najpiękniejsza podróż życia? – Ponad 800 kilometrów w siedem dni przejechanych na rowerach z Rzeszowa do Augustowa, najpiękniejszymi traktami Polski Wschodniej – mówią Elżbieta i Piotr Latawiec, dwójka lekarzy z Rzeszowa.
Autorzy pionierskiej wręcz wyprawy, bo rzeszowianie przejechali szlak, który wkrótce może być polskim przebojem turystycznym. Do 2015 roku gotowy będzie projekt „Trasy rowerowe w Polsce Wschodniej”, czyli zbudowanych zostanie prawie 2 tys. kilometrów spójnej trasy rowerowej biegnącej przez pięć województw: świętokrzyskie, podkarpackie, lubelskie, podlaskie i warmińsko – mazurskie. Tak powstanie jedyna tego typu trasa w Polsce i Europie – nigdzie indziej nie ma już bowiem tak dziewiczych terenów przyrodniczych i takiej różnorodności kulturowej jak w Polsce Wschodniej. Niemcy, nieistniejącą jeszcze trasę, już umieszczają w swoich przewodnikach po Polsce.
Piotr Latawiec, na co dzień prezes Centrali Farmaceutycznej CEFARM S.A. w Warszawie i Elżbieta Latawiec, zwykle kojarzona jako lekarz dermatolog, jeszcze do niedawna niekoniecznie zapalona cyklistka, z początkiem 2013 roku wpadli na pomysł przejechania na rowerach Polski Wschodniej.
– Żyjemy w Rzeszowie, który jest częścią tych terenów, a jakoś nigdy służbowo, ani prywatnie nie zwiedziliśmy polskiej ściany wschodniej. Wymyśliliśmy wakacje na rowerze i dzięki temu przeżyliśmy przygodę życia. Zakochaliśmy się w rowerowych podróżach i w Polsce Wschodniej – śmieje się Elżbieta Latawiec.
Piotr Latawiec już w styczniu 2013 roku opracował trasę podroży, która byłaby jak najbardziej przyjazna dla rowerzystów, a jednocześnie wiodła terenami najpiękniejszymi przyrodniczo, bogatymi w atrakcje turystyczne i zabytki architektoniczne.
– Tym większym zaskoczeniem, ale miłym, była dla nas informacja, jaką kilka tygodni przed wyruszeniem na szlak, przeczytaliśmy w ogólnopolskim dzienniku, a w której Ministerstwo Rozwoju Regionalnego mówiło o dużym projekcie turystycznym – budowie do 2015 roku ścieżki rowerowej wzdłuż wschodniej granicy, czyli na bardzo dużym odcinku trasy, którą my już wcześniej wytyczyliśmy dla swojej podróży – mówią Elżbieta i Piotr Latawiec.
Rowerowi podróżnicy przyznają, że po swoich doświadczeniach z przejazdu Rzeszów – Augustów, nie mają wątpliwości, że szlak „Trasy rowerowe w Polsce Wschodniej” będzie oblegany przez polskich i zagranicznych turystów. – Tym bardziej, że nasza wyprawa była fantastyczną przygodą, ale i trochę niebezpieczną drogą przez mękę na kilku odcinkach, kiedy na rowerze trzeba było poruszać się razem z TIR-ami po ruchliwych jezdniach bez poboczy. Tym samym prawie 2 tys. kilometrów bezpiecznej, wygodnej i przyjaznej trasy rozwiąże największy problem turystyki rowerowej na tym terenie – dodaje Piotr Latawiec.
Trasy rowerowe w Polsce Wschodniej
Jak zapowiada Bogdan Romaniuk, członek zarządu województwa podkarpackie, budowa 430 kilometrowego, podkarpackiego odcinka „Trasy rowerowe w Polsce Wschodniej” rozpocznie się w 2014 roku. Wprawdzie już we wrześniu 2013 roku w Podkarpackim Urzędzie Marszałkowskim rozstrzygnięty został przetarg na budowę podkarpackiego odcinka trasy, jednak najtańsza oferta była o ponad 30 mln zł droższa, od pieniędzy zarezerwowanych na budowę rowerowego traktu. W kolejnych tygodniach, albo uda się zdobyć dodatkowe pieniądze z budżetu państwa, albo konieczne będzie unieważnienie przetargu.
– Podkarpacki odcinek trasy powstanie w trybie „zaprojektuj i wybuduj”, dlatego nawet ewentualne unieważnienie przetargu nie opóźni prac – mówi Bogdan Romaniuk.
Nowa trasa rowerowa na Podkarpaciu kosztować będzie około 88 mln zł i przebiegać będzie przez: Horyniec Zdrój, Przemyśl, Dynów, Rzeszów, Łańcut, Leżajsk i Ulanów do granicy z województwem świętokrzyskim w miejscowości Trześń. W trakcie prac powstanie 118 nowych obiektów inżynieryjnych: kładek, przejść, mostów. Wiele istniejących już mostów i ścieżek zostanie wyremontowanych i przebudowanych.
W Bachórzu, gdzie dotychczas istniała tylko przeprawa promowa, powstanie zupełnie nowa kładka. Dlatego już dziś wiadomo, że w ramach projektu „Trasy rowerowe w Polsce Wschodniej” powstanie nie tylko atrakcyjny produkt turystyczny, ale w wielu gminach bardzo poprawi się też infrastruktura drogowa, z której korzystać będą nie tylko rowerzyści. W dodatku nowa trasa będzie czymś w rodzaju rowerowej autostrady, do której swoje lokalne ścieżki będą mogły dobudowywać gminy i miejscowości leżące wzdłuż ogólnopolskiej trasy.
Zapachy, kolory, obrazy – rower pozwala odkryć świat
Szlak, jaki na przełomie lipca i sierpnia przejechali Piotr i Elżbieta Latawiec, pozwolił odkryć im Polskę na nowo.
– Dopóki człowiek nie wsiądzie na rower, nie ma pojęcia, jak pachnie świat. Mówię to absolutnie poważnie – opowiada Elżbieta Latawiec. – Podróżując klimatyzowanym samochodem, nie mamy szans poczuć zapachu przydrożnych ziół, igliwia w lesie, obornika na polach i wielu innych zapachów, o których sobie przypomniałam i które poczuliśmy w czasie podróży z Rzeszowa do Augustowa. – Jadąc na rowerze człowiek ma czas dostrzec kolory, szczegóły, detale, o jakich nie ma mowy w podróży samochodowej – dodaje Piotr Latawiec – Może dlatego ciągle pamiętam jeden z wiejskich przystanków autobusowych, na którym zawieszone był firanki i obrazki ze świętymi. Niezwykły widok.
11 dni drogi przez Polskę Wschodnią
Rzeszowianie swoją podróż zaplanowali na 11 dni, z czego siedem spędzili w drodze, a cztery przeznaczyli na atrakcje w podróży. I tak cały dzień spędzili w Horyńcu Zdroju i Białowieży, a dwa dni w Augustowie na zakończenie wyprawy. W tym czasie na rowerach przejechali trzy województwa: podkarpackie, lubelskie i podlaskie pokonując prawie 800 kilometrów, choć licząc dokładnie, to ponad 800 kilometrów, bo po dotarciu do konkretnej miejscowości, sporo kilometrów przemierzali na rowerach zwiedzając okoliczne atrakcje turystyczne.
– Cała trasa była szczegółowa zaplanowana. Każdy dzień zaczynał się pobudką o 5 rano, godzinę później wyjazd na szlak i około godz. 15 -16 dotarcie do zaplanowanej miejscowości. Zwykle około 120 kilometrów każdego dnia. Najkrótszy, był 80 kilometrowy był odcinek z Włodawy do Białej Podlaskiej – wylicza Piotr Latawiec. – Ten harmonogram był o tyle istotny, że na trasie mieliśmy już wcześniej zarezerwowane noclegi w hotelach. W sakwach wieźliśmy rzeczy osobiste, z wyjątkiem namiotu, śpiworów i karimat, a i tak mój bagaż ważył ponad 20 kilogramów i trochę mniej żony.
– W podróży mieliśmy sporo szczęścia. Była wspaniała, wręcz tropikalna pogoda, nie mieliśmy żadnych przygód technicznych z rowerami, sami też nie doznaliśmy żadnej kontuzji – śmieje się Elżbieta Latawiec.
Czas spędzony na bezdrożach od Rzeszowa do Augustowa, pozwolił im z bliska zobaczyć, jak bardzo zmieniła się Polska Wschodnia w ostatnich latach. – Podkarpacie nie ma się czego wstydzić. Z punktu widzenia infrastrukturalnego, zagospodarowania terenu, zasobności wsi, ale też atrakcji turystycznych, na tle województwa lubelskiego i podlaskiego, wypadamy najlepiej – uważa Piotr Latawiec. – Z kolei tak pięknych przestrzeni i nadbużańskich krajobrazów, jak w województwie lubelskim i tak wspaniałych ostępów w Puszczy Białowieskiej jak na Podlasiu, nie ma nigdzie indziej w Polsce.
Elżbieta i Piotr Latawiec jadąc wzdłuż granicy Polski z Ukrainą, Białorusią i Litwą, przekroczyli: San, Bug, Narew, Biebrzę i wiele mniejszych rzek. Zachwyciły ich wszystkie, ale najbardziej Bug, która to rzeka stała się najpiękniejszym wspomnieniem z wyprawy. Nadbużańskie wioski z tysiącami bocianów, „zagubione” wśród lasów i pól miejscowości z wymierającym już prawie krajobrazem niekończących się pastwisk z pasącymi się krowami. W końcu przeprawa promowa w miejscowości Gnojno, gdy jadąc od strony Janowa Podlaskiego przez kolejne bocianie wioski jak np. Stary Bubel mieli okazję podglądać niesamowite widoki z pasącymi się stadami „łaciatych”, z mnóstwem brodzących obok nich bocianów – wszystko skąpane we wschodzącym słońcu.
– To są tak piękne, że wręcz filmowe obrazy. Ta bliskość człowieka z naturą jest czymś niezwykłym. Możność pokonania własnej słabości i systematyczne, kilometr po kilometrze przemierzanie Polski tak pięknej przyrodniczo, że aż trudno w nią uwierzyć, okazały się fantastyczną przygodą – opowiada Elżbieta Latawiec.
Horyniec Zdrój – Hrubieszów – Włodawa
Tym bardziej, że każdy etap podróży zachwycał czymś innym. Pierwsze 120 kilometrów przejechane z Rzeszowa do Horyńca Zdroju, to były zakątki dobrze znane. Pałac w Łańcucie, znacznie mniejszy, ale też pięknie odrestaurowany pałac w Sieniawie, Lubaczów, i wreszcie uzdrowisko Horyniec – Zdrój.
– To miejsce znamy od dawna i uważamy je za nie do końca turystycznie i uzdrowiskowo odkryty zakątek Podkarpacia – mówi Piotr Latawiec. W Horyńcu mieliśmy pierwszy, zaplanowany jednodniowy postój, by skorzystać z masaży i okładów borowinowych – bezcennych w rowerowej podróży. Horyniec i okolice, to sporo ciekawych turystycznie miejsc – szczególnie dla rowerzystów – m.in. cerkiew w Radrużu wpisana na listę dziedzictwa światowego UNESCO.
Kolejne 110 kilometrów z Horyńca – Zdroju do Hrubieszowa, to było pedałowanie po wąskich, niejednokrotnie żwirowych lub piaszczystych drogach wijących się przez lasy i małe, ubogie wioski z kościołami katolickimi lub z cerkwiami (np. w Prusiach). Tereny trochę na uboczu hałaśliwej cywilizacji. Miejsca, gdzie można podziwiać przyrodę i kontemplować ciszę, jakiej próżno szukać w Rzeszowie, czy w innych dużych miastach.
Trzeci odcinek wyprawy, 120 kilometrów z Hrubieszowa do Włodawy łączą nadbużańskie krajobrazy. Bo właśnie rzeka Bug była głównym „drogowskazem” wyprawy Elżbiety i Piotra Latawców. Bug, który zauroczył ich swoją dzikością, różnorodnymi brzegami i rozlewiskami, na których można było zobaczyć całe bogactwo ptactwa – bociany, czaple, wysoko krążące duże drapieżniki: jastrzębie, myszołowy; i ptasią drobnicę niżej, nad ziemią.
Biała Podlaska, Białowieża i dalej do Augustowa
Kolejny odcinek na trasie z Rzeszowa do Augustowa, to było 80 kilometrów przejechane z Włodawy do Białej Podlaskiej. Odcinek krótki, stosunkowo mało męczący, ale nerwowy, bo m.in. po drodze wojewódzkiej pełnej TIR-ów, które zawsze są zagrożeniem dla rowerzystów. Podobnie było w czasie podróży w piątym dniu wyprawy, kiedy trzeba było przejechać ok. 140 km i po drodze przekroczyć promem Bug, by dotrzeć do Białowieży.
– To był najdłuższy, najbardziej malowniczy i najtrudniejszy fragment naszej podróży – wspomina Piotr Latawiec. – Na początek niezapomniana przeprawa przez Bug w Gnojnie, potem ciężka jazda leśnym duktem z Niemirowa do Koterki, gdzie niejednokrotnie nasze ciężkie rowery objuczone sakwami trzeba było pchać po grząskim piachu. W nagrodę można było zobaczyć przepiękną cerkiewkę w Koterce tuż przy białoruskiej granicy. Dalej niewielki fragment drogi asfaltowej dla odmiany i od Czeremchy znów ciężka jazda szutrami. Wszystko w ponad 35- stopniowym upale. Rekompensatą były kolejne cerkiewki do podziwiania i wspaniały puszczański las, gdzie można spotkać „króla puszczy” – żubra.
Ostatnie dwa odcinki wyprawy to: 87 kilometrów z Białowieży do Białegostoku i 120 kilometrów z Białegostoku do Augustowa, który był metą wyprawy dwójki rzeszowian. Pierwszy odcinek zachwycał kolorytem wschodu, który czuć i widać w miejscowej architekturze, choćby podczas jazdy przez tzw. Krainę Otwartych Okiennic (Trześcianka, Soce, Puchły,) czy w rozmowie z miejscowymi urokliwie „zaciągającymi”.
Ostatni odcinek trasy, który zwykle jest najprzyjemniejszy, tym razem okazał się trudny i męczący. Po pierwsze brak bezpiecznej dla rowerzystów drogi, którą nie jeździłyby TIR-y, pod drugie pagórkowaty teren, który dla wymęczonych turystów dawał się powoli we znaki. Rekompensatą jak zawsze były cudne widoki rozlewisk Biebrzy czy w Puszczy Augustowskiej i kolejne mijane cerkiewki.
– Z punktu widzenia turystycznego, Polską Wschodnią jesteśmy zachwyceni – zgodnie mówią Elżbieta i Piotr Latawiec. – Jeśli z projektu „Trasy rowerowe w Polsce Wschodniej” uda się zrobić taki polski Bornholm, będzie to realna szansa na rozwój dla ubogich terenów na wschodzie, gdzie nigdy nie będzie większego przemysłu, a źródłem dobrobytu może być turystyka.
– Rowery mają przyszłość, zwłaszcza na wschodzie Polski – śmieje się Piotr Latawiec i całkiem poważnie dodaje, że w 2014 roku wyruszają z żoną na rowerową wyprawę, by kontynuować wyprawę z Białowieży, wzdłuż granicy z Białorusią, Litwą, obwodem Kaliningradzkim, aż do Trójmiasta i dalej polskim wybrzeżem. W kolejnych latach, jeśli ich entuzjazm nie osłabnie, zamierzają na rowerach objechać Polskę dookoła.