Reklama

Lifestyle

“Gambit Królowej” bije rekordy na Netfliksie. Szachy na Podkarpaciu

Tomasz Ryzner
Dodano: 13.12.2020
52331_gambit
Share
Udostępnij
Tego jeszcze nie było. Przebojem filmowym ostatnich miesięcy okazał się serial „Gambit Królowej”. W barwny sposób opisuje historię Beth Harmon, genialnej szachistki, która wkracza w opanowany przez mężczyzn świat „królewskiej gry”. W finale, w paszczy lwa, czyli w Moskwie, znajduje sposób na równie znakomitego mistrza świata (gra go nasz Marcin Dorociński). Urodziwą Anję Taylor Joy, która odtwarza główną rolę, pokochali widzowie na całym świecie. Nie inaczej stało się w Polsce, gdzie w ostatnich miesiącach sprzedaż szachów wzrosła o… 300 procent.
 
– Prawdę mówiąc, to pierwszy serial, który obejrzałem od początku do końca – uśmiecha się Maciej Woźniak, trener i szef rzeszowskiej szkółki „Akademia Umysłu – Wesoła Szachownica”. – Film bardzo mi się podobał. Wreszcie ktoś w poważny sposób potraktował szachy. Nie zauważyłem wiele nieścisłości czy błędów w przedstawieniu gry. Brakowało remisów, których w szachach jest wiele, ale rozumiem, że odpuszczono je dla zdynamizowania fabuły. Poza amatorskimi turniejami, nikt też dziś nie poddaje się, przewracając króla. Co jeszcze? W finale wielkich turniejów nie gra się jednej partii, ale tu też chodziło wartkość akcji. Reszta była raczej bez zarzutu.
 
Film zyskała taki aplauz, że „pękli” nawet dziennikarze internetowego „Kanału Sportowego”. Krzysztof Stanowski, świetny dziennikarz, który na co dzień objaśnia widzom świat piłki nożnej, do programu Hejt Park zaprosił nie jednego, nie dwóch, a trzech polskich arcymistrzów szachowych. 
 
– Oglądałem. Okazało się, że o szachach można ciekawie opowiadać – kontynuuje Woźniak, aktualny wicemistrz Rzeszowa. – Program trwał aż dwie godziny, ludzie dzwonili bez przerwy. Nudno nie było, a goście programu pokazali się jako ludzie z klasą. Świetna promocja naszej dyscypliny.
 
Wspomniana Beth Harmon jest sierotą. Z szachami zapoznaje się w szkolnej piwnicy, gdzie pierwsze lekcje daje jej woźny. Dziewczynka ma 9 lat i błyskawicznymi postępami wprawia w osłupienie swego nauczyciela. 
 
– Dziewięć lat to dziś już trochę późno na rozpoczęcie poważniejszych treningów – podkreśla trener rzeszowskiej szkółki, który wspólnie z innymi szkoleniowcami ma pod opieką około pięćset dzieci. – Przyglądam się już kilkulatkom. Mam zawodnika, którego ojciec nauczył grać w wieku trzech lat. Na początku nie robimy nic na siłę. Staramy się zachęcić, zaciekawić grą. Jeśli dziecko złapie bakcyla, szlifujemy talent, jeździmy na pierwsze turnieje.

Zamiast szachów… lalka
 
Akcja filmu rozpoczyna się na początku lat sześćdziesiątych. To był czas, kiedy kobiety były przypisane do tradycyjnych ról społecznych. Znamienna jest scena, gdy zaproszony do oceny potencjału małej Beth trener klubowy niby nie kryje podziwu dla jej talentu, ale w prezencie daje małej… lalkę. Ta szybko ląduje w koszu. Beth nie zamierza bawić się w dom. Odnajduje swoje powołanie i rusza na podbój świata. Na początek, gdy nie jest jeszcze klasyfikowana, w wieku kilkunastu lat zostaje mistrzynią stanu, bijąc niemiłosiernie całe męskie, o wiele starsze towarzystwo.
 
– Wiadomo, że na świecie mniej dziewcząt trenuje, ale nie powiedziałbym, że mają mniejszy talent od chłopców. W pierwszych latach dotrzymują im kroku – wyjaśnia Maciej Woźniak. – Różnice dają zauważyć po jakimś czasie. Dziewczynki mniej się garną do szachów, bo nie mają takiego bzika na punkcie rywalizacji. Liczbowo wygląda to tak, że w lidze, gdzie mamy mieszane drużyny, na pięciu zawodników przypada jedna szachistka. A chłopcy? Wiadomo, każdy lubi udowodnić rywalowi, że jest lepszy. Przypomina mi się zabawna sytuacja z turnieju – Jedna z dziewczynek ogrywa drugą. Ta zaczyna płakać. Wtedy ta lepsza mówi „Dlaczego płaczesz. Chcesz remis?” – śmieje się nasz rozmówca.
 
Jedyny uśmiech Dorocińskiego
 
Beth Harmon nie uznaje półśrodków i prezentów. W filmie nie remisuje ani razu. Przegrywa jedynie z mistrzem USA i posępnym mistrzem świata znad Wołgi. Pierwszego dopada w rewanżu. Z drugim doznaje dwóch porażek, aby w końcu skrzyżować z nim rękawice w stolicy Rosji. Słynny Borgow robi, co może. Przekłada dokończenie meczu na drugi dzień, ale wszystko na nic. Beth na koniec doznaje olśnienia i dopada rywala. Ten po raz pierwszy w filmie uśmiecha się, obejmuje rywalkę, bije jej brawo, ociepla tym samym w ostatnim momencie swój wizerunek.
 
– U młodszych graczy nie brakuje łez po porażkach – mówi wicemistrz Rzeszowa. – Dziewczynki płaczą może częściej, ale chłopcy też potrafią porządnie wkurzyć. W starszych kategoriach pojawia się często wojna psychologiczna, gra ciała, która ma odebrać rywalowi wiarę w zwycięstwo. W serialu jest to chwilami dobrze pokazane. Główna aktorka fajnie gra, a do tego jest atrakcyjną kobietą. Trochę introwertyczną, jakby autystyczną, ale tacy zawodnicy świetnie się nadają do szachów. Potrafią się skoncentrować, nie rozpraszać.

Niesforni rodzice
 
Osobne tematy, to rodzice zawodników i oszukiwanie dzięki nowym technologiom. – No tak, rodzice potrafią stworzyć gęstą atmosferę. Szczególnie na juniorskich mistrzostwach. Wywierają niekiedy olbrzymią presję, czasem próbują coś podpowiadać, dawać znaki. Zdarza się, że po meczu besztają dziecko. Mają w głowie jakieś posunięcia odnalezione w Internecie, ale zwykle bywa tak, że o szachach wiedzą mniej od swej pociechy. Bywa i tak, że dziecko lekceważy grę, bo trenuje tylko dlatego, że rodzic na to naciska. Taki zawodnik nie ma motywacji, bimba sobie i wielkich postępów raczej nie zrobi – mówi trenera szkółki z Rzeszowa.
 
Szachy uczą analitycznego myślenia, potrafią także łagodzić skutki chorób. – Lekarze podkreślają, ta gra dobrze robi osobom z autyzmem czy zaburzeniem Aspergera. Jeśli ktoś gra, to jeździ na turnieje, poznaje ludzi, siłą rzeczy nawiązuje relacje i lepiej potem funkcjonuje w codziennym życiu – mówi. 
 
„Gambit Królowej” zrobił świetną reklamę szachom, swoje zrobiła też pandemia. Kiedy ludzie muszą tkwić w mieszkaniach, partyjka szachów może urozmaicić życie i dostarczyć nieco emocji. – Zgadzam się, ale naszej szkółce koronawirus pomieszał szyki. Treningi zostały zawieszone. Plan jest taki, aby po feriach je wznowić. Jak trzeba będzie to w formie online. Tak czy owak, chcemy rozwinąć ten sposób nauki gry – informuje Woźniak.
 
40 razy do ubikacji
 
Dziewczynkom niby mniej zależy, ale… szachowy światek w Polsce wzburzył niedawno skandal. Patrycja Waszczuk, mistrzyni Europy juniorek, została zdyskwalifikowana w czasie turnieju. Powód. Po każdym ruchu wychodziła do ubikacji, po czym zagrywała świetne posunięcie. Arbitrzy uznali, że korzysta z pomocy Internetu. 
 
– Elektronika to gorący temat. Mnie też zdarzyło się wychodzić kilkanaście razy do ubikacji, ale wypiłem wtedy za dużo kawy. Czterdzieści razy to przesada. Podejrzenie zwiększało też to, że Patrycja nie za bardzo umiała wytłumaczyć, dlaczego wybiera tak znakomite ruchy. Zawodnik nie ma prawa mieć komórki czy innego gadżetu na sali, ani w przestrzeni prowadzącej do ubikacji. Byłem sędzią pomocniczym na zawodach, gdy sędzia główny sprawdzał wszystkich czujnikiem metalu, ale nie zawsze tak jest i może dochodzić do gry nie fair – zwraca uwagę rzeszowianin. 
 
Beth Harmon nie oszukiwała, ale przez pewien czas była uzależniona od uspokajających tabletek, którymi faszerowano ją w sierocińcu, a następnie od alkoholu (będąc pod wpływem przegrała mecz nr 2 z Borgowem). „Gambit Królowej” i Anja Taylor Joy porwał tłumy widzów i niejednego zachęcił do kupna planszy z 64 polami. Maciej Woźniak ma nadzieję, że zwiększone zainteresowanie „królewską grą” zauważy też po frekwencji w swej szkółce. 

– Godzina gry to 60 złotych. Kilkulatkom wystarczy jedna taka lekcja w tygodniu. Na początku trzeba dziecko zaciekawić, nie zniechęcać nadmiarem. Kiedy gra się spodoba, ono samo będzie chciało więcej pograć. Zachęcam zresztą do gry ludzi w każdym wieku. A jak ktoś uważa, że to nudna gra, niech koniecznie obejrzy „Gambit Królowej”. Na pewno nie będzie się nudził – uśmiecha się trener.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy