Reklama

Kultura

Kultura wiejska na salonach. Mamy Rok Oskara Kolberga

Elżbieta Lewicka
Dodano: 20.06.2014
13238_Kultura_Ludowa_12
Share
Udostępnij
Czesław Drąg – orędownik i animator kultury wiejskiej. Autor scenariuszy do 10. widowisk ludowo – obrzędowych. Konsultant i juror konkursów i przeglądów. Strażnik tradycji. Autor publikacji związanych z kulturą Podkarpacia. Inicjator wielu cennych projektów, których celem było i jest prezentowanie oraz kultywowanie tradycji ludowych ( Niebyleckie Kabaretowiska, Podkarpackie Wesele, Międzynarodowe Jarmarki Kowalskie, Ogólnopolskie Prezentacje Teatrów Poszukujących o Nagrodę T. Kantora w Wielopolu Skrzyńskim). Właściciel jednego z największych w Polsce  zbiorów egzemplarzy epopei narodowej „Pan Tadeusz” i wszelkich pamiątek związanych z postacią A. Mickiewicza. W swoich zbiorach posiada też bogatą kolekcję około filatelistyczną tematycznie związaną z sylwetką Jana Pawła II.

 
 
Elżbieta Lewicka: Uchwałą Sejmu RP 2014 ogłoszono Rokiem Oskara Kolberga. Chciałoby się powiedzieć: nareszcie!
 
Czesław Drąg: Tak! Ten człowiek rodem z Mazowsza, etnograf, folklorysta i kompozytor, autor m.in. monumentalnego dzieła zawartego w 67 tomach, gdzie opisał wszystkie aspekty życia i zwyczajów ludu polskiego przynależne danym regionom ziem polskich, zasługuje na uwagę. To jedyny taki badacz w XIX- wiecznej Europie. Przypadająca w tym roku dwusetna rocznica jego urodzin jest dobrą okazją, aby przypomnieć sylwetkę i dzieło tego niezwykłego badacza kultury ludowej, którego pracowite życie i twórczość jest dziś większości młodym ludziom zupełnie nieznana. Kolberg w swoich wędrówkach penetrował także tereny obecnego Podkarpacia i im poświęcił kilka tomów swojego dzieła. Znajdujemy w nich  (podobnie, jak w pozostałych) opisy gwarowe, fonetyczne, prymki melodii, opisy obrzędów, instrumentów itd. To niewyczerpalna skarbnica wiedzy dla współczesnych badaczy folkloru i animatorów żywej kultury ludowej. Dzieło Kolberga, oraz nasze spotkania z ostatnimi, żyjącymi twórcami kultury ludowej stanowią fundament do współczesnych działań przywracających pamięć o naszych korzeniach.

Jaką pozycję mieli w wiejskich społecznościach muzykanci?
 
Różnie bywało. Z jednej strony lokalna społeczność ich szanowała, a z drugiej trochę lekceważyła. Ot, takie lekkoduchy! Bo cóż on … wytrzepał trochę pieniędzy ze swoich basów, przyniósł babie, jakieś tam bułki dzieciskom rozdał i za dzień, dwa znowu szedł grać na trzy dni. Chudy, mizerny, gdzie jemu do pługa, czy do zbiorów. Nawet pleban, ksiądz niezbyt kordialnie się o muzykantach wyrażał, bo szła za muzykantami jakaś dziwna szeptana historia, że mają konszachty z diabłem, bo przecież zwykły człowiek nie potrafił grać tak, jak oni. Muzykanci podczas grania często się zapamiętywali, ich twarze nabierały nieziemskiego wyrazu, pełnego ekstazy, jakby unosili się ponad ziemią. Muzykant miał niepoślednią rolę w inicjowaniu wszystkich obrzędów np. weselnych. Nie do pomyślenia była zmiana obowiązującej chronologii, to przyniosłoby nieszczęście na całą wieś. A dzień przed weselem grano „kocią muzykę”- to robił na przykład zmarły kilka lat temu Eugeniusz Horoszko z Giedlarowej. Muzykanci zbierali się pod oknem panny młodej i grali niesamowicie jazgotliwe, żałosne, rozpaczliwe dźwięki. To wiejskie muzykowanie zawsze miało jakiś cel. Do każdej sytuacji przyporządkowany był inny rodzaj muzyki. Na weselach bywało niebezpiecznie. Władek Pogoda często opowiadał, jak ze skrzypcami pod pachą uciekał z wesela nie wziąwszy nawet pieniędzy – tak się prali! Życiorysy naszych muzykantów przepełnione są zdarzeniami krotochwilnymi, hecownymi, poważnymi. To wielki żywioł i historie godne uwiecznienia. Czasami muzykantów rozganiano, słabo im płacono, ale bez muzykantów ani rusz. Jeśli któryś nie chciał zagrać, to przyjechali, przyłożyli nóż do gardła i musiał zagrać! Ale wielu z nim miało też dużą renomę i nieraz rok się czekało, żeby zagrali, taka była kolejka zamawiających. Muzykanci często przemieszczali się wiele kilometrów, wędrowali. Szkoda by było, żebyśmy o tym wszystkim nie wiedzieli, więc staramy się promować tych jeszcze żyjących i prezentować ich pasje.
 
Na Podkarpaciu żyje jeszcze kilku wybitnych muzyków ludowych, najstarszy z nich to Władysław Pogoda z Huciny. 
 
Żyją jeszcze tacy seniorzy jak Władysław Wojtyna z Białobrzegów k/Łańcuta, Stanisław Wyrzykowski z Haczowa, Albina Kuraś z Lubziny, Józef Bosak, który niedawno obchodził w Żołyni 65- lecie swojej pracy artystycznej i gra nadal w trzech kapelach! To są laureaci wielu festiwali i konkursów folklorystycznych, dzięki nim uczymy się pokory do tradycji, poznajemy nasze korzenie, o które powinniśmy dbać.
 
 
 JA JESTEM POGODA I TAK SIĘ NAZYWAM, CO KOMU DO TEGO, ZE JO SE ZAŚPIWOM!
 
Tak o sobie śpiewa najstarszy, żyjący Lasowiak, Władysław Pogoda, który 20 lipca skończy 94 lata. Mieszka w Hucinie, w zielonym, drewnianym domku, który wybudował w 1947 roku.
Nazywa siebie „wyskrobkiem”, urodził się jako ostatnie, siódme dziecko. Zawsze był niezwykle ruchliwy, wesoły, skłonny do żartów, na które do dziś ma ochotę. Od dziecka próbował konstruować instrumenty z tego, co było pod ręką: kawałka drewna, patyka, drutu, włosia. Miłość do muzyki przesłaniała mu cały świat, zdarzało się tęgie lanie od ojca, kiedy mały Władzio zamiast pilnować krów, zasłuchał się w weselną muzykę. Ale, jak sam mówi, kiedy grał, krowy lepiej się pasły i miały więcej mleka. Władysław uczył się muzyki od starszych, zapamiętywał nowe melodie. Pierwszą kapelę założył w 1936 roku i bardzo szybko stał się popularny. Zespół młodego Władysława Pogody grał na weselach, zabawach i wszelkich uroczystościach. Niestety, w 1944 roku został wywieziony do Niemiec na przymusowe roboty. Szczęśliwym trafem pracował w gospodarstwie, którego właścicielką byłą muzykalna Niemka. Umiała docenić talent Władka, słuchała jego muzyki, chroniła. Po wojnie odwiedzała Pogodę w Polsce i zapraszała go do Niemiec. Powojenna historia muzycznej działalności Władka Pogody trwa do dziś. Wielokrotnie zakładał kapele, z którymi koncertował w Polsce i za granicą. Najsłynniejszy Lasowiak – mimo swojego wieku – z wielkim zapałem bierze udział w każdej imprezie, na którą jest zapraszany. Wielokrotnie odznaczany i nagradzany z dumą przyjmuje wszelkie honory. W archiwum Radia Rzeszów znajduje się sporo nagrań zarejestrowanych w różnych okresach działalności słynnego skrzypka, a Kolbuszowski Dom Kultury dba o swojego krajana i wydaje jego bezcenne nagrania na płytach kompaktowych (” Pogoda na Święta”, „ Kuszenie Władysława”). W 2012 płyta „Lasowiackie życie” z udziałem W. Pogody i zespołu Górniacy z Kolbuszowej Górnej otrzymała wyróżnienie na XV Festiwalu Folkowym Polskiego Radia „Nowa Tradycja” . 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy